Leo Messi jest chwalony nie tylko w świecie piłkarskim. Jego talent oraz charakter okazują się także inspiracją dla osób z innych dyscyplin, m. in. koszykarza NBA Steve’a Nasha oraz tenisisty Andy’ego Murraya.
Nash, były zespołowy partner Marcina Gortata, przeszedł z Phoenix Suns do Los Angeles Lakers, gdzie dołączył do Kobe Bryanta i Pau Gasola. Wybierając swój numer na koszulce zdecydował się wziąć ’dziesiątkę’. Wybór nieprzypadkowy, bowiem taki sam numer ma Messi.
Podczas konferencji prasowej Nesh odniósł się do swojego wyboru, dając do zrozumienia kogo miał na myśli decydując się na numer „10”. Kanadyjczyk jest wielkim fanem Messiego, a w piłkę nożną grał na długo przed tym, jak amerykańska liga koszykówki stanęła przed nim otworem.
„Nie obchodzi mnie, czy Ronaldo może zrobić sześć tysięcy brzuszków, i tak nie będzie lepszy od Messiego,” powiedział podczas wymienionej wcześniej konferencji.
Na dodatek, jego nowi koledzy zespołowi, Bryant i Gasol, mają silne powiązania z Barceloną. Pierwszy jest wiernym kibicem Katalończyków, a drugi grał w barcelońskim zespole koszykarskim do 2001 roku.
Także sportowcy indywidualni chwalą Argentyńczyka, czego przykładem są słowa i gesty szkockiego tenisisty Andy’ego Murraya. W półfinale turnieju Wimbledon Murray odniósł tryumf nad Francuzem Jo-Wilfriedem Tsongą. Radość okazał wznoszą palce wskazujące ku niebu, identycznie jak robi to Messi.
Jako fan FC Barcelony Murray ostatnio miał nawet powiedzieć, że gdyby na jeden dzień mógł stać się dowolnym sportowcem, to chętnie wszedłby w buty „Króla Leo”.
Żywe zainteresowanie Messim także poza sezonem chyba najbardziej dobitnie dowodzi, jak wielkiej klasy jest zawodnikiem. Chociaż zakłady bukmacherskie typują jako faworyta do mistrzostwa sezonu 2012/13 Real Madryt, to różnica jest marginalna.
Źródło: BleacherReport.com