Decydujący tydzień sezonu rozpoczął się w sposób najgorszy z możliwych. Takiego nokautu na Vicente Calderón nikt w klubie się nie spodziewał.
Można zatem mówić o pierwszym skrzyżowaniu, jakie napotkał Josep Maria Bartomeu. Ta sytuacja mogła spowodować u niego stres i błędy, ale wczoraj było widać u niego pogodę ducha, która z drugiej strony zobowiązuje go do tego, że nic wewnątrz zespołu nie zostało zakłócone i odpowie on na krytykę w sobotę, a także za cztery dni w finale Pucharu Króla.
Nie po raz pierwszy sytuacja w klubie jest niespokojna. Wcześniej Barça była bliska definitywnego przegrania ligi, siedmio punktowej straty do Realu Madryt, ale dzisiaj sytuacja odwróciła się jak w kalejdoskopie. Katalończycy są wyżej w tabeli od swojego odwiecznego rywala, ma lepszy bilans bramkowy i dwa punkty przewagi.
Trzeba powiedzieć, że na poziomie instytucjonalnym różne przypadki, które miały miejsce w tym sezonie w środowisku i w zarządzie, jak i również dymisja Sandro Rosella, badały wytrzymałość zarządu. Nawet tydzień temu, kiedy odbyło się referendum dotyczące nowego Camp Nou, ostatecznie zakończone wysokim poparciem.
Socios powierzyli w ręce klubu projekt wart 600 mln euro. Wykazali się ogromny zaufaniem w stosunku do zarządu. Jednak oczekują oni, że latem tego roku zarząd podejmie decyzję o zmianach na poziomie sportowym, aby zapewnić zespołowi konkurencyjność, bez wzlotów i upadków, które mają miejsce w tym sezonie.
Josep Maria Bartomeu wrócił z drużyną z Madrytu i jest teraz bardzo świadomy tego, że drużyna potrzebuje wsparcia, jakie dostał Zubizarreta w związku z sankcją FIFA i Gerardo Martino, za którego obwinia się słabą grę Barcelony w środowym meczu. Zarząd nie wykaże się teraz gestem zdenerwowania lub wątpliwości w zespół. Nie teraz, gdy drużyna walczy o mistrzostwo i Puchar Króla.
Źródło: MundoDeportivo.com