Guardiola, szczęśliwszy niż kiedykolwiek

Nikomu nie wyda się dziwnym to, że Pep Guardiola udał się na świąteczną przerwę niezwykle usatysfakcjonowany. To bardzo dobry znak na przyszłość.

Nikt nie wie tego na pewno na dzień dzisiejszy czy Pep Guardiola zdecyduje się przedłużyć kontrakt z FC Barceloną. Wszyscy podpatrują gesty, szczegóły, i mrugnięcia, które muszą być optymistyczne. Dla większości kibiców FC Barcelony wielkim zaskoczeniem byłoby gdyby Pep Guardiola nie związał się z ławką trenerską na Camp Nou piąty rok z rzędu.

To co jest absolutnie potwierdzone i skontrastowane to ogromne szczęście i satysfakcja, które czuje Guardiola będąc odpowidzialnym za zespół, którego los spoczywa w jego rękach. Pep jest zadowolony, zachwycony z tego jak odpowiedział zespół, z zaangażowania, profesjonalizmu i wydajności wszystkich swoich zawodników. Od pierwszego do ostatniego.

I to pierwsza oznaka tego, że nie dojdzie do katastrofy, trener „musi” przedłużyć kontrakt, dzęki wierności, przede wszystkim, swoich zawodników, ponieważ kolejny rok wznoszą się na wyżyny swoich umiejętności, ponieważ udało się sprostać przeciwnościom, ponieważ jego ambicja pozostaje nienaruszona.

Dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu Pep dostaje do ręki kolejne powody, dla których powinien kontynuować ten projekt, który rozpoczął z zarządem FC Barcelony w 2008 roku.

Ostatnio, w połowie listopada, trener zwrócił się do swoich zawodników i poprosił ich o trzy rzeczy, które należy osiągnąć przed zakończeniem roku 2011: „Musimy być pierwsi w grupie Ligi Mistrzów, trzeba wygrać na Bernabéu i przywieźć do domu Puchar Świata”.

Wyzwanie było ogromne, ponieważ nie wygrywając w Madrycie Barcelona bardzo skomplikowałaby sobie Ligę. Trudność zadania potęgowana była jeszcze przez potężny cios jakim była choroba Tito Vilanovy, która rzuciła smutek na cały zespół. Po uporaniu się z rakiem Abidala brakowało tylko Tito… Daleko od myśli o niepowodzeniu, zespół złożył przyrzeczenie: wygrają dla niego i zdobędą Klubowe Mistrzostwo Świata również dla niego.

Guardiola zna już na wylot wszystkich swoich zawodników i współpracowników, jednak nieustannie jest przez nich olśniewany. Uderzające zakończenie roku w wykonaniu Barçy odnowiło zaufanie trenera w swoich graczy. Występy na Bernabéu i w Yokohamie nie tylko wzmocniły więź między nimi. To dlatego Pep nie może zostawić ich samych.

Ponadto cała reszta także potwierdza siłę Barçy. W Lidze Mistrzów zespół pełen canteranos odprawił z kwitkiem BATE Borysów. A w Copa del Rey, mimo że rywal pochodził z Segunda B, wychowankowie walczyli tak jakby grali przeciwko samemu Realowi Madryt. Wszystkie te szczegóły zebrane razem czynią Pepa szczęśliwszym niż kiedykolwiek.

Nieszczęśliwa kontuzja Villi w Japonii posłużyła do okazania raz jeszcze szczególnej więzi, która króluje w zespole Azulgrany. Dopóki istnieje to porozumienie, to braterswo, dopóki na boisku i treningach nikt nie odstawia nogi, dopóty Guardiola będzie czuł się zobligowany do dalszego prowadzenia tego pokolenia legendarnych piłkarzy. Pep na święta bożonarodzeniowe odszedł z wielką satysfakcją. To dobry znak.

Źródło: Sport.es