Kiedy zawodnicy FC Barcelony wyszli w sobotę na La Romareda i ujrzeli w jakim stanie znajduje się murawa, oniemieli. Wszyscy pytali zdumieni: „Do czego to się jeszcze nie posuną?”.
W tym sezonie taktyka rywali na swoim stadionie jest taka sama – utrudnić grę zawodnikom FC Barcelony poprzez murawę. Trawa jest celowo zaniedbana, aby zminimalizować szybką i techniczną grę zawodnikom Guardioli. Manolo Jiménez, trener Saragossy, sam przyznał, że zakazał ogrodnikom dotykania trawy.
Na San Siro byliśmy świadkami tego samego. W pierwszym spotkaniu 1/4 finału Ligi Mistrzów, przedstawiciel FC Barcelony, AC Milanu i UEFA zgodzili się nawodnić murawę, ale do tego nie doszło. Rossoneri zapłacili za to grzywnę. Co zrobi Chelsea w półfinale, przed wyjazdem na Camp Nou? Istnieją powody, żeby tak myśleć.
W lutym 2006 roku, kiedy trenerem Chelsea był José Mourinho, polecił, aby włączyć na Stamford Bridge zraszacze. Działały one bez przerwy przez 9 godzin! Z trawy powstało grzęzawisko. Niestety, dla The Blues, nie pomogło to. FC Barcelona prowadzona przez Rijkaarda wygrała 1-2.
Barça już nie pierwszy raz doświadczyła wysokiej trawy na murawie rywala. Pep stwierdził po meczu z Saragossą, że „Zostawiają wysoką trawę, a ostatecznie ma to wpływ na obie drużyny”.
„Jedynie dobrze było w Bilbao”, mówił Pep. Na wyższej trawie Duma Katalonii grała między innymi na Santiago Bernabéu z Realem Madryt. Gra na San Moix (Mallorca) też była nie do wykonania. Podobnie było na Sardinero (Racing) oraz Vicente Calderón (Atlético Madryt). Jedni nazywają to także jako „legalna broń”.
Źródło: MundoDeportivo.com