FC Barcelona jest obecnie w szoku i nieładzie. Około 48 godzin po porażce na Bernabéu – trzeciej już wpadce w ostatnich czterech meczach – wielu wciąż próbuje wyjaśnić przyczyny takiego załamania.
Jedyne rzeczy, które zapobiegają całkowitemu kryzysowi w szatni to wygodna pozycja Barçy w La Liga oraz nadzieja, że zespołowi uda się wziąć w garść i wyjść pomyślnie z pojedynku rewanżowego z Milanem w Lidze Mistrzów.
Jordi Roura staje na głowie. Dzień przed wyjazdem do Madrytu łzy stanęły w jego oczach, gdy został zapytany o Tito Vilanovę. Ciężko przeżywa to, że jego przyjaciel musi walczyć z rakiem tysiące kilometrów od Barcelony.
Barça traci bramki w szokującym tempie. Katalończycy nie zachowali czystego konta od 14 spotkań, co spowodowało, że obecny bilans bramek (łącznie 50 goli straconych we wszystkich rozgrywkach) jest najgorszym wynikiem od przeszło czterech sezonów.
Iniesta robił co mógł. Na Bernabéu Roura zdecydował, że Fàbregas spędzi na ławce całe 90 minut. Stanowi to jasno, że Andrésowi najlepiej pasuje gra środkowego pomocnika. Jednakże, powrót na swoją ulubioną pozycję przeciwko Realowi Madryt nie pozwoliło mu zabłysnąć, a był on po Leo Messim zdecydowanie najważniejszym piłkarzem w drużynie.
Messi uderzał głową w mur w najgorszych możliwych momentach. Rewelacyjny napastnik chybił na San Sito i zaliczył jedynie cztery strzały w dwóch ostatnich Clásicos – po dwa w każdym. Wydaje się, że z Argentyńczykiem jest coś nie tak.
Źródło: Marca.com