Już w czwartek na 30 minut przed południem FC Barcelona rozegra mecz półfinałowy w turnieju Klubowych Mistrzostw Świata. Należy zapomnieć o Gran Derbi, o losowaniu par 1/8 finału Ligi Mistrzów i o rewanżowym meczu z l”Hospitalet w Copa del Rey. Zawodnicy muszą skoncentrować się już jedynie na turnieju w Japonii, a Guardiola i sami piłkarze zapowiadali, że nie mogą stracić takiej szansy na stanie się oficjalnie najlepszym zespołem na świecie. Pragnienie sukcesu jest tym większe, że w składzie znajduje się dwunastu zawodników, którzy o Klubowe Mistrzostwo Świata jeszcze nigdy nie grali. Po czwartkowym meczu czeka nas mecz o trzecie miejsce lub spotkanie w finale, później jeszcze rewanżowy mecz w Copa i zawodnicy udadzą się na zasłużony odpoczynek.
FC Barcelona w Klubowych Mistrzostwach Świata brała udział już trzykrotnie. Po raz pierwszy miało to oczywiście miejsce w 1992 roku po zdobyciu pierwszego Pucharu Europy, a turniej ten nosił nazwę Pucharu Interkontynentalnego. W finale FC Barcelona zmierzyła się z brazylijskim Sao Paolo i musiała uznać wyższość przeciwnika. Jednym z powodów przegranej był z pewnością „jet lag”, jakiego doznał między innymi sam Pep Guardiola, o czym wspominał w poniedziałkowym wywiadzie po przybyciu do Japonii. Kataloński szkoleniowiec jest świadomy tego, że zawodnicy muszą przystosować się do nowej strefy czasowej i mają na to bardzo mało czasu.
Drugi raz Barcelona zagrała w Klubowych Mistrzostwach Świata (taką nazwę przybrał Puchar Interkontynentalny od 2004 roku) po zdobyciu Ligi Mistrzów w Paryżu w 2006 roku i ponownie w finale musiała uznać wyższość brazylijskiego zespołu – tym razem był to Internacional Porto Alegre. Dwa lata temu Blaugrana zdobyła swój pierwszy Puchar Europy pod wodzą Pepa Guardioli i w finale zmierzyła się z argentyńskim Estudiantes de La Plata. Mecz zakończył się wygraną Dumy Katalonii 2-1, a zwycięskiego gola w dogrywce zdobył Pedro Rodríguez.
Teraz przyszedł czas na stawienie czoła katarskiemu Al-Sadd w walce o finał turnieju i nikt z Barcelony nie wyobraża sobie aby ten mecz mógł zakończyć się porażką. Na poniedziałkowej konferencji prasowej Pep Guardiola przyznał, że zespół nie może stracić tej niepowtarzalnej okazji na otrzymanie tytułu najlepszego na świecie. Chciałby tego też każdy kibic i my, culés, bylibyśmy niezwykle dumni mogąc mówić po raz drugi przez okrągły rok, że to FC Barcelona jest najlepsza na świecie. A gdyby dołożyć do tego najlepszego zawodnika na świecie (zresztą już kolejny rok z rzędu!)… Sam Carles Puyol przyznał, że mimo zdobycia tak wielu trofeów zespół nadal chce tworzyć historię. Wierzymy w Twoje słowa, Kapitanie!
A pragnienie zwycięstwa na pewno drzemie w piłkarzach Guardioli. W 23-osobowej ekipie jaka wybrała się do Japonii aż dwunastu piłkarzy wystąpi w Klubowych Mistrzostwach Świata po raz pierwszy w swojej karierze, co już samo w sobie stanowi niezwykłą motywację, a żeby zagrać w tym turnieju za rok trzeba wygrać ponownie Ligę Mistrzów. Są jednak i „starzy wyjadacze” w zespole Guardioli, którzy grali już z najlepszymi zespołami świata – Valdés, Xavi, Puyol i Iniesta zagrają w swoich trzecich Klubowych Mistrzostwach Świata, natomiast we wspomnianym gronie debiutantów znajdują się Fàbregas, Villa, Alexis, Thiago, Pinto, Mascherano, Maxwell, Adriano, Fontàs, Cuenca, Oier i Dos Santos.
Uskrzydleni wspaniałą grą rezerw w Lidze Mistrzów i awansem do fazy pucharowej tego turnieju, a później niezwykłą remontadą w meczu z odwiecznym rywalem, który zakończył się kolejnym zwycięstwem na Santiago Bernabéu, zawodnicy FC Barcelony rozpoczynają zmagania o tytuł najlepszego zespołu na świecie. Celem jest finał i gra do samego końca, jednak najpierw trzeba pokonać rywali z Kataru – zespół Al-Sadd.
