Dziś coraz więcej mówi się o ochronie klimatu, redukcji ilości wytwarzanych gazów cieplarnianych. To niestety nie działa tak jak oferowane nam przez darmowe pieniądze za rejestrację. Dwutlenek węgla stanowi realne zagrożenie i trzeba temu przeciwdziałać. Już teraz naukowcy zastanawiają się, jak ograniczyć produkcję węgla w lotnictwie, które jednak odpowiada za spore emisje każdego roku.
Realny problem i coraz większe zagrożenie
Z przeprowadzonych badań wynika, że lotnictwo odpowiada za mniej więcej 2% globalnej emisji CO2. Stanowi to ogółem ponad miliard ton węgla, który dodawany jest przez linie lotnicze do atmosfery każdego roku. Trwa więc swego rodzaju wyścig w poszukiwaniu alternatyw dla standardowych paliw dla samolotów. Mamy jeden spory problem. Otóż w ostatnich latach wprowadza się nowe i wydajniejsze silniki, dzięki którym linie lotnicze mogły zmniejszyć zużycie paliwa i szkodliwe emisje. Przyjmuje się, że zużycie paliwa poprawia się nawet o 20% z każdą nową generacją samolotów. Dzięki temu zmniejsza się szkodliwość ze strony linii lotniczych, a te mogą liczyć na spore oszczędności. Jednak kolejnym problemem jest rosnąca liczba samolotów w powietrzu. W 2019 roku po niebie poruszało się ponad 26 000 samolotów, a przyjmuje się, że do 2040 roku może ona przekroczyć barierę 50 000! Konieczne są zatem radykalne zmiany. Na jakie zatem alternatywy możemy liczyć?
Biopaliwa
Coraz częściej samoloty, którymi podróżujemy, napędzane są biopaliwami. Oczywiście nie mówimy o czystym biopaliwie, lecz jego dodatku do standardowej nafty lotniczej. Obok tego prowadzone są loty testowe, które mają pokazać, jak sprawdzają się tego rodzaju alternatywy. Do wytwarzania biopaliw wykorzystywane są przede wszystkim materiały roślinne, którymi może być trzcina cukrowa czy też olej spożywczy z recyklingu. Takie mieszanki emitują mniej gazów cieplarnianych. Unia Europejska wprowadziła, że do 2025 roku odsetek lotów z wykorzystaniem zrównoważonych paliw ma wynieść co najmniej 2%, a do 2050 roku już 63%. Niestety obecnie sporym problemem jest to, że takie paliwa są nawet kilkukrotnie droższe niż klasyczna nafta.
Wodór
O wodorze mówi się od lat, jednak wciąż nie widać wielkiego przełomu w tym zakresie. Co prawda ten lotny gaz jest już wykorzystywany w miejskiej komunikacji w wielu miastach na całym świecie, jednak stanowi to kroplę w morzu potrzeb. Jedna z brytyjskich firm chce stworzyć samolot o nazwie FlyZero, który będzie w stanie zabrać na pokład do 280 pasażerów. Napędzany ma być on przez ciekły wodór znajdujący się w temperaturze minus 250 stopni Celsjusza w specjalnych zbiornikach w tylnym kadłubie. Ma to zapewnić niskie koszta eksploatacji, jak i zerową emisję. Także i Airbus chce stworzyć własną gamę samolotów pasażerskich napędzanych wodorem o zerowej emisji dwutlenku węgla. Konieczne będzie jednak w obu przypadkach przekonanie społeczeństwa i inwestorów, że wodór jest bezpieczny.
Elektryczny napęd
Wiele się mówi o wprowadzeniu samolotów napędzanych energią elektryczną. Problemem jest jednak to, że obecne możliwości pod względem ogniw są niewystarczające. Tworzone są co prawda samoloty elektryczne, jednak są to małe awionetki o zasięgu kilkuset kilometrów. Ciężko zatem marzyć obecnie, aby duże komercyjne samoloty elektryczne stały się rzeczywistością. Jednak mniejsze e-samoloty mają rację bytu. Już teraz w Norwegii planowane jest wprowadzenie mniejszych samolotów dla kilkudziesięciu pasażerów, które mają obsługiwać krajowe loty. Obecnie spory sukces wróżony jest modelowi Cessna Grand Caravan 208B, która zdolna jest do przewozu 9 pasażerów.