David Villa wierzy w to, że Barçy uda się powrócić na Wembley, na którym w 2011 roku wygrała Ligę Mistrzów, a sam Asturyjczyk zdobył wtedy jednego z najważniejszych goli w swojej karierze.
Jeszcze zbyt wcześnie, aby móc zapomnieć o emocjach z finału na Wembley przed dwoma laty. Barça zdobyła wtedy swoją trzecią Ligę Mistrzów w XXI wieku, a David Villa rozegrał idealny mecz. To dlatego rozpoczął grę w piłkę w swojej rodzinnej Tuilli, aby spełnić marzenie, którym żyło wielu piłarzy, ale które nie każdy mógł spełnić. Na tym legendarnym Wembley Guaje zdobył gola, którego sam określił jako „najważniejszego w całej mojej karierze”. Teraz, w wypowiedzi dla Mundo Deportivo, wyraził proste pragnienie: „chcemy wrócić na Wembley”.
Jednak najpierw trzeba będzie uporać się z Bayernem Monachium w półfinale, ale skoro Barcelonie udało się dokonać świetnej remontady z Milanem i stawić czoła przeciwnościom w dwumeczu z PSG, to stoi przed nią zadanie jak najbardziej do wykonania. W tych pojedynkach Villa pełnił istotną rolę wracając do swojej fantastycznej dyspozycji po fatalnym w skutkach urazie na Klubowych Mistrzostwach Świata. W rewanżu z zespołem Allegriego zdobył trzeciego gola dającego awans Barcelonie. Miesiąc później znów był kluczowy – zanotował asystę przy decydującej bramce Pedro dającej remis i awans do półfinału. Wykonał dwie istotne akcje, które nagrodził jego tytaniczny wysiłek podczas powracania do piłkarskiej elity. Do tego w europejskich pucharach radzi sobie świetnie: w sezonie 2010/11 zdobył cztery gole, rok później trzy, aż do feralnej kontuzji.
Villa został włączony do tej grupy podstawowych zawodników, których wykorzystywać się będzie z myślą o czekających zespół ważnych meczach w decydującej fazie sezonu. W ostatnich 11 meczach Guaje wystąpił od początku w sześciu, z czego w czterech pod rząd. Pracował na to ciężko, a w ostatnich dwóch meczach odpoczywał, podobnie jak Iniesta i Alba. Na swoim koncie ma już 14 goli, co czyni go najlepszym strzelcem w Barçy, oczywiście zaraz po Messim.
Właściwie to z Leo fantastycznie się uzupełnia. Jeśli między nimi były jakieś niesnaski, to nie zostało po nich już ani śladu. Nic do czego mogliby się doczepić szukający sensacji dziennikarze. Guaje asystował przy czterech golach Messiego, Argentyńczyk przy dwóch Villi. „Kto nie przystosuje się do Messiego w podstawowym składzie, nie ma miejsca w tym zespole”, mówił Asturyjczyk. Leo odpowiadał później, że obecność Villi na boisku ma na grę zespołu świetny wpływ. My czekamy na dalsze owoce ich współpracy – finał na Wembley.
Źródło: Mundo Deportivo