W idealnym świecie, Gerardo Martino, nie trenowałby FC Barcelony w tym sezonie. Zważywszy, że większość największych europejskich klubów sięgała tego lata po nowych trenerów z punktu widzenia czysto piłkarskiego, a Barcelona musiała włączyć do klubu nowego trenera w związku z problemami zdrowotnymi Tito Vilanovy.
Zarys FC Barcelony
Uczyniło to zadanie trenera Martino nieco skomplikowanym, ponieważ tego lata miała miejsce debata odnośnie potrzeby ewolucji stylu gry FC Barcelony. Tata nie został powołany, ponieważ jego poprzednik zawiódł, ale dlatego, iż zwyczajnie nie był w stanie dalej wykonywać swojej pracy.
Niemożliwym jest, jednak, zignorować dwu-meczową porażkę 0:7 z Bayernem Monachium w półfinałach ostatniej edycji Ligi Mistrzów . To był dość zaskakujący wynik, a sposób w jaki Duma Katalonii została ograna w obu spotkaniach był prawdziwym szokiem. Wtedy zaczęły rodzić się pytania. Czy klub był zbyt przywiązany do swojego stylu gry?
W trakcie przygotowań do tego starcia, wielu zapowiadało je jako mecz podobnych stylów. Czy Bayern był w stanie przewyższyć Barcelonę jej własną grą? W tym przypadku, Barcelona zdecydowała, że najlepszą odpowiedzią będzie po prostu być lepszym w tiki-tace, niż spróbować poszerzyć swoje podejście. W końcu, Bayern zasadniczo odsłonił tradycyjne niedociągnięcia Barçy – brak odpowiedniego wzrostu przy stałych fragmentach gry, brak siły fizycznej przy bezpośrednich starciach i wrażliwość na kontrataki skrzydłami. Zakwestionowanie obsesji tiki-taką było całkowicie na fair.
Obawy dotyczące zdrowia Tito Vilanovy jednakże muszą także być analizowane przy tej klęsce. Futbol jest bardzo dobry w zapamiętywaniu tych niefortunnych sytuacji z hasłami na koszulkach, czy planowanymi minutami oklasków. Zaskakujące jest to jak rzadko po porażce z Bayernem wspominana była trzy miesięczna absencja Vilanovy. Być może to dlatego, że jego problemy zdrowotne są poważniejsze, niż ich wpływ na mecz piłki nożnej. I takie oczywiście były. On jednak wrócił na ławkę na czas półfinału.
Jednakże, klub działający bez trenera w tak znaczącym czasie jest dużym, dużym ciosem. Utrata intensywności i skupienia była nieunikniona, zwłaszcza, że Jordi Roura (który, co musi być powiedziane, nie przejawiał chęci do pracy w charakterze pierwszego trenera) wydawał się nieudolnym zastępcą. Forma Bayernu nie powinna być zaniżana, ale być może rozważmy ten wynik jako anomalię z perspektywy Barçy: oni wcale nie byli gorsi od mistrzów europy aż o 7 goli. Nie mniej, kluby piłkarskie musiały zawsze uczyć się właśnie na takich dotkliwych porażkach, a taktyka Barcelony musiała zostać zróżnicowana.
Zaplecze Martino
Barcelona wyraźnie chciała mianować kogoś zdolnego do objęcia podstawowego stylu gry klubu: posiadania piłki, pressingu, ustawienia 4-3-3. Najwyraźniejszym związkiem pomiędzy Gerardo Martino i Pepem Guardiolą jest ich szacunek dla Marcelo Bielsy.
Ed Maylon z Daily Mirror napisał, że „Martino jest wspaniałym trenerem, którego styl doskonale nadaje się do klubu na Camp Nou… jego styl jest bardziej zrównoważony, niż jego mentora (Bielsy), który jest w terminologii piłkarskiej zasadniczo fundamentalistyczny, a jego podobieństwa do Barcelony Pepa są znacznie bardziej istotne, niż Bielsy w Athletic Bilbao… pod wieloma względami, jego Newells było jak Barcelona, ale bez takiego budżetu”.
