To już dziś! Kończymy nasze odliczanie do tego magicznego meczu przypominając niesamowite mecze, wspaniałe bramki i niezwykłych zawodników… A także te lepsze i gorsze chwile.
Samitier, pierwszy ligowy zdrajca
Ucieczka talentów z Barçy do Madrytu i odwrotnie nie jest czymś wyjątkowym w przeciągu całej historii obu klubów. Ostatni najbardziej znany przypadek to sprawa Luisa Figo z 2000 roku. Ale przed nim jeszcze 15 zawodników przeszło na drugą stronę barykady.
Pierwszym zawodnikiem, który się na to zdecydował był Josep Samitier. El hombre Langosta (człowiek langusta), pierwszy wielki idol barcelonismo złamał serca culés i po 14 latach gry dla FC Barcelony i wywalczeniu z nią pierwszego Mistrzostwa Hiszpanii (1929) i pięciu Pucharów Hiszpanii w styczniu 1933 roku przeszedł do klubu odwiecznego rywala.
Samitier spakował manatki w wieku 30 lat po tym jak uświadomił sobie, że w zespole Barcelony pełnić będzie drugoplanową rolę, a w Madrycie grał przez półtora roku. Wystarczyło mu jednak czasu na zdobycie Ligi w 1933 roku i Copa w 1934. W białej koszulce zagrał przeciwko Barcelonie dwukrotnie i wygrywał, a nawet zdobywał gole: 2-1 (dwa gole) i 4-0 (jeden gol). W Barçy wygrał trzy z czeterech klasyków, w których grał.
Manita Cruyffa i świętowanie goleady na Plaza de Cibeles
Rok 1974 był magiczny dla całego barcelonismo. Transfer Johana Cruyffa zmienił znaczenie zespołu, który od ponad dziesięciu lat nie zdobył Mistrzostwa Hiszpanii. Pierwszy rok Holendra w Barcelony był spektakularny, a zakończył się z ligowym trofeum na Camp Nou.
Arcydziełem tamtej Barçy, prowadzonej przez Rinusa Michelsa, w której występowali tacy legendarni zawodnicy jak Sotil, Marcial czy Rexach, była noc 17 lutego 1974 roku. Zespół dał prawdziwy show na Bernabéu, a jego przewaga wyrażona była wynikiem 0-5. Autorami tej niezapomnianej manity byli Asensi (dwie bramki), Cruyff, Juan Carlos i Sotil.
Mówi się, że niektórzy z co odważniejszych barcelonistas, którzy zjawili się na Santiago Bernabéu, świętowali zwycięstwo tamtej zimnej nocy po meczu na samym madryckim Placu Cibeles, czyli tam gdzie triumfy świętują madridistas! Nie było to powszechne dla Katalończyków w tamtym okresie.
Zwycięstwo Barçy, którego nikt nie obejrzał w TV
Gran Derbi w sezonie 1984/85 miało miejsce już w pierwszej kolejce ligowej, 2 września 1984 roku. W tamtym czasie nie wczystkie Klasyki mogły być transmitowane w telewizji, jednak to było tym dziwniejsze, że w telewizji nie pokazano ani transmisji, ani nawet powtórki z tego meczu! Nie do pomyślenia w dzisiejszych czasach.
Należy pamiętać, że wtedy nie było jeszcze prywatnych stacji telewizyjnych. TVE i nowonarodzona TV3 miały za zadanie raczej przynosić obywatelom rozrywkę. Na początku skróty z całej kolejki ligowej miały pojawiać się w programie Estudio Estadio. Jednak ówczesny prezydent Madrytu, Luis de Carlos, nie zezwolił kamerzystom TVE i TV3 na wejście na stadion, gdyż nie doszedł do porozumienia z władzami stacji co do praw transmisji.
De Carlos nie był jednak uparty jak osioł i kilka dni po meczu zezwolił na opublikowanie trzech bramek z meczu, które możecie oglądać na filmie poniżej. Barça Terry”ego Venablesa wygrała tamto spotkanie 0-3 dzięki samobójczemu trafieniu Angela oraz golach Archibalda i Calderé. To był jednak dopiero początek niezapomnianego seoznu dla Barcelony.
