Wyzwanie jest jasne, drużyna musi zdobyć 36 punktów, aby utrzymać nadzieję na wygraną w La Liga. Niektórzy nazywają to szaleństwem, ale Guardiola udowodnił, że dla jego zespołu nie ma rzeczy niemożliwych.
Krytycy mówią, że to już koniec. Obłędem jest wierzyć, że przy 10-ciopunktowej stracie i 36-ciu oczkach, które pozostały do zdobycia, FC Barcelona może zakończyć batalię o ligę z innym rezultatem, niż porażka. Każda część ludzkiej wyobraźni lub zwykłego, logicznego kojarzenia faktów mówi, że dystans dzielący obie drużyny jest nie do odrobienia. Po prostu niemożliwym jest dogonienie rywala, który wyprzedza cię o 10 punktów w ligowej tabeli.
Futbolowy purysta, Ray Hudson, były piłkarz Newcastle, obecnie komentator GolTV, mógł jedynie ciężko westchnąć, gdy po wspaniałym uderzeniu Leo Messiego piłka wpadła do bramki bezradnego Thibauta Courtois. To była druga połowa meczu przeciwko Atlético, a FC Barcelona znajdowała się o minuty od pożegnania z marzeniami o wygraniu La Liga. Dobre nastroje na Vicente Calderón ulegały potęgowaniu i nie było w tym nic dziwnego. Odmłodzona drużyna Diego Simeone wyczuła swoją szansę i była zaledwie o gola od pokonania mistrzów Hiszpanii oraz Europy. Co gorsza dla zespołu Pepa Guardioli, czas na zegarku sędziego uciekał nieubłaganie, a Rojiblancos naciskali na Katalończyków bardziej, niż kiedykolwiek. Bohater meczu był jednak tylko jeden i nie został nim żaden z madryckich piłkarzy. Kiedy katalońska drużyna potrzebowała gola, aby utrzymać przy życiu nadzieje na tytuł, błyskiem geniuszu popisał się Leo Messi. Gdy piłkarze wciąż cieszyli się z bramki, Hudson wychrypiał z tym samym co zwykle zachwytem w głosie, bardzo ciekawe zdanie: „Gdzie szaleństwo staje się rutyną”. W prawdzie komentator mówił w tym momencie o Messim, ale te słowa równie dobrze mogą opisywać drużynę FC Barcelony. Spotkanie zakończyło się kilka minut później, a Barça zdobyła trzy bardzo ważne punkty na trudnym terenie. Po raz kolejny Josep Guardiola zadbał o to, aby zespół prezentował ten sam styl gry, pokazując brutalny wysiłek kolektywu, który jak zwykle, gdy indywidualności świecą tak jasno, pozostał niezauważony.
Abeladro, były obrońca Dumy Katalonii, a obecnie asystent szkoleniowca Sportingu Gijón, powiedział: „aspekt moralny jest fundamentalny” dla drużyny, która chce odnosić sukcesy. Sam talent i umiejętności nie pozwolą zdobywać tytułów. Dodaj do nich energię, chęć i ciężką pracę, wtedy otrzymujesz mieszankę wybuchową i puchary są na wyciągnięcie ręki. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Jednak zawodnicy Guardioli udowodnili, że taka formuła jest skuteczna i na jej podstawie można zbudować zwycięską drużynę. Jeśli ktokolwiek wątpi w pragnienie zwycięstwa piłkarzy Barçy, wystarczy spojrzeć na trzy spotkania z tego sezonu, przeciwko Realowi Madryt na Bernabéu. W każdym z nich FC Barcelona musiała odrabiać straconą wcześniej bramkę. Pierwszy mecz rozgrywany był w ramach Superpucharu Hiszpanii (2:2). Drugi, ligowy, zakończył się zwycięstwem Katalończyków po golu straconym w pierwszej minucie (1:3). Trzeci to spotkanie Pucharu Króla, również zwycięskie dla Barçy (1:2).
Guardiola często powtarza, że „ nigdy nie pozwoli tej drużynie się poddać”, nie tylko jeśli chodzi o walkę w La Liga. Xavi Hernández po zeszłotygodniowym zwycięstwie przeciwko Bayerowi Leverkusen (7:1) przyznał, że drużyna „czuje się silną”, a wice kapitanowi wtórował Cristian Tello: „zespół ma się świetnie, z wysokimi morale. Zdajemy sobie sprawę, że nie możemy stracić już więcej punktów”.
Krytycy powoli, ale zdecydowanie łączą swoje głosy w przekonaniu o nieuchronnym nadejściu końca „tej Barçy”: Barcelona Guardioli podczas swojego czwartego roku zmierza prosto w kierunku zwyczajnej pospolitości. Drużyna w tym roku została wystawiona na próby, których nie doświadczała w poprzednich sezonach. Jednak przekłamaniem jest to, że ludzie widzą już tylko zespół, którego sukcesy znajdują się jedynie na papierze i są przeszłością, zapominając o grupie mężczyzn walczącej do upadłego, niezależnie od tego, jak fatalnie wygląda ich sytuacja. Ponadto Barça pokazała, że ma żelazną szczękę i niestraszne jej są żadne ciosy, a zwycięstwa odniesione w wyjątkowo trudnych spotkaniach stały się jej specjalnością (Real Sociedad, Atlético Madryt, Sporting Gijón). Udowodniła także, iż potrafi z klasą pogodzić się z porażką (Getafe, Osasuna), która czasem bywa nieunikniona, wciąż mając z siłę, aby się podnieść i siedem dni później dać z siebie absolutne maksimum w kolejnym spotkaniu, wykrzesując z siebie taką samą ilość entuzjazmu i głodu zwycięstw, co cztery lata temu.
Guardiola uformował z tej grupy ludzi drużynę, która wierzy, że nie istnieją dla niej żadne granice. Drużynę, która nie ma wątpliwości, że może dostać się wszędzie i osiągnąć wszystko. Ten szkoleniowiec, ten zespół i jego duch wystarczą, aby uciszyć nawet największych pesymistów. Zdobycie 36-ciu z 36-ciu możliwych punktów można porównać do górskiej wspinaczki, ale dla tej Barçy nie ma rzeczy niemożliwych. Nie istnieją żadne granice dla drużyny, która zamieniła szaleństwo w codzienną rutynę.
Źródło: FCBarcelona.com