FC Barcelona zremisowała wczoraj z Villarrealem i pozwoliła Madrytowi odskoczyć na kolejne dwa punkty. Czy Liga jest stracona? Poniżej prezentujemy zdanie Oli na ten temat. Wiedzcie, że nie jest tak źle.
Nie podobał mi się wczorajszy mecz w wykonaniu Barcelony. Nie dlatego, że przegraliśmy. Nie dlatego, że nasza forma na wyjazdach jest taka jaka jest. Nie dlatego, że Messi nie pokazał światu swojego geniuszu. Był to jeden z tych meczy, których nie znoszę najbardziej. Dlaczego? Wszyscy piłkarze dwoili się i troili na marne. Próbowali wszystkiego czego można było spróbować. Na marne. Chcieli stworzyć coś z niczego. Na marne. Cały mecz się nie układał, od początku do końca. Nie zaczęło się ani nie skończyło dobrze. Widać było niemoc, wielkie chęci, ale wciąż niemoc. Poprzeczka, słupek, rzut wolny. Wydaje się niemożliwe, że nic z tego nie wyszło. Całe starania i pot, żeby w efekcie końcowym wywalczyć jeden punkt. Wysiłki poszły na marne, ale to nie koniec.
Oczywiście liczę się z tym, że Barcelona nie będzie zawsze wygrywać. Wiem, że kiedyś przyjdzie dzień, w którym skończy się zwycięska passa. Pep team przejdzie do historii dając początek nowej erze. Być może erze lepszej, wspanialszej, odnoszącej więcej zwycięstw. Może. I teraz czytając wpisy rozżalonych fanów zastanawiam się, czy to naprawdę są kibice. Czy nie jest najważniejsze, że piłkarze dali z siebie wszystko? Czy nie powinniśmy czuć się dumni z ich zachowania? Czy nie powinniśmy ich wspierać w tych trudnych momentach?
Madryt jest siedem punktów przed nami. Siedem punktów straty do rywala, który nie gubi punktów. Ale przecież siedem punktów nie może oznaczać końca wielkości zespołu. Siedem punktów, to tylko dwie porażki przeciwnika i jeden remis. W zapasie mamy derby na Camp Nou, w świątyni futbolu, której nie pozwolimy podbić tak łatwo. Czy to tak dużo?
Wczorajszy mecz nie ułożył się dobrze. Nie był ładny, nie był emocjonujący, nie był ciekawy. Powiększył tylko stratę do Realu i, według wielu, zaprzepaścił szanse na mistrzostwo. Ale zawodnicy pokazali ducha walki i chęć zwycięstwa. Mimo że ten remis wielu uznaje za porażkę, wierzę, że podziała dobrze na nasz zespół. Doda siły, motywacji i chęci do pracy. Cokolwiek by się nie działo, będziemy ich wspierać. Staniemy się tym dwunastym zawodnikiem, który jakże często okazuje się tym najpotrzebniejszym. I nigdy się nie poddamy. Ani mykibice, ani oni, piłkarze.
Podobno sukces najlepiej smakuje, gdy przychodzi z trudem. Nasi zawodnicy wylewają siódme poty na treningach i boiskach, żeby go osiągnąć. Żebyśmy byli z nich dumni. I z pewnością dają i będą dawać nam do tego powody jeszcze wiele razy. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości i ty, drogi kibicu, też nie powinieneś.
Artykuł pochodzi z bloga CukierekKarmelowy. Znajdziecie w nim więcej ciekawych wpisów o Barçy i jej zawodnikach.
Źródło: CukierekKarmelowy