Jeśli dojdzie do skutku, transfer Ceska Fabregasa przejdzie do historii jako najdłużej przeprowadzane negocjacje przez FC Barcelonę. O powrocie pomocnika na Camp Nou mówi się na poważnie właściwie już od 2009 roku. Powoli zaczyna się lato 2011 roku i wszyscy mają świadomość, że negocjacje te najprawdopodobniej nie potrwają już długo.
W rzeczywistości 5 lipca powinno być już wszystko jasne. A to dlatego, 5 lipca rozpoczyna się sezon 2011/12 dla Arsenalu Londyn i tego dnia Cesc, jako zawodnik tego klubu, powinien stawić się na zgrupowaniu razem ze swoimi kolegami z zespołu, ale najprawdopodobniej tego nie uczyni. Nie dlatego, że piłkarz chce wszczynać jakiś bunt ale dlatego, że do tego czasu negocjajce powinny być już zakończone.
W rzeczywistości koledzy Ceska z szatni przyznali już oficjalnie, że przyszłość ich kapitana nie będzie związana z Arsenalem, ale z Barcelona. Początek presezonu w Arsenalu nie powinien być traktowany jako błaha sprawa, dość przypomnieć sytuację sprzed roku kiedy 5 sierpnia 2010 roku Cesc powrócił do pracy i o żadnym odejściu nie było już mowy. Kiedy lato się zakończyło, Cesc powidział, że jeśli miałby odejść, to „tylko do Barçy”.
Tym razem Cesc zmienił taktykę: w swoich wypowiedziach jest bardzo ostrożny i właściwie udziela ich bardzo mało. Drzwi przed nim zamyka jego trener, Arsene Wenger, który rok temu pozbawił go marzeń. Dodatkowo presję na Cesku wywiera angielska prasa, a The Times pisze, że „to nie wina Ceska, że Arsenal niczego nie wygrywa, może odejść bez obaw”.
Wydaje się zatem, że sprawa Ceska wymagać będzie jakiegoś gwałtownego ruchu. W najbliższych dniach delegacja FC Barcelony uda się do Londyni aby tam negocjować transfer. Jednak mało prawdopodobne wydaje się to, że klub zaproponouje 40 milionów euro, co miało miejsce w zeszłym roku. Najważniejsze jednak, że dowiemy się czy to dopiero początek, czy koniec.
Źródło: El Mundo Deportivo