Dla tych, jednak, którzy nie są zaznajomieni z południowoamerykańskim klubem piłkarskim, Martino zasłynął bardziej z prowadzenia Paragwaju podczas Mistrzostw Świata 2010 i Pucharu Ameryki 2011. W tych turniejach Paragwaj grał ekstremalnie defensywnie, futbolem reakcyjnym, aczkolwiek doszedł dalej, niż miało to sens na papierze. Wywołał nie mały strach u Hiszpanów w ćwierćfinałach Mistrzostw Świata pudłując z rzutu karnego w drugiej połowie meczu, który zakończył się wynikiem 0:0.
Jeszcze bardziej niezwykły był występ Paragwajczyków w Pucharze Ameryki, gdzie udało im się dotrzeć do finału po pięciu kolejnych remisach. Zostali kompletnie przewyższeni przez Urugwaj w finale, byli ofiarami ciężkiego pressingu przeciwnika wysoko na swojej połowie, ale było coś godnego podziwu w sposobie oszlifowania wyniku spotkania. Wyraźnie, Martino nie ma zamiaru grać w ten sposób w Barcelonie, ale można być pewnym, że Guradiola, czy Vilanova nigdy nie wystawiliby tak defensywnego zespołu do gry.
„Martino coś udowodnił podczas rocznego okresu, w którym Paragwaj nudził neutralnych i często złościł przeciwników”, mówi Rupert Fryer w SouthAmericanFootball. „Pokazał inną cięciwę swojego łuku. Umiejętność adaptacji. To, że był trenerem, który mógł wyjść o krok poza swoje korzenie kiedy tego trzeba”. Martino jest z natury bardziej pragmatyczny, niż jego poprzednicy.
Zmiana stylu?
W składzie Barcelony zaistniały jedynie niewielkie zmiany – przyjechał Neymar, podczas gdy David Villa, Thiago Alcantara i Abidal (przy czym żaden z nich nie zagrał w poprzednim sezonie więcej, niż 17 ligowych spotkań) odeszli. Jest to jednak dalej ekstremalnie znajomy skład, a bardziej, niż skupiać się na wkładzie Neymara, ludzie zainteresowani są filozofią Martino.
Debata stała się szczególnie żarliwa po zwycięstwie 4:0 nad Rayo Vallecano w ubiegłym miesiącu. Rezultat wyraźnie nie był problemem, ale posiadanie piłki już tak. Rayo pokonało pod tym względem Barcelonę notując 54%. Według statystyk był to pierwszy raz od czasu jeszcze z przed ery Guardioli.
To wyraźnie nie powstrzymało Barçy. Pedro Rodriguez strzelił gola wynikającego z czystego kontrataku, który wywołał reakcję nawet u trenera Realu Madryt, Carlo Ancelottiego. „Zaskakującym było widzieć Barcelonę w kontrataku”, powiedział. Był to dość nijaki komentarz, który stał się ciekawy, ponieważ tak mało znaczący gol wywołał zaskoczenie i komentarz trenera rywali.
Pomimo utrzymywania najlepszego wyniku posiadania piłki od pięciu lat, Barcelona cieszy się coraz mniej z gry piłką. Jeżeli to wydaje się sprzecznością – podawanie wciąż jest skuteczne, ale nie ma go już tyle – to widać wyraźnie, że prawdziwym problemem jest niemoc w szybkim odzyskiwaniu piłki.
Spojrzenie na piłkarzy
Gerard Piqué zauważył pewną zmianę pod wodzą Martino: „Przez ostatnie lata pracowaliśmy z trenerami, którzy byli wychowankami klubu, najpierw Pep, potem Tito i mieliśmy skłonność do stosowania się do naszego stylu gry do stopnia, w którym niemalże staliśmy się jego niewolnikami”. „Teraz z zewnątrz przyszedł Tata. Wyznaje tą samą filozofię gry, utrzymywania się przy piłce, ale ma także inne opcje w zanadrzu i to dobra rzecz, ponieważ mamy teraz różne alternatywy. Jeżeli grany będzie pressing nie ma nic złego w długiej piłce od czasu do czasu. To może zmienić tempo gry i pozwolić nam odetchnąć”, dokończył obrońca.