Al-Sadd, czyli zwycięzca azjatyckiej Ligi Mistrzów w poprzednim sezonie, jest to klub, który nie jest dobrze znany polskim kibicom. Swoją siedzibę ma w Katarze, w mieście Ad-Dauha. Powstał w 1969 roku i jest najbardziej utytułowanym zespołem z 12 mistrzostwami kraju, 13 pucharami Emira oraz pozostałymi osiemnastoma, trochę mniej znaczącymi trofeami. Jest to wielosekcyjny klub, ponieważ poza piłką nożną ma również swoich reprezentantów w: piłce ręcznej, koszykówce, siatkówce, futsalu, tenisie stołowym oraz lekkoatletyce.
Azjatycką Ligę Mistrzów ten zespół zdobywał dwukrotnie – w 1988 i 2011 roku. Co ciekawe, w ekipie z lat 90″ XX wieku praktycznie całą kadrę stanowili Katarczycy, a w niej był tylko jeden obcokrajowiec, a konkretnie Irańczyk – Ebrahim Ghasempour. Obecnie w klubie przebywa 5 zawodników spoza Kataru. Są to naprawdę znani zawodnicy. Mamadou Niang – były snajper Marsylii i król strzelców Ligue 1, Kader Keita – w przeszłości napastnik Lyonu, Nadir Belhadj – utalentowany lewy obrońca, kiedyś obiekt zainteresowania wielu ekip. Poza nimi jeszcze w Al-Saad występują Lee Jung-Soo, 47-krotny reprezentant Korei Południowej oraz Leandro, który jest najmniej znany spośród wszystkich obcokrajowców w tym zespole.
W przeszłości barw mistrza Kataru broniło wiele znanych zawodników, a między innymi: Frank Leboeuf (były gracz Chelsea i Marsylii), Abedi Pele, John Utaka, Dame N”Doye, Mauro Zarate, Carlos Tenorio czy wieli Romario. Obecnie trenerem pierwszego zespołu jest Jorge Fossati, Urugwajczyk, który w styczniu obecnego roku zastąpił na stanowisku Rumuna Cosmina Olariou.
Droga mistrza Azji do półfinału wiodła przez starcie ze zwycięzcą afrykańskiej Champions League – Esperance Tunis. W pierwszej połowie to właśnie ekipa z Tunezji była o wiele lepsza, choć nie potrafiła zdobyć gola. Pomimo przewagi rywala, to Al-Sadd otworzyło wynik po golu Al Khalfana. Druga bramka dla tej drużyny padła po przerwie, a zdobył ją Koni po zagraniu Lee Jung-Soo. Drużynę z Afryki stać było tylko na jedno trafienie, a jego autorem został Darragi. Dla Barcelony powinien być to łatwy przeciwnik, choć nie należy zapomnieć, że Katarczycy mają znakomity duet w ataku, Niang – Keita.
Opinia redaktorów:
Marcin Wałęsiak (DumaKatalonii.pl): W drużynie Barçy z pewnością panuje świetna atmosfera po sobotniej wygranej nad odwiecznym rywalem, Realem Madryt. Jak podkreślał trener najbliższego przeciwnika- dla Al-Sadd sama gra przeciwko Dumie Katalonii jest już wyróżnieniem. Pep Guardiola ma do swojej dyspozycji wszystkich swoich zawodników (prócz kontuzjowanego od dłuższego czasu Ibrahima Afellaya). Sądzę jednak, że kilku graczy pierwszego zespołu dostanie możliwość odpoczynku i w rezultacie szanse na występ przeciwko drużynie z Kataru dostaną piłkarze rezerwowi. Tym razem nie będę bawił się w typowanie wyniku. Pragę obejrzeć dobre spotkanie w naszym wykonaniu i ujrzeć zawodników, którzy otrzymują mniej szans w lidze.
Maciej Pietrasik (BlogFCB.com): Chyba nikt nie ma najmniejszych wątpliwości co do tego, kto jest faworytem tego spotkania. Katarczycy dysponują ogromnymi pieniędzmi, nie przekłada się to jednak na siłę tamtejszej ligi, znani piłkarze wybierają się tam jedynie na dobrze płatną emeryturę. Barcelona w Japonii jak na razie oddała się głownie zabawie i zwiedzaniu Tokio. Nie ma się czemu dziwić, rywali z Kataru podopieczni Pepa Guardioli powinni ograć bez najmniejszego problemu, nawet wracając wprost z tokijskiego metra. Osobiście liczę na ładną grę Blaugrany, pokazanie się dublerów i pewne zwycięstwo.
Tekst pisany przy współpracy z BlogFCB.com
Źródło: Własne/BlogFCB.com