Żeby móc awansować do ćwierćfinału rozgrywek Ligi Mistrzów, Barça zamierza zagrać dokładnie tak jak lubi: podanie, pressing, strzał…
Sposób ten jest bardzo prosty. Wystarczy spojrzeć na mecz Realu Madryt z FC Barceloną z ubiegłego tygodnia, żeby znaleźć odpowiedź na Milan.
Powrót do podstaw
Kiedy słyszy się ekspertów dumających na temat powrotu do korzeni jako rozwiązania Barçy, na myśl przychodzą ostatnie mecze, w których wydaje się, że zespół zapomniał o elementarnych podstawach. Niejednokrotnie wyjaśniane było podejście i wyższość Pepa Guardioli. Drużyny przeciwne często panikowały w obliczu obrony własnego pola karnego większością drużyny na wskutek wysokiego pressingu. Starały się zredukować wolne miejsca do minimum, chronić bramkarza oraz unikać zderzeń z Katalończykami, które mogły skutkować w groźnymi rzutami wolnymi, kartkami, czy też nawet rzutem karnym. Atak Barçy stale, do złudzenia przypominał atak drużyny piłki ręcznej. Dziś, z Tito Vilanovą za sterami, pod tym względem nic się nie zmieniło.
Żeby przejść dziesięciu czy jedenastu piłkarzy stojących w obrębie swojego pola karnego, zawsze za piłką, trzeba umieć grać zespołowo. Barça tak właśnie grała i dlatego zdobywała tak wiele tytułów, żeby stać się potem najlepszą drużyną XXI wieku i utrzymać status światowej klasy zespołu. Co da zatem powrót do podstaw? Jak zwykle mechanizmy skutecznego ataku oraz dobry pressing po stracie piłki, wykorzystanie graczy na stronach, dynamiczne rozgrywanie w środku pola z włączeniem zawodników drugiej linii, indywidualną inspirację dla lepszej koncentracji w grze, nastawianie, motywację, większą szybkość gry piłką… i jeszcze jedno: głębię. To by było na tyle.
Plusy ostatniego El Clásico
Zaledwie kilka pozytywnych wniosków można wysnuć z sobotniej porażki z Realem Madryt. Wybierzemy tylko jedną: zagrywkę na remis, konkretnie zagranie Messiego z 18 minuty spotkania. Był to czysty, prosty ruch w stronę bramki Argentyńczyka, obsłużonego przez Daniego Alvesa. Messi przyjął piłkę, zmierzył się z obrońcą i pokonał Diego Lópeza. Na nieszczęście stało się tak zaledwie 3 razy (w 16 i 35 minucie przez samego Leo oraz w 22 przez Jordiego Albę). Te trzy razy wykorzystane w meczu z Milanem, przełożone na gole wystarczyłyby do awansu.
To prawda, że obrońcy Realu Madryt grali lepiej od Włochów ale tu kluczem do zwycięstwa będzie wzrost piłkarzy Barçy ponad normę w każdym systemie gry, a głównie w wykorzystaniu wolnych pozycji w obrębie defensywy przeciwnika. Żaden zespół nie wykorzystuje ruchów obrony tak komfortowo, przy czym posiadanie piłki staje się nieszkodliwe (na San Siro posiadanie wynosiło 66%) i przy tak słabym zajmowaniu pola okazało się najgorszą możliwą wersją znanej dobrze każdemu tiki-taki, która tworzy atak podobny do ofensywy szczypiornistów.
Znaleźć lukę w defensywie Milanu
Na San Siro Milan zagrał czterema obrońcami (Abate, Mexésem, Zapatą i Constantem) rozmieszczonymi na skraju pola karnego broniąc przy tym blisko flanek boiska, skąd w łatwy sposób mogli grać do Boatenga i El Shaarawy. Wtedy ostatnią linię tworzyło sześciu zawodników plus pomoc, zbudowana z Ambrosiniego oraz Montolivo i Muntariego przyklejonych do jego pleców. Abbiati miał zatem do swojej dyspozycji dzięwięciu obrońców. Katalończycy bezsilnie biegali dookoła nich, ponieważ nie byli w stanie znaleźć żadnej wolnej przestrzeni, na której mogliby spróbować ataku. Ale jak ją znaleźć?
Należy w tej sytuacji wyobrazić sobie Xaviego Hernándeza z piłką, rozglądającego się dookoła próbując zagrać do jednego z kolegów na boisku. Jeśli nikt nie będzie się ruszał, podania wszerz boiska staną się kompletnie bezskuteczne, ponieważ nikt nie wbije się przed bramkę Milanu i nie stworzy bezpośredniego zagrożenia. Pierwszym założeniem jest biegać i wychodzić na wolne pole, tak jak to zrobił Messi na Bernabéu.