„Jeżeli możemy kontratakować, to warto próbować”, powiedział Cesc. „Pracujemy nad tym by poprawić kilka rzeczy. Musimy odczytywać mecze tak jak wymaga tego od nas trener”.
„Im więcej mamy możliwości, tym lepiej”, stwierdził Leo Messi. „Będą dni, kiedy lepiej będzie utrzymywać się przy piłce i poruszać z nią po całym boisku, a będą takie, kiedy lepiej będzie zaparkować w naszym polu karnym autobus i czekać na możliwość kontrataku”.
Niektórzy byli całkiem nieźle rozzłoszczeni faktem, że Barcelona przegrała w bitwie o posiadanie piłki na rzecz Rayo. W Marce, Emilinao Contreras zadał pięć pytań odnośnie stylu gry Martino. „Dlaczego Blaugrana, której mecze bazowały na posiadaniu piłki, częściowo rezygnuje z tego, co definiowało jej tożsamość i dało tak wielką chwałę? Dlaczego Iniesta i Xavi są mniej ważni, niż kiedykolwiek?”. Warto wskazać, że przy pokonaniu Barcelony, Rayo wykonało większość podań w głębi boiska.
Tożsamość
W celu dobrego zrozumienia dlaczego Barcelona nie jest tak ideologiczna pod wodzą Martino, najpierw należy przypomnieć sobie dobrze jak działał jej poprzedni system. Był rezultatem sukcesji całkiem nadzwyczajnych okoliczności, pozwalających klubowi na stanie się bardziej rotowalnym w pojedynczych tożsamościach, niż jakikolwiek inny klub obecnej ery.
Rozpoczęło się to oczywiście od Guardioli – Katalończyka, który dorastał jako kibic Barcelony, był podawaczem piłek na Camp Nou i został powołany do gry w pierwszym zespole w bardzo młodym wieku przez Johana Cruyffa i któremu powiedziano, żeby skupił się głównie na utrzymywaniu piłki głęboko w defensywnej pomocy. Z rozwojem swojej kariery kontynuował opowiadanie o swojej wierze w futbol podań. Kiedy zaczął pracę w klubie w charakterze trenera przez rok zajmował się Barceloną B, gdzie miał za zadanie rozwinąć swoją wiarę z drużyną i skąd przyniósł kilku piłkarzy do pierwszej drużyny, takich jak Pedro, czy Sergio Busquets.
Pierwszą drużynę nafaszerował wychowankami La Masii. Obrońcami, całą pomocą i ofensywą. Trójka z ataku, najważniejsza część strony podającej, nie była tylko częścią szkółki, ale zawodnikami, którzy uważali Guardiolę za jednego ze swoich idoli. Cesc powrócił z Arsenalu, żeby wypełnić długo oczekiwane pragnienie założenia koszulki z numerem 4 w barwach Dumy Katalonii. Vilanova, inny absolwent La Masii, jako asystent Guardioli był w idealnym położeniu do kontynuacji tej pracy.
Wszyscy wiemy jedno – wszyscy czytaliśmy o tym setki razy przez ostatnie pięć lat. Nie można jednak celebrować tożsamości Barcelony przez kultywację tak niezwykłego zestawu okoliczności przez dekady, a potem dziwić się, dlaczego outsider z Argentyny bez wcześniejszego doświadczenia w hiszpańskim futbolu nie jest skłonny do pokładania w nich empatii. Dziesięć, dwadzieścia, a nawet trzydzieści lat może potrwać zanim okoliczności będą mogły oznaczać, że jeden klub może być tak ekstremalny jak ten z czasu Pepa Guardioli w Barcelonie. Tata Martino nadal skupia się na sile Blaugrany, ale nie może być kimś, kim nie jest.
„Macie trenera, który nie jest ani wychowankiem La Masii, ani Holendrem”, jak to w prosty sposób ujął Martino.
