Wczoraj oglądaliśmy brzydki mecz, ciężki, pełny technicznych klęsk, może i był to ostatnio częsty widok Barçy niegrającej dobrze, niemogącej znaleźć recepty na zwycięstwo i Madrytu, który wiedział jak dokonać tego „zabójstwa” i wyrzucić Barcelonę z pucharu.
W rezultacie otrzymaliśmy łomot, bolesny cios, który poturbował cały zespół, ale który nie powinien osłabić ani przeszkodzić w stanięciu na nogi. Może i w grze nadal są dwa tytuły, ale tego też będzie brakować. Jednak kredyt zaufania tego zespołu nadal wydaje się nie mieć granic.
W poprzednim sezonie zespół przechodził już podobny dołek. Najpierw po porażce 1-0 z Chelsea na Stamford Bridge w Lidze Mistrzów, a później w Lidze przegrywając 1-2 na Camp Nou z Realem Madryt.
Teraz Barça ma przewagę, bo ma czas żeby zareagować i odmienić losy dwumeczu. Barcelona powinna wyciągnąć wnioski z tamtej lekcji i teraz właśnie przyszedł czas, aby z nich skorzystać, chociaż odrobienie wyjazdowego wyniku 2-0 z Milanem wcale nie będzie proste.
Copa del Rey to mniejsze zło. Spośród możliwego trypletu to właśnie Puchar Króla ma znaczenie najmniej istotne. Teraz trzeba skupić się na dwóch pozostałych priorytetach: utrzymaniu przewagi w Lidze i dokonaniu historycznej remontady w Lidze Mistrzów. Wszystko powinno rozpocząć się już w sobotę, 2 marca.
Santiago Bernabéu powinien być punktem zwrotnym w tym sezonie. Bardziej niż punkty, bo 16 oczek przewagi pozwala spać spokojnie niczym na miękkim materacu, liczyć się będzie zwycięstwo, triumf, który będzie zemstą za odpadnięcie z Copa. Zemstą, która tchnie w zawodników nowego ducha.
Zakleić niepewności i wątpliwości plastrami i iść naprzód. Na szczęście tegoroczne rozgrywki ligowe ułożyły się tak pomyślnie, że w nich można będzie poszukać odpowiedzi na ten cios i potem skupić się na rewanżowym meczu w 1/8 finału Ligi Mistrzów 12 marca. Bez żałowania sił, z once de gala, lub innym silnym składem, uchylić się przed Madrytem i zadać mu miażdżący cios, podczas gdy Real zapewne będzie się oszczędzał chcąc zachować świeżość na wtorkowy mecz z Manchesterem United. Zresztą, terapia szokowa w Madrycie ma rozpocząć się szybko i intensywnie. Jeśli geniusz tu nie pomoże, to przynajmniej zwycięstwo częściowo ukoi rany.
Roura w Barcelonie i Vilanova w Nowym Jorku muszą teraz wyciągnąć wnioski i określić sposób, w jaki będzie pracował zespół. Trzeba pochylić w końcu głowę nad małą płynnością gry, nad tragiczną obroną i niewidocznym Messim, nad Villą i Ceskiem, nad stałymi fragmentami gry.
Coś nawaliło w silniku, trzeba zjechać do boksu i jak najszybciej się tym zająć, zdiagnozować problem i go rozwiązać. Dlaczego wcześniej atakowaliśmy i broniliśmy się utrzymując się przy piłce? Dlaczego zawsze tracimy gole? Madryt Copa del Rey potraktował jako koło ratunkowe, na wypadek gdyby uciekła mu Liga Mistrzów. Barça ligę ma już niemal pewną, ale teraz trzeba się odrodzić przed rewanżem z Milanem. Czas ucieka.
Źródło: Mundo Deportivo