Barça nie zamierza odpowiadać na prowokację Mourinho
Jose Mourinho nawet na konferencji prasowej po spotkaniu z Manchesterem City nie umiał powstrzymać się od tematu „Barcelony”. Wszystko rozpoczęło się od komentowania złego sędziowania pana Rocchiego, a zakończyło się na ironizowaniu i „szopce”.
Trener Realu Madryt podczas wspominanej konferencji wrócił do roku 2011 i pierwszego spotkania półfinałowego w Lidze Mistrzów. Jego drużyna mierzyła się z FC Barceloną, a mecz prowadził Wolfgang Stark. Arbiter ten wyrzucił z boiska Pepe za niebezpieczne zagranie na Danim Alvesie.
Sytuacja ta posłużyła do ironizowania postawy Rocchiego w spotkaniu z Manchesterm City: „Przeżyłem już gorsze spotkanie, kiedy Pepe złamał kość piszczelową i strzałkową Alvesowi. Graliśmy godzinę w 10 w Barcelonie. Sytuacja dzisiaj (na meczu z City) nie jest dramatyczna”.
Wydaje się, że Mou nie zrobił tego bez celu. Aluzja ta stara się wznowić dyskusję z Barçą w podwójnym celu: Królewscy starają się zdestabilizować zespół Tito Vilanovy i przesunąć środek ciężkości niedociągnięć swojej drużyny w lidze, gdzie tracą osiem punktów, oraz w Lidze Mistrzów, gdzie nie ma szans na awans do kolejnej rundy jako zwycięzcy grupy.
Tymczasem FC Barcelona podchodzi jasno do pomysłów Mouinho: najlepsza pogarda to nie uznanie. Trener Królewskich za wszelką cenę chce skrócić dystans pomiędzy tymi dwoma zespołami, próbuj umieścić je na równej stopie w pewnym kontekście.
Coś, co do tej pory jest niemożliwe, jeżeli chodzi o grę i wyniki. Sam Piqué stwierdził, że Mourinho szuka w FC Barcelonie konfliktu, którego narobił u siebie „w domu”, czyli w drużynie.
Źródło: MundoDeportivo.com
Absolwent informatyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, specjalizujący się w Big Data. Moja pasja to sport, w szczególności piłka nożna, siatkówka i MMA. Z wyboru kibic Atalanty Bergamo i Warty Poznań. Dążę do tego, by moje teksty łączyły sferę zawodową i zainteresowania.