Strona totalbarca.com opublikowała reportaż na temat cichych bohaterów Barcelony. Artykuł jest wart przeczytania, zapraszamy!
Geniusz Messi. Fenomen Xavi. Fantastyczny Iniesta. Perfekcyjni Puyol i Piqué. Ok, to są fakty niezaprzeczalne. Możemy zatem skupić się na czymś innym, przepraszam – na KIMŚ innym. Tak na dobrą sprawę nie chodzi o jedną osobę a trzy. Ta krótka przerwa w rozgrywkach spowodowana meczami reprezentacyjnymi jest bardzo dobrą okazją na zaczerpnięcie głębokiego oddechu i przypatrzeniu się bliżej kluczowej roli odgrywanej przez trzech troszkę mniej medialnych zawodników. Zawodników często niezbyt zauważanych, lecz z pewnością nie mniej wartościowych niż wyżej wymienione grono.
Zatem do dzieła…
Heros Javier Mascherano. Niezbędny Seydou Keita. Niezastąpiony Sergio Busquets. Myślę, że dla większości cules mógłbym zakończyć ten artykuł w tym momencie i przejść do moich codziennych spraw. Ich rola w zespole dla nas, zagorzałych kibiców najlepszego klubu świata, jest tak niepodważalna, że praktycznie nie trzeba się w nią zbytnio wgłębiać. Z samego szacunku do tych wspaniałych piłkarzy (może również z braku innych zajęć?) chciałbym dorzucić kilka słów w ich temacie.
Na sam początek trzeba zauważyć, że w drużynie przepełnionej fałszywymi napastnikami, swobodnie hasającymi obrońcami i pomocnikami-maruderami to uniwersalność trójki naszych bohaterów pozwala zespołowi ewoluować. Robić postępy zarówno na polu technicznym jak i taktycznym. Dają Pepowi niezbędną mu wolność w rotowaniu składem. Barça Pepa nie miałaby absolutnej żadnej możliwości, ze swoim okrojonym składem i wszechobecnymi kontuzjami, na sukces gdyby nie ta czysta umiejętność adaptacji (nie wspominając już o ogromnej woli i chęci do przystosowania się) tych trzech zawodników. Ile już razy to trio pokazywało nam swoje absolutne zaangażowanie i lojalność?
Nieraz oznaczało to granie na nietypowej dla siebie pozycji, zaadaptowanie się do wyzwań technicznych i taktycznych bądź wymóg wykonania pracy tak tytanicznej, że sam Dani Alves wyglądał przy nich na leniucha. Cała trójka, postrzegana przecież głównie jako defensywne wzmocnienie linii pomocy, pokazywała nam wielokrotnie, że jest najwierniejszym powiernikiem piłkarskiej filozofii Pepa Guardioli – prostoty, siły i jedności. Ujmując rzecz najprościej jak się tylko da – to Seydou, Masche i Busi są prawdziwym trzonem, opoką tej drużyny. Kotwicą, na której opiera się statek przepełniony gwiazdami.
Nie trzeba przecież patrzeć daleko wstecz. Zauważmy wspaniałą postawę Javiera na środku obrony w ostatnich meczach, w których imponował czytaniem gry i zimną krwią – dwoma cechami, których niekoniecznie się po nim spodziewaliśmy. Zmieszajmy to z jego dobrze znaną zdolnością twardego odbioru piłki oraz cechami przywódczymi i wyjdzie nam El Jefecito (ściągnięty przecież jako „uzupełnienie składu”), który jednym małym kroczkiem stał się przyszłością naszej linii obrony – nawet jeżeli na boisku jest to dla niego krok wstecz.
Jeszcze przed tym sezonem na wieść o absencji w jednym momencie Puyola i Piqué, przygotowywalibyśmy się na utratę kilku cennych punktów. Teraz jednak mamy Masche, który udowodnił nam, że gdy trzeba, potrafi udźwignąć na swoich barkach organizację defensywy. Nie jako „zapchajdziura” a jako jej pełnoprawny lider. Osobiście w tym momencie stawiałbym właśnie na niego jako pierwszy wybór na środek obrony. Jego ostatnie występy były genialne a cały czas trzeba pamiętać, że Argentyńczyk nie gra na swojej nominalnej pozycji!
Następnie mamy Sergio. Jego często niewidoczne, lecz wciąż spektakularne umiejętności rozbijania ataków przeciwnika w zarodku oraz tworzenia czasu i przestrzeni Xaviemu, Inieście czy Messiemu, aby ci mogli czynić swoją magię, są niezbędne tej drużynie. W wieku zaledwie 23 lat, młody Katalończyk zdefiniował na nowo pozycję defensywnego pomocnika – dodając do niej więcej pomyślunku i konstruktywności – czym po prostu zawstydza większość zawodników grających na jego pozycji w innych klubach.
