Juanma Lillo, jak to ujął jest „trenerem w oczekiwaniu”, obecnie bez żadnego celu. „Jest wiele ofert, ale na ten czas nic nie jest finalizowane”, podsumowuje. Wypowiedział sie on na temat kilka spraw związanych z FC Barceloną.
Pytanie: Czego się pan nauczył?
Odpowiedź: Widzieć jak się grało i kto grał. Jak świetna była drużyna Węgier z roku 1954. Zawodnicy tacy jak Piantoni (Francja) czy Farkas (Węgry). Że jeżeli, futbol absolutny kiedykolwiek istniał, nie zaczął się z drużyną holenderską w 1974, czy Zachodnich Niemiec w 1972. Wszyscy byli bardziej skupieni na stylu gry niż na własnych pozycjach. Teraz są cofnięci napastnicy, atakujący pomocnicy… Wielcy jak Eusebio, Di Stéfano, Pelé, Cruyff, Beckenbauer, czy Charlton… mieli jedną pozycję: na całym boisku.
P: Co z Gerdem Müllerem, zdetronizowanym przez Messiego?
O: Był czymś o wiele więcej, niż tylko strzelcem: namierzał powrót piłki, grał lepiej poza strefą bramkową niż w niej i rzadko, ale to bardzo rzadko był łapany na spalonych… Niemcy z 1972 roku byli najbliższą rzeczą do obecnego dziś składu Barçy.
P: Guardiola zawsze powtarza, że tak wiele się od pana nauczył.
O: Kontynuował holenderską filozofię gry, którą rozpoczął Laureano Ruiz. Potem nadeszła rewolucja Cruyffa. Należy pamiętać jaką cierpliwością dysponował wtedy Núñez wobec ciężkich początków tego projektu. Te i inne doświadczenia potwierdzają, że drużyny są coraz bardziej i bardziej podobne do swoich prezydentów.
P: Real Madryt, Florentino?
O: Rozmawialiśmy o moich doświadczeniach, a ja nie mam żadnych wiąrzących się z Realem Madryt. To oczywiste, że z Pepem gracze udoskonalili się pod względem jakości, dał im narzędzia i umiejętności, z których będą mogli korzystać przez całe życie. Trenerzy Barcelony pracowali wspólnie na to, by wyprodukować typ piłkarza, który jest bardzo łatwo rozpoznawalny.
Źródło: Marca.com