Defensywa
Jedynym z obszarów, w którym Martino bezapelacyjnie podążał śladami Guardioli i Vilanovy był brak chęci podpisania nowego środkowego obrońcy. Poprzedni trenerzy polegali na pomocnikach takich jak Javier Mascherano, Alex Song i Sergio Busquets, którzy wypełniali luki, ale patrząc na nie równą formę Gerarda Piqué, borykanie się z kontuzjami Carlesa Puyola i odejście Érica Abidala można być zakończonym taką, a nie inną decyzją.
W pewien sposób jest to przyjemne, jak twierdzą niektórzy, że Barça kontynuuje inwestowanie w swoje siły bardziej, niż w pozbywanie się swoich słabości. Jest to bardziej interesujące z taktycznego punktu widzenia. Jednakże, z czasem coraz bardziej wygląda to jak zaniedbanie i słabe zarządzanie, zwłaszcza jeśli mówi się np. o debiutanckim sezonie Alexa Songa. Rozwój Marca Bartry jest natomiast aspektem pozytywnym tych działań.
Mimo to, nikt nie wyobraża sobie sytuacji, w której na tyłach nie ma izolacji. Należy to rozważyć w relacji do całkowitego stylu gry Barcelony. Klub nie szczególnie potrzebował środkowego obrońcy, kiedy jego odbiór piłki i pressing były w najlepszej fazie. Argument Guardioli dotyczący tego, że pomocnik mógł w pełni sprawnie wykonywać to zadanie – ponieważ Barcelona grała tak wysoko na połowie przeciwnika, obrońcy mogli swobodnie większość czasu spędzać na połowie boiska i obrona polegała na grze pozycyjnej, zwrotach i biegu – miała tu całkowity sens.
Jednakże, słabość środkowej części defensywy była podkreślana zawsze, kiedy pressing nie był dosyć intensywny, a podania nie były tak dominujące jak zwykle. Jeżeli Martino jest czasami chętny do oddania posiadania piłki i jest w gotów opierać się pressingowi, jak to było w meczu z Rayo, kolejny obrońca jest potrzebny. W ten sam sposób, wielu wierzy, że Barcelona czasami potrzebuje planu B z przodu. Kiedy sprawy nie idą tak jak powinny z przodu, z tyłu potrzebny jest środkowy obrońca, który wcieli w życie plan B.
Pressing
Tak więc, musimy rozważyć jak bardzo Barcelona gra pressingiem. Martino w Argentynie preferował ciężki pressing, a pośród sugestii gwiazdy Barcelony stała się ona bardziej leniwa. W lecie Martino przyznał, że „rozpoczynanie pressingu przez Messiego jest bardzo ważne dla drużyny.
Paco Remez, trener Rayo Vallecano, stwierdził jednak, że wyższość w posiadaniu piłki przez jego drużynę w ostatnim starciu wynikało z braku chęci podjęcia pressingu przez przeciwnika. Gerardo Martino przyznał się do większej wszechstronność jeśli chodzi o pressing. „Kiedy przeciwnik się broni i wykorzystuje długie podania ciężko jest wywierać pressing i ważne jest, żeby zbierać drugą piłkę”, tłumaczył.
„Pressing jest czymś, na czym się trenuje, ale polega on także na motywacji i przekonaniach zawodników”, mówił innym razem. Pod wodzą Guardioli, drużyna często wydawała się tracić siły na wiosnę, a w kilku przypadkach późniejszej fazy Ligi Mistrzów sprawiała wrażenie wykończonej. Czy Barcelona może grać pressingiem w nieskończoność? Jonathan Wilson sugeruje, że „ta trwająca trzy lata zasada wydaje się pasować szczególnie do zespołów, które grają ciężkim pressingiem”, a podczas gdy Barcelona wygrała ligę pod wodzą Vilanovy w swoim piątym sezonie tej ery, nastąpił wyraźny spadek w ich czwartej kampanii, ostatniej Guardioli. Wygląda na to, że Barcelona w niektórych przypadkach będzie grała ciężkim pressingiem, a w innych stanie się bardziej pasywna.
