Alexis Sánchez urodził się 19 grudnia 1988 roku w Tocopilli. Piłkarz ma trójkę rodzeństwa, wychował się w biednej rodzinie (co tylko potwierdza fakt, iż większość wybitnych zawodników pochodzi z ubogich domów). Podobnie jak Brazylijczyk Pelé z początku grał w piłkę na boso… Sytuacja Sáncheza zmieniła się dopiero, gdy Chilijczyk miał 15 lat. Wówczas został królem strzelców podczas turnieju zorganizowanego w jego rodzinnej miejscowości, a burmistrz miasta postanowił sprawić mu prezent w postaci pierwszych butów piłkarskich. Jeśli się do czegoś dąży zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże w realizacji określonego celu, tak było i tym razem. Wkrótce później został dostrzeżony przez skautów Cobreloa Calama, gdzie zaczęła się jego prawdziwa piłkarska kariera. W 2005 roku (miał wtedy zaledwie 17 lat) został przesunięty do pierwszego zespołu. Jego talent obserwowali wysłannicy włoskiego Udinese i już w maju 2006 roku za kwotę 3 milionów dolarów przeniósł się na Półwysep Apeniński. W perspektywie czasu trzeba przyznać, że włodarze klubu mieli nosa do tego transferu. Sánchez pomimo zmiany klubu nie wyjechał z Ameryki Południowej… Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu we Włoszech został wypożyczony do Colo Colo Santiago a rok później do argentyńskiego giganta River Plate. Coraz szybciej rozwijający się talent zaowocował zainteresowaniem samego sir Alexa Fergusona. Po dwóch latach wypożyczeń w czerwcu 2008 roku, ponownie został zawodnikiem Udinese.
Z początku miał wyrobioną opinię efektownego, ale nieefektywnego. Nie rozstawał się praktycznie z piłką, wolał dryblować do upadłego niż podać piłkę lepiej ustawionym kolegom. Sánchez miał również nie lada problem ze zdobywaniem bramek. W sezonie 2009/2010 strzelił ledwie 5 bramek. Niezbyt imponujący wynik, jeśli chodzi o napastnika. Trenerzy ustawiali Chilijczyka przeważnie na lewym skrzydle, jednak nie był zbyt posłusznym zawodnikiem, przez co robił na boisku, co tylko dusza zapragnie. Jego gra cieszyła oko, ale jednocześnie niezwykle denerwowała kolegów oraz trenera. Sánchez opierał się rękami i nogami taktyce oraz szeroko rozumianej zespołowości. Tak było do momentu przybycia Francesco Guidolina. Można powiedzieć, że właśnie ten człowiek jest odpowiedzialny za głęboką przemianę Chilijczyka. Być może było to spowodowane ustawieniem piłkarza w centrum boiska (co bardzo lubił Sánchez) tuż za plecami Antonio Di Natale. Zmienił pozycję a także sposób gry, dojrzał, a jego wartość zdecydowanie wzrosła. Zaczął coraz regularniej trafiać do bramki, zaliczał również asysty, co wcześniej się nie zdarzało zbyt często.
W styczniu 2010 roku otrzymał kilka ciekawych propozycji, głównie z zagranicy. Manchester United wyłożył za niego 20 milionów euro, Chelsea zaproponowała 2 mln więcej, a Inter dawał 18 mln oraz jednego z dwójki piłkarzy: Jonathana Biabanego i Joela Obiego. Giampaolo Pozzo, właściciel Udinese szybko odrzucił jednak wszystkie te oferty. Był pewien, że wartość jego zawodnika będzie tylko rosła. Najlepszy interes zrobił na Brazylijczyku Marcio Amoroso, który przeniósł się do Parmy za 33 mln euro. Ale to nie był jedyny wielki transfer z Udinese. Stefano Fiore w 2001 roku zasilił szeregi Lazio Rzym za 28,5 mln euro, Fabio Quagliarella trafił do Napoli 2009 roku za 18 mln, w 1998 roku Milan kupił Oliviera Bierhoffa za 14 mln, a Inter w 2005 dał taką samą kwotę za Davida Pizzaro. Rok temu Pozzo wyceniał swojego zawodnika na 30 mln euro twierdząc, iż nie jest gorszy do Leo Messiego. Może lekko przesadził (szczególnie z tą drugą częścią wypowiedzi), jednak kolejka po Sáncheza wydawać by się mogła nieskończenie długa. Naprawdę głośno zrobiło się o nim po pogromie na stadionie Napoli gdzie Udinese wygrało 7:0, a 4 gole strzelił właśnie Chilijczyk (grając zaledwie przez 52 minut). Sezon zakończył z 12 bramkami na koncie, z czego aż 10 zdobył w spotkaniach wyjazdowych. Pomimo 168 cm wzrostu aż trzykrotnie zdobywał bramki głową w meczach z Lazio, Milanem i Sampdorią. Być może jego dorobek powiększyłby się, jednak w końcówce sezonu trapiły go kontuzje. W sezonie 2010-2011 stał się kluczowym zawodnikiem Udinese, które zakończyło sezon na czwartym miejscu w Serie A.
14 czerwca szejkowie z Manchesteru City wyłożyli za młodego piłkarza 33 miliony euro, kilka dni później 2 mln więcej zaoferował inny klub z Manchesteru – United, jednak karuzela transferowa zawitała w końcu do Barcelony i to Duma Katalonii sfinalizowała umowę z Udinese. W lipcu 2011 roku został piłkarzem Blaugrany. Kwota za zawodnika wyniosła 37,5 miliona euro (26 milionów + 11,5 zmiennych). Do tej pory Chilijczyk strzelił 5 bramek w 13 meczach a przez (albo dzięki) kontuzji Davida Villi będzie miał okazję na częstsze występy w pierwszym składzie. W Barcelonie występuje z numerem 9, który otrzymał po odejściu Bojana do Romy. Jego przyszłość rysuje się w kolorowych barwach, bowiem obecnie prezentuje się całkiem nieźle, a ma dopiero 23 lata!
Źródło: własne