Zbliżający się półfinał Copa del Rey z Realem Madryt będzie już piętnastym i szesnastym pojedynkiem Barçy i Madrytu odkąd zespół ze stolicy Hiszpanii prowadzony jest przez José Mourinho.
Biorąc pod uwagę, że jest to trzeci rok Portugalczyka na ławce trenerskiej Realu, średnia liczba klasyków na sezon wynosi już ponad pięć i zbliża się do sześciu. Nie zapominajmy, że czekają nas jeszcze ligowe Gran Derbi, a nadal możliwy jest także pojedynek w Lidze Mistrzów.
W sezonie 2010/11 oba zespoły mierzyły się (oczywiście) pięciokrotnie, przy czym bilans był wtedy zdecydowanie korzystny dla Blaugrany. Podopieczni Guardioli zafundowali przyjezdnym z Madrytu niezapomnianą manitę na Camp Nou i zremisowali 1-1 na Bernabéu w ramach Primera División, a ten drugi mecz gwarantował już praktycznie tytuł mistrzowski. Oba zespoły spotkały się też w Lidze Mistrzów. Tam najpierw na Bernabéu Barcelona wygrała 0-2, a potem zremisowała u siebie 1-1, co pozwoliło jej na awans do finału. Jedynie w finałowym spotkaniu Copa del Rey na Mestalla wygrali madridistas zdobywając w dogrywce jedynego gola w tym meczu.
Sezon 2011/12 rozpoczął się od Superpucharu Hiszpanii: 2-2 w Madrycie i 3-2 w Barcelonie, dzięki czemu trofeum powędrowało w ręce Barçy. Mecz rewanżowy zostanie zapamiętany głównie ze względu na palec, który Mourinho wsadził w oko Tito Vilanovie. W lidze tym razem Real był silniejszy, a mimo że Barcelona wygrała grudniowy mecz 1-3, musiała uznać wyższość Madrytu na Camp Nou przegrywając ten mecz 1-2 i definitywnie zaprzepaszczając szansę na obronę tytułu mistrzowskiego. W Copa del Rey również nastąpiła zamiana ról i tym razem Barcelona okazała się lepsza wygrywając na Bernabéu 1-2 i remisując 2-2 na Camp Nou.
W obecnym sezonie Superpuchar powędrował tym razem do Madrytu. Barcelona wygrała u siebie 3-2, jednak poniosła porażkę 2-1 w rewanżu. W spotkaniu ligowym wynik zakończył się remisem 2-2, co było jedynym meczem pierwszej rundy, w którym Barça straciła punkty.
Źródło: Mundo Deportivo