21 maja, na półkach księgarń w całej Polsce, zadebiutowała książka pt. „Gerard Piqué. Urodzony na Camp Nou”. Jej autorem jest komentator piłkarski telewizji Sportklub Polska, Mateusz Bystrzycki. Poniżej prezentujemy rozmowę z polskim biografem Piqué. Zapraszamy!
Na rynku pojawiła się Pana pierwsza książka „Gerard Piqué. Urodzony na Camp Nou”. Co zainspirowało Pana do jej napisania?
Piqué to wychowanek FC Barcelony, symbol, niemal jednoznacznik złotych pokoleń La Masii, uosobienie tożsamości Katalonii. W jego życiu znajduje się jakaś eklektyczna, nieokreślona przenośnia, coś budującego, pewne przesłanie dla tych, którzy boją się marzyć. Podoba mi się jego styl i sposób bycia, zarówno na boisku, jak i poza nim. Chcę wyraźnie podkreślić, że przygotowanie biografii jednego z najważniejszych piłkarzy w historii FC Barcelony to dla mnie prawdziwy zaszczyt. Z całych sił starałem się wykorzystać daną mi szansę.
Kiedy w Pana głowie po raz pierwszy zrodził się pomysł napisania biografii Gerarda?
Po mojej pierwszej wizycie w Barcelonie. To miasto ma w sobie coś urzekającego, magicznie zmysłowego, ale jednocześnie przerażająco ponurego. Nowoczesność bezbronnie miesza się z architektonicznymi cudami natchnionych geniuszy, w końcu to miasto najbardziej niebanalnych artystów w historii. Gaudi był absolutnym mistrzem modernisme, owej pełnej wyobraźni barcelońskiej odmiany secesji. Dali to guru surrealizmu, Orwell zaś napisał niepodrabialne „W hołdzie Katalonii”. Później sam przyznawał, że było to jego najlepsze dzieło. Do tego Picasso i Lluís Domènech i Montaner. Z kolei Joan Miró to drugi malarz kataloński, który w XX wieku zyskał światową, niepodważalnie globalną sławę. Obrazy i rzeźby Miró są już nierozerwalnie związane ze złotymi annałami współczesnej sztuki. Jedną z jego najbardziej znanych rzeźb jest falliczna statua Dona i Ocell, wznosząca się nad jeziorem Park Miro w Barcelonie. Sam mawiał: „Najważniejsze, żeby obnażyć duszę”. Ja zrobiłem to w książce „Gerard Piqué. Urodzony na Camp Nou”. Powiem więcej, w swojej 13-letniej działalności zawodowej zawsze byłem wierny sobie, nie szukałem kalek i nie zakładałem masek. Byłem sobą, w pełnej krasie, także dlatego, że fałsz i kopia są natychmiast odczuwalne. Odkrywałem siebie, prezentowałem swoje wnętrze, wrażliwość, empatię, być może ponosząc niepotrzebne ryzyko. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Barcelona zasługuje na wielki, niezwyciężony team, który swoim ofensywnym stylem gry wprawia w zachwyt, wynosząc futbol na poziom niemal abstrakcyjnej sztuki. Piłka nożna, sygnowana znakiem barcelońskiej jakości, musi być artyzmem, estetyką naznaczoną piętnem geniuszu. W tym olśniewająco harmonijnym mieście musi grać najlepsza drużyna świata. Musisz kochać to miasto i ten klub. Barcelona nie pozostawia wyboru.
Jaki wpływ na treść książki miała Pana wizyta w Hiszpanii? Pozwoliła na spojrzenie na wszystko z innej perspektywy?
Moja pierwsza wizyta w stolicy Katalonii zmieniła w moim życiu, tak kibicowskim, jak i zawodowym, bardzo dużo. Nie ma dnia, bym nie myślał o hieratycznej historii tego miasta i regionu czy też sportowych losach futbolowej wizytówki Katalonii. Interesuje mnie wszystko, co ma związek z Barceloną i Katalonią, na czele z literaturą i kinematografią.
Jak oceni Pan zakończony niedawno sezon w wykonaniu FC Barcelony i samego Piqué?
