Tito Vilanova uważa, że podniesienie poziomu gry Ceska i Alexisa do tego jaki prezentowali w ubiegłym sezonie jest nieodzowne. Zespół potrzebuje ich goli w czasie, gdy Villa będzie powracał do formy, a przyda się także odciążyć Messiego w kwestii zdobywania bramek.
Kiedy w presezonie trener Barçy zdecydował o tym, że do klubu nie przyjdzie żaden nowy napastnik, podjął wielkie ryzyko. Głównie dlatego, że wtedy jeszcze Villa nadal kurował się po złamaniu kości piszczelowej i tak naprawdę nie wiadomo było kiedy w ogóle będzie zdolny do gry. Jednak Tito zdecydował się postawić na zawodników, których ma w składzie, a tych zdolnych do gry w ataku nie jest wcale mało: Messi, Pedro, Tello (także Cuenca, który jednak także był już wtedy kontuzjowany) oraz dwaj gracze, którzy przybyli do zespołu rok temu: Cesc Fàbregas i Alexis Sánchez.
Vilanova, jako że nie mogło być inaczej, miał swój udział w sprowadzeniu do zespołu chilijskiego napastnika i pochodzącego z Arenys pomocnika, zwłaszcza, jeśli chodzi o tego drugiego. I to właśnie Fàbregasa Vilanova nazywał świetnym zawodnikiem. Warto przypomnieć, że obaj pamiętają się jeszcze z czasów, kiedy Tito prowadził kategorię wiekową Cadete, w której błyszczeli Cesc i Messi.
Katalońskiego pomocnika Tito pamięta, jako urodzonego zwycięzcę o wiecznym pragnieniu rywalizacji, jako piłkarza, który sprzeciwia się, kiedy nie może zagrać w meczu. Oczywiście przenosiny zawodnika do Londynu i występy w miejscowym Arsenalu potwierdziły tylko słowa Vilanovy i dały mu kolejne powody do komplementowania Ceska. Poprzedniego lata, kiedy Fabs nabrała już doświadczenia, Tito obdarzył go jeszcze większym zaufaniem niż kiedykolwiek wcześniej. Tak samo zaufał Alexisowi.
Ten kredyt zaufania musi zostać nadal utrzymany, jeśli Tito chce, aby obaj zawodnicy znów zdobywali gole, przede wszystkim teraz, kiedy z niecierpliwością oczekujemy już powrotu wielkiego Villi. Asturyjczyk doznał urazu w grudniu i pracuje już tylko nad powrotem do formy, jednak Tito nie zdecydował się na posłanie go do boju w meczu o wielką stawkę – Guaje nie zagrał ani w żadnym z dwóch spotkań o Superpuchar Hiszpanii, ani także w ligowym starciu z Valencią. Trener chce, aby Villa powracał do składu stopniowo, bez zbędnego pośpiechu. I tutaj właśnie wielkie znaczenie dla zespołu mają Alexis i Cesc.
Obaj są teraz tym bardziej ważni, jeśli spojrzymy na to ile pieniędzy zainwestował klub w każdego z nich. Za Ceska Sandro Rosell musiał wyłożyć 29 milionów euro plus 6 milionów euro zmiennych, do czego doszło także 5 milionów euro, których zrzekł się sam zawodnik z nowego wynagrodzenia, aby móc powrócić do Barçy. Za Alexisa natomiast Barcelona zapłaciła 26 milionów euro i 11,5 milionów euro zmiennych.
W każdym razie Tito Vilanova nie patrzy na wszystkie te kwoty, ale na przydatność, jaką nieśli obaj zawodnicy w swoich poprzednich klubach, która otworzyła im możliwość osiągnięcia sukcesu w Barcelonie. A to czy będą zdolni mieć wkład w taki sukces zależy głównie od zdobytych przez nich bramek. Każdy z nich jest w stanie zdobyć przynajmniej 10-15 goli w Lidze, co pozwoli Barcelonie konkurować z Madrytem, który ma w składzie Cristiano, Benzemę i Higuaína.
To co pozwala Tito nadal mieć zaufanie do tych zawodników to ich bezsprzecznie wielkie umiejętności, które mogą pozwolić im na zwiększenie poziomu swojej gry w drugim roku w Barcelonie. Obaj znają już lepiej styl gry zespołu, kolegów i specyfikę rozgrywek, w których udział bierze Barça.
Od każdego z nich oczekuje się jednak też i rozwoju mentalnościowego, zwłaszcza w przypadku Ceska, który ma grać wymiennie z Iniestą i Xavim w najważniejszej formacji Barcelony. Jeśli jeden z nich nie będzie mógł zagrać, czy to z decyzji trenera czy z innych powodów, Fàbregas będzie musiał być gotowy, aby w każdej chwili móc ich zastąpić z odpowiednią motywacją. Wtedy pojawią się gole.
W przypadku Alexisa natomiast zawodnik musi w końcu zakończyć dyskusje na temat tego czy jest napastnikiem nadającym się do gry na poziomie FC Barcelony. Aby to udowodnić, potrzebuje do tego bramek, bo takie jest właśnie jego zadanie, a tutaj sama praca i wysiłek niestety nie wystarczą.
Źródło: Mundo Deportivo