Dwie manity Laudrupa
Michael Laudrup jest wyjątkowym przypadkiem w historii obu klubów. Żaden piłkarz na świecie oprócz niego nie może pochwalić się udziałem w dwóch zwycięskich manitach… w dwóch różnych koszulkach.
Laudrup był po stronie zwycięskiej Barcelony w 1994 roki kiedy ta zafundowała manitę Madrytowi, jednak już rok później Duńczyk przeszedł do Madrytu i to po drugiej stronie świętował zemstę na Bernabéu.
8 stycznia 1994 roku Dream Team Johana Cruyffa rozbił Real Madryt Jorge Valdano hat-trickiem Romário i golami Koemana i Ivána Iglesiasa. Miało to miejsce prawie 20 lat po tym jak Johan Cruyff wziął udział w manicie jako zawodnik FC Barcelony.
Zemsty po tej porażce madridistas dokonali rok później. 7 stycznia 1995 roku Zamorano powtórzył hat-trick Romário, a Luis Enrique i Amavisca dokonali dzieła zniszczenia w tę czarną noc dla Barcelony.
Zgodnie z tym czego mogliście oczekiwać – w pierwszym przypadku, gdy manitę zdobyła Barcelona, to ona została Mistrzem Hiszpanii, a odwrotnie było rok później gdy 5-0 na Bernabéu wygrał Madryt.
„Gest Kozakiewicza” Giovanniego
Giovanni Silva był główną postacią jednego z najbardziej kontrowersyjnych Gran Derbi w całej historii pojedynków Barcelony z Madrytem po tym jak postawił kropkę nad „i” w zwycięskim meczu na Bernabéu.
Sceną tego pojedynku był, jak już wspomniałem, stadion Realu Madryt, a widowisko odbyło się 1 listopada 1997 roku w dziewiątej kolejce la Liga. Barça przybyła do Madrytu jako lider z czterema punktami przewagi nad odwiecznym rywalem, a po zwycięstwe 2-3 wyjechała majac już siedem punktów przewagi.
Real Madryt od siedmiu meczów nie stracił gola, jednak Rivaldo potrzebował tylko pięciu minut aby madridistas mogli zapomnieć o tej passie. Podopieczni Heynckesa wyrównywali dwukrotnie (gola na 1-2 zdobył Luis Enrique), jednak ostatnie słowo powiedział Giovanni, który zdobył bramę na 2-3 dającą definitywne zwycięstwo Barcelonie.
Brazylijczyk niespodziewanie pokazał kibicom Madrytu „gest Kozakiewicza”, który w Hiszpanii określa się jako „las butifarras”. Został za to zawieszony na dwa spotkania, a Barcelona zakończyła sezon z tytułem mistrzowskim.
Atak na Pepe Reinę
Historia o Gran Derbi jednak na tym się nie kończy. Wymarzone bramki, niemożliwe zagrania w wykonaniu najlepszych piłkarzy swoich czasów… Ale los Clásicos to także kłopotliwe sceny i nieprzyjemne wspomnienia.
Do tych ostatnich należy atak agresji, którego ofiarą był Pepe Reina podczas meczu Madryt – Barcelona 18 marca 2001 roku. Bramkarz Barcelony otrzymał trzy ciosy od „kibica” Madrytu, który złapał piłkę gdy ta wyleciała poza boisko za bramką. Kamery dokładnie nagrały całe zajście, ale na szczęście nic nie stało się Reinie. Bramkarz wrócił na boisko jak gdyby nic się nie stało.
„Myślałem, że chcieli złapać Raúla, ale później dowiedziałem się, że w telewizji widać było dokładnie jak z trybun otrzymałem trzy uderzenia”, powiedział po meczu Reina.
Bernabéu oklaskuje Ronaldinho
Ronaldinho Gaucho przeszedł do historii Klubu z wielu powodów. Dzięki swojej magii, swojemu spektakularnemu stylowi, zdobytym tytułom. I dzięki temu, że był jednym z niewielu zawodników Barcelony, których oklaskiwało Santiago Bernabéu.
Były może i podobne przypadki jak aplauz dla Diego Armando Maradony za gola w Pucharze Ligi z 1984 roku, ale to co dokonał Ronaldinho 19 listopada 2005 roku nie da się porównać z niczym innym. Zdobył dwie z trzech bramek dla zespołu Franka Rijkaarda i pozwolił przeżywać tę magiczną noc całej Barcelonie.
