Najlepszy piłkarz świata jak dotąd po każdej słabszej serii rozwiązywał worek z bramkami. Dzieje się tak odkąd trenerem FC Barcelony jest Pep Guardiola. Czy tak będzie i tym razem?
Leo w ostatnich trzech meczach Dumy Katalonii nie strzelił bramki – z Viktorią Pilzno, Sewillą i Granadą. Biorąc pod uwagę to, do czego przyzwyczaił nas genialny Argentyńczyk możemy mówić już o czarnej serii. Historia dowodzi, że po każdej takiej serii bramkostrzelny Messi nadrabia zaległości z nawiązką. Tak, jakby chciał odzyskać stracony czas.
Każdy słabszy moment kariery (jeżeli 3 mecze bez bramek w ogóle powinniśmy określać w ten sposób) Leo do tej pory kończył w spektakularny sposób zamykając usta niedowiarkom i malkontentom – tak jak przystało na najlepszego piłkarza świata.
‘Atomowa pchła’ pod wodzą Guardioli pierwszy raz zanotował słabszy okres w lutym 2009 roku, kiedy to nie strzelił gola w pięciu meczach (w dwóch z nich był rezerwowym), by w następnych czterech zaliczyć cztery trafienia. Sprawa zamknięta.
W październiku tego samego roku miał serię trzech bezbramkowych spotkań. ‘Kryzys’ zakończył się jedną bramką Messiego w wygranym 6 – 1 meczu przeciwko Saragossie. Głód ponownie został zaspokojony. Jeszcze w tym samym sezonie kolejne trzy mecze bez gola Leo zakończył trzema bramkami w dwóch spotkaniach z Deportivo i Dynamo Kijów. W omawianym sezonie mogliśmy byś świadkami jeszcze dwóch słabszych serii, w których nasz bohater nie umieścił piłki w siatce w trzech meczach pod rząd. Pierwszą zakończył strzelając 11 goli w następnych pięciu meczach, drugą natomiast zakończył sześcioma bramkami w trzech spotkaniach. Ostatnie słabsze wystąpienie w omawianym sezonie (5 meczy bez bramki) odreagował siedmioma golami w czterech występach.
Weźmy pod lupę sezon 2010-11. Mamy tu trzy ‘zarne serie, a pierwszą z nich genialny zawodnik Barçy zakończył czterema bramkami w pojedynkach z Deportivo i Betis. Po następnej zaliczył cztery trafienia w trzech spotkaniach. Po ostatniej wpisał się na listę strzelców w najlepszym do tego momencie, jakim był finał Ligi Mistrzów w Rzymie. Kolejny raz Messi udowodnił, że można na niego liczyć w kluczowych momentach.
Na dzień dzisiejszy Leo ma na swoim koncie znów trzy mecze, w których nie zdobył gola. Z pewnością będzie próbował to zmienić w sobotnim pojedynku na Camp Nou przeciwko Majorce, aby nie przedłużać spekulacji mediów na temat jego formy. Messiego nie martwi to, że nie strzela bramek, lecz przeszkadza mu fakt, że tyle się o tym mówi. Dla naszego ulubieńca najważniejsza jest gra zespołowa i podkreśla to na każdym kroku. I nie tylko w swoich słabszych chwilach – mówił o tym również po półfinale LM w sezonie 2009-10 kiedy to w jednym meczu przeciwko Arsenalowi umieścił piłkę w siatce aż cztery raz. Musimy tylko uzbroić się w cierpliwość. Najlepszy piłkarz świata jeszcze nie raz zademonstruje nam, że futbol to jego przyjaciel, który nie ma przed nim żadnych tajemnic.
Źródło: sport.es