Podniebne problemy
To oznacza, że Barcelona będzie bardziej uległa w grze w powietrzu. Jej słabość w tym aspekcie była szczególnie widoczna w zwycięstwie 3:2 nad Sevillą na Camp Nou, gdzie Barça wyglądała na niezwykle podatną na stałe fragmenty gry. Taki sam wynik miał miejsce jeszcze w meczu z Valencią, gdzie Helder Postiga dwukrotnie trafiał do siatki Katalończyków – raz z woleja po górnym podaniu, a drugi głową w kierunku bliższego słupka.
Te incydenty odkryły braki we wzroście w defensywie, ale także postawiły pytania odnośnie tego, dlaczego Martino odsunął się od poprzedniego systemu krycia strefami przy rzutach rożnych na korzyść krycia jeden na jednego.
Problemem nie jest to, że podupadła statystyka wygranych pojedynków powietrznych – która jest w zasadzie cały czas w normie – ale fakt, że wzrosła ilość koniecznych rywalizacji tego typu. W porównaniu do ostatniego sezonu Guardioli została niemal podwojona.
Kombinacja trzech czynników – (a) rosnąca skłonność do bezczynnego czekania, (b) brak inwestycji w środek defensywy oraz (c) zmiana w systemie krycia – oznacza, że Barcelona spędzi więcej czasu w defensywie, niż miało to miejsce za Guardioli, czy Vilanovy, a także prawdopodobnie będzie bardziej podatna na stratę goli. Victor Valdés, jednakże, jak do tej pory prezentuje znakomitą formę.
Pomoc
Sergio Busquets jest chyba drugim najbardziej stałym w swoich dobrych występach piłkarzem (po tym oczywistym) i jak dotąd w tym sezonie jego gra była bezbłędna. Wydaje się odgrywać różne role w różnych spotkaniach: w zwycięstwie 4:1 nad Realem Sociedad ustawiał się głównie głęboko, prawie jako trzeci środkowy pomocnik – częściowo dlatego, że Sociedad gra systemem, który prawie używa dwóch napastników, co jest stosunkowo rzadkim przypadkiem w La Liga. Jednakże, nie zmusiło Barcelony do przejścia na ustawienie 3-4-3, tak jak to robili przeważnie pod wodzą Guardioli – co wydaje się oczywiste biorąc pod uwagę jego przeszłość jako piłkarza o charakterze defensywnym.
W innych przypadkach kluczowy okazał się jego pressing. W zwycięstwie 3:2 nad Valencią, dla przykładu, wygrał piłkę wysoko i wystawił ją kapitalnie Neymarowi, na którym ostatecznie odgwizdano niesłusznego spalonego. Tego samego dokonał nieco później pozwalając Cescowi na podanie do Messiego, który otworzył wynik spotkania. Przeciwko Sevilli znalazł się w zaawansowanej pozycji na przejęcia czego rezultatem był początek akcji Iniesty i Alvesa, która również zakończyła się golem. Nawet w tym meczu, w którym nastawiony był defensywnie odnalazł się w urywaniu szybkich podań i mocnego strzału w siatkę z dużej odległości.
Był kluczowym piłkarzem w dwóch aspektach – ochrony środkowej pomocy i wsparciu swoich kolegów przed nim. Nikt nie jest tak inteligentny na tej pozycji jak on.
Jeżeli Contreras pyta (dziennikarz Marca) dlaczego Xavi i Iniesta stali się mniej ważni pod wodzą Martino – i załóżmy tutaj na chwilę, że ta analiza jest poprawna – oczywistą odpowiedzią jest, że nie grają oni obecnie na poziomie do jakiego wszystkich przyzwyczaili. Forma Iniesty wciąż jest bardzo dobra – w zasadzie, w ubiegłym sezonie jego statystyka asyst przebiła się przez dach.
