We wtorek Bayer Leverkusen podjął próbę nawiązania z Barceloną walki o ćwierćfinał Ligi Mistrzów, jednak ostatecznie nie udało mu się. Czego nauczyliśmy się z pierwszego meczu z Aptekarzami?
Po słabej pierwszej połowie, w której Bayer praktycznie nie stwarzał sobie jakichkolwiek sytuacji podbramkowych, w drugiej połowie niemiecki zespół pokazał się z silniejszej strony zdobywając gola w 52. minucie i zaliczając strzał w słupek w 64. Barcelona jednak przetrwała ten napór i zdobyła trzy niezwykle ważne gole wyjazdowe, które powinny skutecznie zniechęcić Bayer do walki o awans w rewanżu. Spójrzmy czego nauczyliśmy się z tego spotkania.
Obrona może wygrywać mecze – ale nie samodzielnie
W pierwszej połowie Bayer Leverkusen wyszedł z jedną z najsilniejszych formacji defensywnych jakie w ogóle można zobaczyć w piłce nożnej. Formacja 4-3-2-1 może sama z siebie nie jest jakąś ultradefensywną, ale naprawdę silną obronę stworzyli wybrani przez Robina Dutta zawodnicy.
W pomocy Niemiec postawił na Simona Rolfesa, Larsa Bender i Stefana Reinartza, którzy mieli grać przed linią obrony – wszyscy trzej zawodnicy nastawieni są defensywnie lub lubią przytrzymać piłkę podczas jej rozgrywania i nie zapuszczają się wysoko. Właściwie w Leverkusen Reinartz grywa ostatnio nawet jako środkowy obrońca.
Wyżej Dutt desygnował do gry Gonzalo Castro, który grał za Andre Schrullem. Nominalną pozycją Castro jest prawy obrońca, więc oprócz zdań ofensywnych, takich jak zdobywanie bramek, potrafi grać dobrze w defensywie.
Schrulle jako osamotniony wysunięty napastnik wyglądał niecodziennie ze względu na to, że jest raczej drobnym zawodnikiem, który gra zazwyczaj jako skrzydłowy lub jako napastnik w parze z drugim atakującym zawodnikiem.
W drugiej połowie Dutt nakazał swoim zawodnikom bardziej ofensywną grę, co zaowocowało wspomnianą wcześniej bramką Stefana Kiesslinga, która ożywiła zawodników Bayeru, który od tej pory wyglądał bardzo groźnie. Na szczęście dla nas stało się to za późno, a kropkę nad „i” w zwycięstwie Barcelony postawił Messi w 88. minucie co ostudziło zapędy Niemców.
Dutt miał dobry pomysł: jego celem było ograniczenie zdobytych przez Barcelonę bramek jak tylko się da i uzyskać niski i łatwy do odrobienia wynik (0-0 lub 1-1), przy którym możnaby liczyć na szczęście zdobycia gola na Camp Nou, który pozwoliłby zabrać jego zespół do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.
Jednak nieszczęśliwie dla Niemca, brak ofensywnego nastawienia jego zespołu pozwolił Barcelonie na kontrolę tempa i posiadania piłki, a w rezultacie dominację w całym spotkaniu. Tylko kwestią czasu było to kiedy Barça zdobędzie jedną bramkę, potem drugą i jeszcze kolejną.
Kolejne części wkrótce.
Źródło: BleacherReport.com