[Dopisek Redakcji: tekst został napisany w lipcu 2007 roku]
Wszyscy kibice FCB zadają sobie pytanie: czy poprzedni dość nieudany sezon był tylko chwilowym wypadkiem przy pracy, czy ich pupile są w stanie odzyskać mistrzostwo Hiszpanii, które stracili w dramatycznych okolicznościach, walcząc do ostatniej serii spotkań z Realem Madryt?
Przypomnijmy, cofając się do lata 2006 roku. Niezwykle udane zakończenie sezonu 2005/06, kiedy Barcelona sięgnęła po drugie z rzędu mistrzostwo kraju oraz, po długiej przerwie, po europejski Puchar Mistrzów, dopiero po raz drugi w swojej przeszło stuletniej historii. W mieście Gaudiego zapanowała niekończąca się euforia i fiesta. Jednocześnie włodarze klubu zadeklarowali, że to jeszcze nie wszystko na co stać „tą” Barcę, rozbudzając apetyty cules katalońskiego zespołu. Podczas letniej przerwy międzysezonowej dokonano kilku ciekawych transferów, dokoptowując do już, wydawałoby się, idealnego składu, znaczące postacie, jak mistrz świata G. Zambrotta, wicemistrz L. Thuram oraz świetnie grający w Chelsea Islandczyk E. Gudjohnsen. Wydatnie wzmocniono linię obrony drużyny, jedynej do której można było mieć jakies zastrzeżenia w tymże „mistrzowskim” sezonie. Zespół kompletny stał się więc jeszcze bardziej klasowy, przynajmniej na papierze. Drużyna została porównana do „Dream Teamu” prowadzonego przez legendarnego J. Cruyfa w latach 90.
Prezydent, kierownictwo, trenerzy oraz piłkarze klubu zapowiadali walke o wszystkie trofea na wszystkich możliwych frontach. A do zdobycia było ich dużo, bo aż sześć (mistrzostwo Hiszpanii, Puchar Hiszpanii, Superpuchar Hiszpanii, Superpuchar Europy, Puchar Mistrzów Europy, Puchar Interkontynentalny). Z buńczucznych zapowiedzi udało się jedynie zdobyć mało istotny superpuchar kraju. W przeciągu całego sezonu drużyna grała „w kratkę”, notując długą serię meczów bez zwycięstwa na wyjeździe w primera division, kończąc sezon co prawda z tym samym wynikiem punktowym, ale gorszym stosunkiem bezpośrednich meczów z odwiecznym rywalem z Madrytu, który wykazał się większą determinacją w końcówce sezonu. Natomiast przygodę z Ligą Mistrzów zakończyła na 1/8 finału, tym samym nie obraniając wywalczonego rok wcześniej pucharu, czego wciąż nie dokonał jeszcze żadna drużyna.. Przetrzebiony kontuzjami, problemami i konfliktami zespół w niczym nie przypominał tego z wcześniejszych poprzednich dwóch lat, którego finezyjną grą zachwycali się wszyscy, który uczył jak grać w piłkę całą Europę…
Czy szefowie i piłkarze wyciągną wnioski z tej porażki?…
W klubie już zaszło kilka zmian, części zawodnikom już podziękowano za pracę, z kilkoma nowymi podpisano kontrakty. Zatrudniono solidnego lewego obrońcę E. Abidala z, nie mającego sobie równych we Francji, Lyonu oraz pomocnika z Wybrzeża Kości Słoniowej Y.Toure, który pokazał się publiczności szczególnie z bardzo dobrej strony podczas mistrzostw świata w Niemczech, prezentując wspaniałą szybkość i agresywność w odbiorze piłki. Można jednak rzecz, że te dwa transfery to nic w porównaniu z tym co jeszcze przyszykowali włodarze klubu dla kibiców – a mianowicie megagwiazdę T. Henry’ego. Zawodnik, który już rok temu był łączony z przejściem do Barcelony, w końcu skusił się na grę w słonecznej Katalonii. To absolutny hit transferowy tego lata, Francuz gwarantuje najwyższą jakość gry. Na samą tylko jego prezentację przyszło na stadion 30 tys. osób; to więcej niż witało Ronaldinho Gaucho… A to nie koniec. Na dniach podpis na kontrakcie ma złożyć argentyński obrońca G. Milito, będący dopełnieniem tegorocznych wzmocnień zespołu. Drużyna znów wydaje się silna, jeszcze silniejsza niż mówilo się rok temu, skazana na sukces. Przy okazji zdementowania przez prezydenta FC Barcelony pogłosek o możliwym odejściu jednej z wielkich gwiazd zespołu, S. Eto’o, można było usłyszeć: – Eto jest naszym podstawowym piłkarzem i nie jest na sprzedaż – powiedział Laporta. – Nasi kibice w tym sezonie będą oglądali wielki zespół z czterema gwiazdami – Henrym, Ronaldinho, Eto”o i Messim. „Ta Barça budzi strach”, „mamy niewiarygodny zespół”, „z taką drużyną nie mamy prawa przegrać”, „zakontraktowani zostali gracze nadzwyczajnej klasy”, „ta Barça posiada wystarczający talent, by przestać trenować” – to z kolei słowa samych już piłkarzy, w pełni świadomych, że nigdy wcześniej Katalończycy nie mieli w składzie tak wielu gwiazd światowego formatu. Ale czy to wystarczy?…
Czy klub nie popełni tego samego błędu co w poprzednim sezonie? Czy zawodników nie zgubi zbytnia pewność siebie? Czy nadmiar gwiazd w zespole nie spowoduje narastania konfliktów? Czy znajdą oni wspólny język i miejsce na boisku? Czy nie powtórzy się sytuacja sprzed kilku lat z Realem Madryt, przesyconym gwiazdami? Dokąd zmierza ta Barca?
To będzie prawdziwy test zespołu, który na pewno będzie walczył o zmazanie niekorzystnego wrażenia z poprzedniego sezonu. Inne zespoły również nie zamierzają łatwo składać broni, rywalizacja w Hiszpanii, jak i Europie, zapowiada się naprawdę fascynująco, a powrót Barcelony do formy doda jej tylko uroku, bo ta drużyna potrafi grać i efektywnie, i przede wszystkim efektownie, jeśli nie najefektowniej na świecie…
A więc: do boju Barco! 😉
Powyższy tekst bierze udział w konkursie serwisu DumaKatalonii.pl