Odrobienie czterech bramek w meczu z Bayernem wydaje się być zadaniem prawie niemożliwym. Jednak do kadry Barçy powraca po wyleczeniu kontuzji Leo Messi, który w spotkaniu na San Mamés pokazał swoją klasę. Ta minimalna różnica staje się jedynym argumentem, dającym kibicom Barçy wiarę w cud finału na Wembley.
Z Messim, z wielkim Messim, cesarskim, decydującym. Dlaczego więc nie? Przeciwko Milanowi w rewanżowym spotkaniu udało się odrobić wynik 0:2. Leo potrzebował zaledwie pięciu minut by otworzyć worek z bramkami i poprowadzić swoją drużynę do zwycięstwa 4:0. Po pierwszym spotkaniu z PSG zremisowanym 2:2 sytuacja Barçy również nie była klarowna. Jednak wejście Messiego od razu ożywiło cały zespół i to właśnie Argentyńczyk zainicjował całą akcję, która zakończyła się wyrównującą bramką Pedro na 1:1. Jednak wystarczy spojrzeć na to, co wydarzyło się zaledwie dwa dni temu – Messiemu wystarczyło pół godziny, aby wyprowadzić Barçę z trudnej sytuacji, zdobyć bramkę i zaliczyć asystę.
To więcej niż prawdopodobne, że w środowym spotkaniu Messi znajdzie drogę do bramki rywala. Spośród 48 meczów, które Argentyńczyk rozegrał w tym sezonie, aż w 36 zdobywał gola, czyli w 75% rozegranych spotkań. Łącznie zdobył 58 bramek i prawie zawsze było to więcej niż jedno trafienie, np. z Osasuną – 4, Deportivo – 3 i aż przeciwko siedemnastu ekipom 2, a Spartakowi i Rayo dwukrotnie.
Nic więc dziwnego, że Ander Herrera – autor bramki dla Bilbao został zapytany o Argentyńczyka. „Rozegraliśmy 60-65 dobrych minut, ale potem wszedł Messi i wszystko się zmieniło. Nie mieliśmy już możliwości odniesienia zwycięstwa”, przyznał piłkarz. Następnie dodał, że widok Argentyńczyka na boisku niejednego piłkarza przyprawia o zawrót głowy. „Widzisz, że on nadchodzi, ale nie wiesz, co będzie i jak to się wszystko skończy. Po prostu się boisz.”
Bayernowi Messi już raz przysporzył bólu głowy. Było to 8 kwietnia 2009 roku. W trakcie drogi do Rzymu Barça pokonała niemiecki zespół aż 4:0. dwukrotnym strzelcem był właśnie Leo Messi, a resztę bramek zdobyli niezawodni Eto’o i Henry.
Jednak od tamtego czasu Messi bardzo się zmienił i również cała Barça jest inna. Jak wiemy sam Argentyńczyk nie zaprowadzi Barcelony do Londynu. Aby marzenia mogły się spełnić potrzebny jest też świetny występ asystentów (Xavi i Iniesta) oraz pozostałych napastników Alexisa, Villi i Pedro, którzy powinni dać z siebie wszystko i zaspokoić swój strzelecki głód.
W niedzielny wieczór prezydent Barçy – Sandro Rosell był widziany na kortach tenisowych Barcelony, gdzie Rafa Nadal zdobywał swój kolejny tytuł w turnieju ATP. Prezydent został oczywiście zapytany o środowe spotkanie Barçy z Bayernem. „Wszystko jest możliwe i każdy może coś stworzyć”, stwierdził z wielką pewnością Rosell.
Zarząd wie, że ewentualny awans będzie graniczył z cudem, ale patrząc na dokonania Barçy z poprzednich lat, wiemy, że jest ona zdolna do rozegrania wielkich spotkań. Cykl tego pokolenia, jak mówią, nie został jeszcze zakończony.
Źródło: MundoDeportivo.com