Białorusin rozczarował Pepa Gueriolę po swoim przyjściu do zespołu w sezonie 2008/09, a trener Barcelony był niezadowolony z jego braku zaangażowania.
Aleksandr Hleb powraca raz jeszcze do niedawnej sytuacji po tym jak Wolfsburg nie jest zainteresowany przedłużeniem z nim kontraktu ani tym bardziej wykupienia go pod koniec sezonu, jednak Barcelona czeka nadal na oficjalny komunikat Niemców w tej sprawie.
Opuściwszy Arsenal Londyn latem 2008 roku z etykietką gwiazdy, Hleb nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań, a Pep Guardiola był bardzo niezadowolony z braku zaangażowania jaki okazał Białorusin w swoim pierwszym i jedynym sezonie w Barcelonie. W rzeczywistości widać było to po jego występie w finale Copa del Rey przeciw Athletic Bilabo gdy razem z Eidurem Gudjohnsenem, który także opuścił klub, chodził po murawie z dala od reszty cieszącej się drużyny.
Wolfsburg może wykorzystać możliwość zakończenia okresu wypożyczenia Hleba, ale Barça już pracuje nad tym aby nie Białorusin nie musiał trenować z zespołem po świętach Bożego Narodzenia. Ostatnie reformy prawne wymagają aby zawodnik miał zapewniony trening z pierwszym zespołem jeśli nadal ma ważny kontrakt z klubem, nawet jeśli jego przyszłość nie jest jeszcze wyjaśniona.
W Barcelonie nie wiadomo nic bliższego o tym co zamierza niemiecki klub. Mogą nie chcieć dalej Hleba w swoim zespole (zagrał tylko jeden mecz wychodząc od pierwszych minut i trzykrotnie wszedł z ławki), ale mogą też być uparci w dążeniu do osiągnięcia korzystnych warunków wypożyczenia.
Jednak mimo wszystko Andoni Zubizarreta i sam Pep Guardiola mają wspólny cel – chcą rozwiązać ten problem jak najszybciej aby zapobiec powrotowi Białorusina do Barcelony po tym jak był wypożyczany kolejno do Stuttgartu, Birmingham i teraz do Wolfsburga.
Wydaje się, że Queen Park Rangers jest zainteresowany pozyskaniem Hleba w styczniowym okienku transferowym. Barcelona rozważa też opcję odsprzedania zawodnika w zamian za pokrycie kosztów jego pensji do końca kontraktu z klubem, czyli przez kolejnych sześć miesięcy.
Źródło: Sport.es