Remontada w meczu z Bayernem okazała się być czymś więcej niż tylko trudnym zadaniem. Zawodnicy mieli jasno przedstawione dwa cele: być koncentrowanymi w obronie i stwarzać zagrożenie dla rywala. O ile z tym pierwszym początkowo się udawało, o tyle niewidoczność napastników była główną przyczyną tego, że niezwykle spokojnie grający Bayern odważył się po przerwie uderzyć jeszcze mocniej i zgarnąć całą pulę.
Brak Messiego i brak zagrożenia
Brak zagrożenia pod bramką rywala był spowodowany częściowo nieobecnością Messiego. Barça nie groziła przeciwnikom tak samo jak wtedy kiedy Argentyńczyk jest na boisku, a Villa i Cesc, którzy mieli wziąć odpowiedzialność za zdobywanie goli, nie stanęli na wysokości zadania. Błąkali się pod polem karnym Bayernu jak kurczak z urżniętą głową i ledwo tylko zaniepokoili bawarskich obrońców.
Piqué – imperialny
Siła Barçy, przynajmniej w grze obronnej, była dziś pod całkowitą kontrolą Gerarda Piqué. W przeciwieństwie do przedmeczowych wypowiedzi, środkowy obrońca Barcelony nie zatracił zdrowego rozsąku. Był właśnie rozsądkiem tego zespołu. Dowodził obroną kiedy trzeba było się bronić i przewodził w ataku kiedy inni się tego nie podejmowali. Był opatrznościowy jako człowiek, który rządził środkiem obrony, zwłaszcza w pierwszym kwadransie, kiedy zapobiegł paru groźnym sytuacjom Bawarczyków, które mogły przekreślić marzenia o jakiejkolwiek remontadzie jeszcze szybciej niż ktokolwiek by oczekiwał. Gdyby wszyscy mieli nastawienie takie jak on, oglądalibyśmy dzisiaj inny mecz. Jego gol samobójczy to po prostu przykład pecha, który dotyka czasami tych, którzy najmniej na niego zasługują.
Złudna przewaga Bayernu
Zespół z Monachium nie przeważał tak bardzo jak wskazuje na to wynik. Bawarczycy, świadomi dobrej zaliczki z pierwszego meczu, ograniczali się do zachowania porządku w swoich szeregach i wykorzystania okazji, które dawali im swoimi błędami gospodarze. Goleada nie wynika tu z porywającego występu Bayernu, bo tak było w pierwszym meczu, ale z tego, że to Barcelona pozwoliła dojść do swojej bramki, czego nie roztrwonili zawodnicy w czerwonych koszulkach.
Bez żadnych roszczeń
Od początku tego meczu Bayern miał już niemal wypisany bilet na Wembley, a zawodnicy raczej nie kwapili się mu go odebrać. Już od drugiej połowy widać było, że w tym meczu szansę dostaną ci, którzy nie grają często lub których przyszłość w przyszłym sezonie nie jest pewna. I o ile Bartra i Song zagrali tak jak się tego od nich oczekiwało, o tyle Cesc, Villa i Alexis nie pokazali się z dobrej strony w tak ważnym meczu.
Źródło: Mund Deportivo