Skupienie się tylko na zaletach Busquetsa gdy gra on przed linią obrony byłoby niesprawiedliwe. Oczywiście nie ugruntował on swojej pozycji z tyłu w takim stopniu jak zrobił to Mascherano, jednak Sergio nie raz już nam udowodnił, że może być wartościową opcją do grania na pozycji środkowego obrońcy. Dzięki temu, pozwala Pepowi zaoszczędzić wiele milionów euro potrzebnych na zakontraktowanie dodatkowego defensora.
Jeżeli jednak weźmiemy pod lupę szeroki wachlarz możliwości rozegrania piłki bliżej pola karnego przeciwnika, dojdziemy do wniosku, że Sergio posiada wiele ukrytych talentów, które mogą zostać uaktywnione w grze ofensywnej. Wielu kibiców Barçy od dłuższego czasu oczekuje tego od Busiego, widząc w nim nawet piłkarza posiadającego cechy, których brakuje u naszej obecnej genialnej „szóstki”. Jedno jest pewne. Gdziekolwiek na boisku nie zobaczymy Sergio Busquetsa, możemy polegać na jego ciężkiej pracy i zaangażowaniu włożonym w każde spotkanie. Na koniec dodajmy jeszcze do tego solidną porcję kreatywności i sprytu. Czego chcieć więcej?
Wreszcie dochodzimy do Seydou Keity. Dla mnie najbardziej niedoceniany człowiek w tym zespole. Nieustraszony w odbiorze piłki, sprytny zarówno z jak i bez futbolówki, dodający naszej drużynie jakże potrzebną siłę fizyczną. W pełni rozumiem dlaczego wielu dziennikarzy i kibiców wskazuje właśnie Malijczyka jako pupila Guardioli – często nawet głośno mówiąc, że ten dostaje więcej szans niż na to faktycznie zasługuje. Istnieje jednak bardzo prosty powód takiej sytuacji – Seydou jest piłkarzem, który ogromnie wpływa na postawę drużyny pozostając w niej niemal niewidzialny. Prościej rzecz ujmując, Keita większość swojej fantastycznej pracy wykonuje pozostając bez piłki.
Gdy Keita gra na swojej pozycji, jego umiejętności tworzenia wolnych przestrzeni poprzez inteligentne poruszanie się po boisku bądź niesamowita zdolność pojawienia się w samym polu karnym lub jego pobliżu, czynią z niego piłkarza wręcz doskonałego. Możliwe, że wielu z was się ze mną nie zgodzi, zatem zachęcam do bliższego przypatrzenia się Malijczykowi w jego następnym meczu. Zauważcie jakie bezpieczeństwo i asekurację oferuje on zawodnikom wokół niego. Przypatrzcie się jego ogromnej ilości przechwytów i odbiorów piłki. Zobaczcie jak wygrywa niemal każdy pojedynek powietrzny. Seydou Keita jest niezbędnym elementem zespołu FC Barcelony. Równie ważnym co wyhodowane w La Masii supergwiazdy.
Może nie oferuje on nam takich pokładów kreatywności co Cesc czy Thiago. Może nie jest tak świetny w defensywie jak Masche i Busi. Jednak kiedy Seydou znajduje się na boisku zawsze odnoszę wrażenie, że drużyna jest spokojniejsza, bardziej zrelaksowana i łatwiej się jej rozprowadza piłkę. Wszystko dzięki polisie ubezpieczeniowej oferowanej przez Malijczyka – uskutecznianej w sposób, który niewielu dostrzega. Jego obecność wpływa na wszystkich dookoła. Keita jest doskonałą inkarnacją mantry Pepa Guardioli – prostoty, siły i jedności. On pracuje dla drużyny i wbrew temu co większość kibiców może twierdzić – drużyna pracuje dla niego. To dlatego Keitee wciąż jest Blaugrana, podczas gdy wielu innych jego poprzedników już nie. To dlatego Pep tak często umieszcza jego nazwisko w składzie meczowym.
Na koniec chciałbym zadać pytanie. Jak wiele innych czołowych drużyn zrobiłoby wszystko, aby posiadać w składzie Javiera Mascherano, Sergio Busquetsa i Seydou Keitę? Osobiście twierdzę, że niemal każdy współczesny trener obrabowałby bank, aby znaleźć fundusze na pozyskanie choćby jednego z tych utalentowanych, altruistycznych i dynamicznych zawodników – a najlepiej wszystkich trzech naraz.
Następnym razem, gdy będziecie zastanawiać się przed spotkaniem nad możliwym ustawieniem składu, rozważcie poważnie kandydatury tej trójki. Trójki, która tak umiejętnie steruję tym statkiem. Gdyby nie oni, statek ten mógłby z łatwością stracić kontrolę i utknąć na mieliźnie bądź rozbić się o skały.
Na całe szczęście mamy na pokładzie ludzi, którzy temu zapobiegają.
Źródło: totalbarca.com