Xavi, z drugiej strony, nie jest już sobą. Wciąż jest doskonałym piłkarzem i prawdopodobnie dalej światowej klasy zawodnikiem, ale jego forma z lat 2008, 2011 była nadzwyczajna – jego dominacja w wielkich meczach była bezprecedensowa. W 2009 roku, przykładowo, pojechał na Bernabéu, wykonał największą ilość udanych podań i zaliczył 4 asysty w zwycięskim 6:2 meczu. Prawie powtórzył to osiągnięcie rok później, kiedy Iker Casillas pokonał dwa razy Messiego w dwóch sytuacjach jeden na jednego i zamiast czterech zaliczył tylko dwie asysty w wygranym 2:0 meczu. W 2010 roku, w półfinale Mistrzostw Świata przeciwko Niemcom wykonał najwięcej podań, przebiegł najwięcej i zaliczył asystę przy jedynym golu. To tylko trzy przykłady, ale zdarzało się to regularnie w wielu ważnych meczach.
To z pewnością dlatego Martino pokłada mniej wiary w podawanie piłki podczas meczu. W prawdzie, jest to chyba moment, w którym Xavi powinien powoli ustępować miejsca i oddawać miejsce swojemu następcy – w tej kwestii sprawy nie toczą się jednak najlepiej. Nierównomierna forma Cesca przez ostatnie dwa lata i uczucie, że wyznaje on nieco anarchistyczną opcję taktyczną (w kontraście do bardzo zdyscyplinowanej, skupiającej się na skrupulatnych podaniach taktyki Xaviego) oznacza, że nie jest on najlepszym zastępcą.
Sytuacja Thiago Alcântary została źle przeprowadzona co najmniej pod jednym względem i zamiast stać się przyszłą gwiazdą Barcelony w pomocy, jest kolejnym wspaniałym pomocnikiem Pepa Guardioli w Bayernie. Biorąc pod uwagę, brak wpływu Songa (który teoretycznie mógłby umożliwić Busquetsowi wyjście do przodu) nastawienie Gerardo Martino w tej kwestii jest w pełni zrozumiałe.
Ale teraz, czy wpływ Xaviego naprawdę jest już nieznaczny? Wciąż wykonuje więcej podań, niż jakikolwiek inny piłkarz La Liga i wciąż skuteczność jego podań sięga 93%.
To, czy Xavi jest jeszcze w stanie dominować w wielkich meczach zostanie jeszcze poddane próbie – i ma się to wrażenie, że może zmagać się z powtórzeniem swoich poprzednich występów z Realem Madryt i tych w fazie pucharowej Mistrzostw Europy. Jeśli tak jest, Martino nie może polegać na dominacji w posiadaniu i musi szukać alternatyw.
Pedro i Sánchez
Pedro od zawsze był napastnikiem najbardziej pasującym do Barcelony. Nie jest tak utalentowany jak Messi, Neymar, Henry, Ibrahimović, Eto”o, czy Villa – ale bardziej, niż którykolwiek z nich, trzyma się systemu. Wie, gdzie znaleźć się na boisku, kiedy utrzymywać pressing, jakie zagrania wykonywać. Jest szczęśliwy z funkcji stałej przynęty jeśli istnieje taka potrzeba, w celu pomocy ataku Messiemu, a mimo to jest w stanie strzelić hattricka (na wyjeździe przeciwko Rayo). Jeżeli Barcelona w obecnym sezonie będzie częściej grała z kontrataku, będzie jeszcze bardziej przydatny dla swojego zespołu.
Alexis Sánchez wciąż frustruje – chociaż generalnie jest postacią błyszczącą, brakuje mu indywidualnej jakości (lub raczej, konsekwencji w tej jakości), żeby uzasadnić jak często będzie występował w ostatniej trójce. Messi i Neymar grają swoje, podczas gdy on mógłby brać lekcje od Pedro, z mniej samolubnej gry i większej prostoty rozgrywania – chociaż ostatni gol przeciwko Realowi może oznaczać, że wreszcie zaczął się uczyć, a nauka przynosi pożądane efekty.
Ponieważ różnica w możliwościach taktycznych tych piłkarzy jest tak różna, Pedro z pewnością będzie w przyszłości faworyzowany w ważnych meczach. Z drugiej strony Sánchez, Messi i Neymar wydają się być idealnym, agresywnym połączeniem do gry w Gran Derbi, co zostało udowodnione niedawno.
Źródło: ZonalMarking.net