Pomimo tego, że na wczorajszej konferencji prasowej pojawił się Jordi Roura, to dzisiaj na ławce trenerskiej ma usiąść Tito Vilanova. Bezpieczny powrót pierwszego trenera po dwumiesięcznym pobycie w Nowym Jorku oznacza więc koniec pewnej ery w dziejach Barçy.
W czasie nieobecności Tito, Jordi Roura nie tylko wziął na siebie odpowiedzialność jako szef i przyjaciel, ale zrobił o wiele więcej niż od niego oczekiwano – powiększył przewagę w lidze, doszedł do ćwierćfinału w Lidze Mistrzów i półfinału w Pucharze Króla. Łącznie poprowadził czternaście spotkań, odnosząc w nich osiem zwycięstw, trzy remisy i trzy porażki.
Roura objął drużynę, gdy miała ona osiem punktów przewagi w tabeli ligowej nad drugim Atlético. Teraz, gdy ją oddaje ten wynik zwiększył się do trzynastu oczek nad drugim Realem. Oznacza to więc, że tytuł mistrzowski jest już chyba przesądzony.
W pucharze, po remisie 2:2 z Málagą na Camp Nou, a następnie wyjazdowym zwycięstwie 4:2 Barcelona awansowała do półfinału tych rozgrywek. Tam jednak czekał na nią zawsze mocny Real Madryt, z którym Barça początkowo zremisowała 1:1 na Bernabéu. Niestety nie potrafiła wykorzystać tego rezultatu u siebie, gdzie ostatecznie przegrała 1:3 i odpadła z rozgrywek.
Jordi Roura prowadził zespół w najbardziej krytycznym momencie sezonu, kiedy to Barça zagrała swój najgorszy mecz w sezonie. Miało to miejsce w Milanie, kiedy gospodarze niespodziewanie wygrali 2:0.
Jeżeli dodamy do tego kolejną porażkę z Realem, tym razem w lidze (1:2), to stawiało to Rourę w niekorzystnej sytuacji. Na szczęście zaraz po tym Barcelona odwróciła losy, zwyciężając z Milanem 4:0 i awansując do kolejnej fazy rozgrywek Ligi Mistrzów.
Źródło: MundoDeportivo.com