Strzelanie w pierwszej połowie rozpoczął Eto”o. A kolejne dwie bramki dołożył Ronnie robiąc to w stylu Maradony.Przy pierwszej bramce wszedł w pole karne z lewej strony omijając po drodze Sergio Ramosa i Ivána Helguerę. Drugi gol wyglądał bardzo podobnie, a madridistas nie mogli zrobić nic innego jak tylko patrzeć na wpadającą do bramki piłkę. Kibice Madrytu zgotowali nawet Brazylijczykowi owację na stojąco. W tym sezonie Barcelona została Mistrzem Hiszpanii.
Szpaler dla mistrza!
W poprzednim wieku wydarzyło się wiele, stąd nic dziwnego, że zarówno Barcelona jak i Madryt znają smak szpaleru jaki trzeba ustawić dla nowego mistrza kraju.
Ostatni raz miało to miejce na Bernabéu w maju 2008 roku. Przed derbami Madryt zapewnił sobie matematycznie mistrzostwo, a zawodnicy tacy jak Valdés, Xavi i Messi mieli powitać największego rywala szpalerem. Ten mecz był jednym z najgorszym pod wodzą Franka Rijkaarda. Spotkanie nie zaczęło się dobrze, a skończyło jeszcez gorzej – wynikiem 4-1.
Jednak to 17 lat wcześniej Madryt zrobił szpaler Barcelonie. W czerwcu 1991 roku zawodnicy Realu Madryt ustawili szpaler dla zawodników Johana Cruyffa, który zdobył swoje pierwsze Mistrzostwo Hiszpanii z Barceloną jako trener. Mecz zakończył się rezultatem 1-0 po golu Aldany.
2011 – najbardziej klasyczny rok
Santiago Bernabéu przeżywa w tym roku Gran Derbi aż cztery razy. Dzięki zbieżności dwóch meczów ligowych w sezonach 2010/11 i 2011/12 jest to rok, w którym rozegrano najwięcej meczów między Barceloną i Madrytem w historii.
Kibice Madrytu swoje święto rozpoczęli od meczu z Barceloną w kwietniu tego roku. 16 kwietnia miejsce miał mecz ligowy, który zakończył się remisem 1-1. Jedenaście dni później Barcelona wróciła na Bernabéu aby wygrać tam 0-2 w pierwszym meczu półfinału Ligi Mistrzów.
Kolejne Gran Derbi na Bernabéu miało miejsce 14 sierpnia. Kolejny mecz zakończył się remisem (2-2), tym razem w pierwszym meczu o Superpuchar Hiszpanii. Teraz oba zespoły zmierzą się na stadionie Realu Madryt czwarty raz, co ciekawe o godzinie 22:00, czyli o tym samym czasie, kiedy remisem zakończyły się dwa wspomniane spotkania.
Madryt-Barça w piątek… na wniosek policji
30 kwietnia 1976 roku odbył się inny pojedynek Madrytu i Barcelony. Jak na razie wszystko całkiem normalnie. Jedyną niecodzienną rzeczą w tym meczu był termin rozegrania tego spotkania – piątek, czyli dzień, w którym nie rozgrywano wtedy oficjalnych spotkań. Stało się tak na wniosek policji, a wszystko dlatego, że kolejnego dnia, 1 maja, święto pracy obchodzone było jako pierwsze po śmierci Franco. Policja obawiała się zamieszek w ten dzień, a zbieżność z Gran Derbi mogła spowodować wymknięcie się sytuacji spod kontroli.
Najlepiej na tym wszystkim wyszli jednak kibice, którzy zobaczyli na antenie TVE… dwa mecze ligowe! Najpierw w piątek pojedynek Madrytu z Barceloną, która wygrała 0-2, a gole zdobyli Rexach i „Milonguita” Heredia. Kolejnego dnia, 1 maja, widzowie mogli oglądać w telewizji pojedynek Espanyolu Barcelona i Atlético Madryt. A na koniec tej fiesty, w niedzielę o porze, w której transmitowane były zazwyczaj mecze piłkarskie, kibice oglądać mogli finał Pucharu Hiszpanii – noszącego wtedy jeszcze nazwę Copa del Generalísmo – w którym zmierzyli się Real Madryt i Joventut z Kartageny.
Źródło: Sport.es