Szanse na awans do finału na Wembley 25 maja, po tym, co piłkarze pokazali w Monachium, były jak jeden do miliona. Wydawało się wręcz niemożliwe strzelenie czterech bramek jednemu z najlepszych obecnie zespołów w Europie, zwłaszcza bez Messiego, który rozpoczął dzisiejsze spotkanie, jako rezerwowy w Camp Nou.
Przewagą Realu Madryt było to, że wszyscy wierzyli w Mistrzostwo i wywierali na zawodnikach większą presję, pomimo niekorzystnego rezultatu. Barça jednak miała ligę w dłoni i po tym, co wydarzyło się w Monachium zrozumiano, że to tam właśnie zatracono Mistrzostwo. Niektórzy jednak nie tracili optymizmu i coraz chętniej wierzyli w remontadę.
Barcelona podeszła jednak do tego spotkania z nastawieniem, że ma niewiele lub nic do stracenia. Priorytetem było rozegranie dobrego spotkania. Jakie były tego konsekwencje widzieli wszyscy kibice zgromadzeni na Camp Nou.
Fani, choć pewni przeciwności, z jakimi musiała zmierzyć się Barça (kontuzje, krótka ławka, wyczerpanie fizyczne…), tłumnie przybyli na Camp Nou, by dopingować swoich idoli i jednocześnie zachowując nadzieję na jakiś cud. Wszyscy wierzyli przede wszystkim w jakość Messiego, który w ostatnim meczu na San Mamés potwierdził swoją formę. Wszyscy wierzyli też w remontadę, jedną z najpiękniejszych w ciągu ostatnich lat. Nie stało się jednak, ani jedno, ani drugie. Drużyna przegrała bez Argentyńczyka i pozostawiła słabe wrażenie. Barça była cieniem samej siebie…
Porażka bardzo boli, zwłaszcza przez uczucie bezradności, jakie wywołał występ piłkarzy. Ale to nie umniejsza Barçy. Zespół ten rozegrał kilka naprawdę świetnych sezonów. I tak jak mówił Iniesta: „To niesprawiedliwe, gdy ktoś mówi o końcu pewnego cyklu, bo to błogosławiony cykl!”
Źródło: MundoDeportivo.com