Barça popełniła kilka grzechów, których nie można powtórzyć. Był to prawdopodobnie jeden z najgorszych meczów w Lidze Mistrzów na przestrzeni kilku ostatnich lat.
Chłodna analiza meczowa wykazała problemy oraz opracowała ich rozwiązania. Barcelona powinna zapomnieć o żałosnych czynnikach takich jak stan murawy czy błędy arbitra i skupić się na poprawie.
Zwycięstwo w rewanżu jest możliwe. Pod warunkiem, że sztab szkoleniowy użyje środków zaradczych dla ofensywy oraz wyeliminuje rozbieżności w defensywie, które miały swoje miejsce w meczu z Milanem.
Brak okazji
Jedną czy drugą stroną, poprzez kombinacje krótkich podań czy strzałów należy tworzyć okazje (których deficyt został przedstawiony na San Siro) i strzelać (również jeden z defektów w ostatnim meczu, gdzie wiele okazji na zdobycie bramki było marnowanych).
Wiele bezpiecznych, poziomych podań
Tak, jak to ma miejsce w wielu innych meczach Barcy, przeciwnik twardo krył środek ataku, co zmusiło graczy do wymiany wielu poziomych podań zamiast grać bardziej prostopadle i konsekwentnie szukać miejsce do wykonania ataku.
Zwroty akcji w niebezpiecznych strefach
Zespół często padał ofiarą nagłych zwrotów akcji w strefach, które owocowały nagłymi kontratakami, przy złym rozstawieniu defensywy Barçy. Drużyna była niedokładna na niemal wszystkich liniach od Valdésa, aż po Andrésa Iniestę.
Abbiati nie przetestowany nawet raz
Okazjonalnie wybuchają debaty na temat tego, czy Katalończycy powinni częściej uderzać z daleka na bramkę rywala. Faktycznie, przeciwko Milanowi zawodnicy chybiali… ale z daleka i z bliska. Barça nie zdawała sobie sprawy, że może próbować dalekich strzałów, aż do 76 minuty, w której swojego szczęścia próbował Iniesta. Abbiati był jednak jedynie obserwatorem.
Tym razem Leo nie przykrył błędów
W niektórych z ostatnich meczów (w Granadzie, bez patrzenia bardziej wstecz), indywidualne akcje Leo Messiego rozwiązywały sprawy. Ostatnie poczynania Barçy również nie należały do najlepszych. W Mediolanie również były bardzo złe, z tą różnicą, że tym razem Messi nie uratował zespołu.
Brak postępu w reagowaniu
Apatia sięgnęła także zawodników na ławce rezerwowych, wpłynęła na decyzje, które nie wpłynęły na poprawienie wyniku meczu. Nie było żadnych taktycznych czy pozycyjnych zmian i w zasadzie jedyną zmianą była ta na linii Alexis – Cesc. Zejście z boiska Puyola i zastąpienie go Javierem Mascherano znikomo wpłynęło na poprawę gry Barçy.
Złe akcje „jeden na jednego”
Nie było szans w starciach z zawodnikami Milanu. Ani Messi, krótko pilnowany przez trzech zawodników w każdej sytuacji, ani Iniesta, szczególnie na lewej stronie, nie oddali dawki polotu jaki prezentują w praktycznie każdym innym spotkaniu FC Barcelony.
Wolny ruch piłki po kartoflanej murawie
Barça nie była w stanie przekazywać piłki w tak szybkim tempie jak to robi zazwyczaj. Tempo było męczącą domeną Barçy, bez zwyczajowej żywotności, co ułatwiało rywalom przewidywać i blokować ruchy zawodników z Katalonii. Prawdą jest, że trawa na murawie przypominała kartoflisko, ale to klub konsekwentnie, raz po raz poruszał piłkę w zbyt wolnym tempie.
Brak wsparcia w obronie
Przy obydwóch bramkach, zarówno Boatenga jak i Muntariego, byli oni sami, bez jakiegokolwiek oporu ze strony defensywy. Drużynie brakowało wsparcia w obronie ze strony pozostałych zawodników, przy większości kontrataków po stratach. Barça została przeważona licznymi oczywistymi zagrywkami defensywnymi, które dawały okazję drużynie Rossonerich.
Brak intensywności
Pomimo rozgrywania meczu wysokiej wagi, meczu Ligi Mistrzów, najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywek klubowych, zespół dał oglądającym wrażenie gry bez jakiegokolwiek napięcia i nie wielkiej intensywności. Jest to fakt, do którego przyznawali się nawet sami zawodnicy, podczas konferencji prasowych. W takich spotkaniach należy zawsze dawać z siebie 200% możliwości i grać tak intensywnie jak tylko się da.
Źróło: MundoDeportivo.com