Przyczyny nieobecności Messiego

Po meczu w Paryżu 2 kwietnia, zremisowanego 2:2, niedyspozycja Leo miała wpływ na przebieg spotkania tylko raz – w pierwszym półfinałowym meczu z Bayernem na Allianz Arenie, gdzie bez wątpliwości nie zagrał dobrego meczu – co nie jest zbyt dziwne, jeśli bierze się pod uwagę to, że kontuzja nie była wtedy jeszcze wyleczona.

Tak jak w ćwierćfinałowym rewanżu z PSG na Camp Nou (1:1), jak i w ostatnim, sobotnim spotkaniu na San Mamés (2:2) Messi wszedł dopiero w drugiej połowie i miał wpływ na końcowy wynik obydwu meczów.

Na pewno Leo nie był obciążeniem dla kolegów z zespołu w wyżej wymienionych spotkaniach i jego kontuzja nie pogłębiła się od tych występów – w meczu z drużyną Ibry zapoczątkował akcję, którą wykorzystał Pedro celnie trafiając do bramki przeciwnika, a w Bilbao zdobył gola i miał asystę.

W pierwszym spotkaniu Barça-Bayern Messi nie był w pełni gotowy. Dlatego też w poniedziałek zaczął pracę w Ciutat Esportiva, mimo że Tito przyznał im ten dzień jako wolny od treningów. Pracował i chciał być gotowy na drużynę Juppa Heynckesa.

Biorąc pod uwagę wynik tamtego spotkania, przegranego 4:0 w Monachium, lepiej było nie ryzykować i zostawić Leo na ławce rezerwowych. Najwyżej pozwolić mu na grę dopiero w drugiej połowie.

Liczby mówią same za siebie, pierwsza połowa dzisiejszeg meczu zakończyła się wynikiem 0:0. Druga część spotkania to trafienia Bayernu – pierwszy gol, drugi (z pomocą Piqué) i trzeci.

Jak widać trenerzy postanowili grać bez niego w Lidze Mistrzów, aby mieć go gotowego na La Liga. Barcelona może zdobyć tytuł Mistrza Hiszpanii już w tę niedzielę przeciw Betisowi i Leo zapewne poprowadzi drużynę do zwycięstwa.