Jeśli przed ruchem na przód defensywa nie zdąży zareagować w porę, napastnik znajdzie się na wprost bramki rywala. Trzeba do tego stworzyć korytarz, czy to z drugiej linii (tak jak to genialnie robili Xavi czy Cesc) czy przez partnera z ataku. Wówczas z łatwością uda się wpaść w pole karne (mistrzem w tym fachu jest Leo Messi). Żeby tego dokonać potrzebny jest jednak pierwszy ruch.
Piłka na prawym skrzydle. Próba wykonania niemożliwego podania, ponieważ środkowy napastnik jest kompletnie otoczony przez defensywę rywala. Nowe rozwiązanie: podanie po przekątnej z wejściem po przeciwnej stronie, dzięki czemu stworzona zostanie dwukrotnie większa przestrzeń dla atakującego zawodnika.
Z tak dużym ruchem, Milan otworzy swoją defensywę, ponieważ, jeszcze raz, jeśli nieustannie zmieniający pozycję gracze Barçy spowoduję zamieszanie i dezorientację we włoskich szeregach, a dzięki temu jeden z piłkarzy może znaleźć się naprzeciwko Abbiattiego. Z lukami, precyzyjnymi podaniami od Xaviego, skuteczność Iniesty i Messiego w środku jest zabójcza.
We wszystkich przykładach i tysiącu więcej jakie można tylko wymyślić, istotną częścią jest potrzeba ruchu do stworzenia miejsca dla siebie lub ruchu w stronę partnera i stworzenia przestrzeni do gry dla niego. Oczywiście, przy tym potrzebna jest największa uwaga graczy czekających, nie uczestniczących w akcji, do ewentualnego wsparcia w odpowiednim momencie.
Messi kluczem
Poprzez cały proces, kluczową figurą jest Messi, ponieważ to jego osoba jest stale monitorowana przez nie mniej niż dwóch rywali. Ruchy Messiego straszą tak bardzo, że Barça powinna wykorzystać to na swoją korzyść. Pelé w swojej biografii twierdzi, że kiedy on grał i był numerem jeden na świecie, tak jak Leo teraz, przyjmował niesamowite ciosy i kopnięcia zewsząd. Z początku ulegał, ponieważ rzadko kiedy dochodził do kontaktu z piłką, ale w końcu nauczył się grać z „mniejszą ilością, a większą jakością piłki”. Co to oznacza? Oznacza to, że musiał grać bliżej pola karnego. Wówczas otrzymywał mniej piłek, ale te, które do niego dochodziły były genialne, ponieważ obrona nie mogła ryzykować błędu skutkującego rzutem karnym. Dzięki temu Brazylijczyk dawał większy wkład w sukcesy jego zespołów. Wszystkie swoje strzelone bramki Pelé tłumaczy tym, że podczas meczów częściej myślał, a rzadziej biegał.
Czy teoria Pelé jest przydatna Messiemu? Oczywiście, jeśli jego stałe ruchy będą tworzone tak, że będzie on mógł otrzymywać piłki regularnie, ponieważ Argentyńczyk nie lubi stać bezczynnie podczas spotkania, wyczekując jedynie na podania od kolegów z pomocy. Tak więc, jeśli Messi powinien grać na bardziej wysuniętej pozycji, to czy jest tym który powinien tworzyć miejsce i luki, o których wspominano wcześniej, dla innych? Czasem tak, ponieważ nikt lepiej od niego nie wykorzystuje akcji sam na sam z bramkarzem, ale nie należy uznawać tego za zasadę. Co więcej, Messi jest świetnym ekspertem futbolu, który czyta grę defensywy rywala i gra znacznie bezpieczniej tworząc przewagę, niż szukając wolnego pola.
Orzeł czy reszka
Niech nikt nie myśli, że głębia, o której była mowa wcześniej jest nową koncepcją obecnego składu FC Barcelony. Przeciwko Milanowi, musiałoby to bardzo wyczerpać drużynę. Dlatego też, linia do sukcesu jest bardzo prosta. Został jeszcze tylko jeden dzień na wejście do tunelu do przeszłości i powrót do korzeni.
Kolejny rzut monetą odbędzie się we wtorek 12 marca na Camp Nou w meczu przeciwko włoskiemu Milanowi. Dojść może do odrodzenia albo śmierci w morzu wątpliwości. Jeśli drużyna jest szczera, co do swojego stylu gry, będzie to miało swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Obecnie cały zespół ciężko pracuje na odzyskanie wiary swoich kibiców.
Źródło: Sport.es