Dziewięć wyników, jakie osiągała FC Barcelona w erze Guardioli, da jutro awans katalońskiemu zespołowi. Pięć z nich doprowadzi do dogrywki, a pozostałe czternaście pozwoli na dalszą grę w rozgrywkach AC Milanowi.
Od sezonu 2008/09 FC Barcelona osiągała bardzo dobre wyniki na Camp Nou w Lidze Mistrzów. Od tego czasu aż do dziś, piłkarze katalońskiego zepsołu wygrali 19 razy (67,8%), 7 razy zremisowali (25%), a tylko zaledwie 2 razy przegrali (7,2%).
Jednak w tym momencie warto zaznaczyć, że pozytywny wynik odniesiony na Camp Nou nie zawsze dawał awans FC Barcelonie. Tak miało miejsce w starciu z Interem Mediolan, kiedy to w stolicy Katalonii było 1-0 po golu Piqué, ale na San Siro górą byli Włosi (3-1).
Utrzymanie przy życiu
Aż czternaście z ostatnich wyników da utrzymanie przy życiu FC Barcelonie (dziewięć da awans, a pięć dogrywkę lub ewentualnie karne). Katalończycy na własnym stadionie przegrali jedynie z Szachtarem Donieck w sezonie 2008/09 (2-3) oraz Rubinem Kazeń w 2009/10 (1-2). Obie bez konsekwencji.
W piątek odbędzie się w Nyonie losowanie kolejnych faz Ligi Mistrzów. Jeżeli FC Barcelona chce znaleźć się tam jutrzejszego dnia nie może pozwolić sobie na utratę żadnej bramki. Jeden gol wiążę się z potrzebą strzelenia aż czterech. Nie będzie to łatwe zadanie patrząc na statystyki. W ostatnich 28 spotkaniach, FC Barcelona zachowywała czyste konto w zaledwie dwunastu.
Wyniki dla wiary
Każdy z nas pamięta spotkanie z Bayerem Leverkusen i 7-1 po pięciu bramkach Leo Messiego i zapewne każdy oddałby wszystko, aby taki wynik powtórzył się jutro. Jednakże w ostatnich czterech sezonach miało miejsce więcej takich golead, która dałyby jutro awans FC Barcelonie.
Sezon 2008/09 niesie ze sobą trzy wysokie prowadzenia FC Barcelony: 4-0 z Wisłą Kraków, 5-2 z Olympique Lyon oraz 4-0 z Bayernem Monachium. Kolejny sezon to dwie goleady: 4-0 ze Stuttgartem i 4-1 z Arsenalem Londyn. W 2010/11 wyniki 5-1 musieli znieść zawodnicy Panathinaikosu oraz Szachtara. W poprzednim roku mogliśmy być świadkami 4-0 z BATE i 7-1 z Bayerem.
Źródło: Sport.es