To na pewno sezon naznaczony aż trzema kontuzjami Piqué. Ponadto, do momentu, kiedy zdrowie zachowywał Víctor Valdés, ogólna gra destrukcyjna drużyny wyglądała porównywalnie do sezonów 2009/10 czy też 2010/11. W przypadku Gerarda pierwsze oznaki poprawy pojawiły się w trakcie solidnego występu przeciwko Máladze. W klasyku przeciwko Realowi Madryt Katalończyk wypadł doskonale – był pewny w kryciu, skuteczny w odbiorze, świetnie grał w powietrzu, ponadto zupełnie wyłączył z gry Garetha Bale”a i Cristiano Ronaldo. Zanotował 41 podań i aż 12 odbiorów. Potem przyszły „czyste konta” z Espanyolem Barcelona i Granadą, a w międzyczasie świetne mecze w Lidze Mistrzów – na Camp Nou przeciwko Ajaxowi Amsterdam, z Milanem na San Siro oraz Celtikiem Glasgow w stolicy Katalonii. Świetnie spisał się także z Villarreal na Camp Nou – kluczowe podanie przy golu Neymara, siedem odbiorów i aż 97% celności podań. W pierwszym meczu ligowym z Atlético Madryt do spółki z Javierem Mascherano całkowicie wyłączył z gry Diego Costę. W 35. minucie zaliczył jeden z dwóch celnych strzałów, jakie Barcelona oddała w całym meczu. Zanotował aż 78 kontaktów z piłką i wykonał 56 podań, z których aż 48 było celnych. Ponadto, zanotował 14 interwencji, w tym sześć absolutnie decydujących. Potem przyszła nieszczęsna rywalizacja z Levante, w której Gerard był jednym z najlepszych zawodników na boisku. W 19. minucie spotkania zmusił do kapitulacji Keylora Navasa, czym nie tylko zapewnił gościom punkt, ale również dopisał na swoje konto trzecią bramkę w sezonie 2013/14. Następnie był kluczową postacią w dwumeczu z Manchesterem City. Wówczas pokazał swoją najlepszą wersję, do złudzenia przypominając zawodnika, który w latach 2008-2011 był najlepszym stoperem świata. Niestety, kontuzja uniemożliwiła mu kontynuację imponującej serii doskonałych występów.
Duma Katalonii ogłosiła już kilka ważnych informacji w związku z nowym sezonem. Czego możemy się spodziewać w sezonie 2014/2015?
Skutecznej ewolucji drużyny. Jestem pozytywnie nastawiony do zbliżających się popisów Luisa Enrique i jego podopiecznych. Po nieudanym dwumeczu z Atlético Madryt w Lidze Mistrzów Piqué powiedział: „Przyszłość jest piękna”. Jestem podobnego zdania. Tym bardziej, że – przynajmniej dla mnie – Barça to więcej niż sportowy wynik, niż tu i teraz. Ona nie zniknie, była, jest i będzie nadal, ze swoją historią, tożsamością, filozofią czy miejskim zapleczem. To największy, najwspanialszy klub na świecie, z przeszłością, która nie mogła się wydarzyć nigdzie indziej.
Jaki jest Pana prognostyk w związku ze zbliżającym się Mundialem? Kto ma największe szanse na zdobycie trofeum?
Będę trzymał kciuki za Hiszpanię, co oczywiste. Grono faworytów nie różni się od zwyczajowych, a zatem wolę unikać banałów w stylu: „Kazimierz Górski mawiał …”. Ciekaw jestem postawy Belgii, Szwajcarii i Kolumbii.
Czy w przyszłości planuje Pan napisanie kolejnej książki?
Tak. Mamy z wydawnictwem SQN pewien projekt na przyszłość, ale muszę nieco odpocząć, wyhamować. Przygotowanie biografii Piqué to był dla mnie wyjątkowy wysiłek intelektualny, zaangażowałem całą swoją pasję, wiedzę, praktykę czy też zdolności dziennikarskie. Stąd też, mam nadzieję, dostrzegalny na kartach tej książki żar, pewna narracja, poetyka. Woody Allen powiedział kiedyś: „Nie chcę żyć w swoich dziełach, chcę żyć w swoim apartamencie”. Ja jestem w tej książce, w całości, bez reszty. Między innymi dlatego, że skomercjalizowane, tabloidowe media nie przewidują przestrzeni dla kogoś, kto stawia na wyszukane formy. Ta książka to dla mnie w jakimś sensie także sposób na wyrażenie siebie.
Źródło: Własne