Wielu moich znajomych twierdzi, że liga hiszpańska składa się tylko z Barcelony, Realu Madryt oraz z reszty przeciętnych zespołów. Pytanie tylko czyja to wina?!
Obwinianie ligi za dominację Blaugrany czy Królewskich jest dla mnie śmieszne… Przecież gdyby inne kluby nie zgodziły się na obecnie obowiązujące marże praw telewizyjnych Primera Division w ogóle by nie ruszyła. Sympatycy Premier League czy Serie A zarzucają, że obecna Valencia to już nie ta sprzed lat… Ale czy to nie jest wina prezydentów klubów?! Przez co Deportivo La Coruna, Atletico Madryt, Sevilla, Villarreal czy też wspomniana wcześniej Valencia obecnie nie prezentują poziomu sprzed kilku lat? Moim zdaniem to wina fatalnego zarządzania większości zespołów z Hiszpanii, przez co mają problemy ze skompletowaniem odpowiedniego składu, który by mógł rywalizować z dwoma potentatami. Przykładem kryzysu i złego zarządzania może być zespół z Walencji.
W sezonach 2001-2002 i 2003-2004, Valencia CF przeżyła jedne z najwspanialszych chwil w swojej historii. Na przestrzeni sześciu magicznych lat, Nietoperze dwukrotnie wygrywały ligę, raz udało im się wygrać w Pucharze UEFA i Superpucharze Europy. Pomimo stosunkowo niskich kwot wydawanych na transfery, Valencia była bez wątpienia najlepszą drużyną Hiszpanii od początku XXI wieku i jedną z najlepszych na świecie. Znakomicie zarządzany, zespół jedynie zyskiwał na pewności i sławie. Ostatnim trofeum, po jakie sięgnął klub jest Puchar Króla zdobyty w sezonie 2007-2008. Od kolejnego sezonu nowym menagerem klubu został Unai Emery. Początkowo klub wygrał cztery z pierwszych pięciu gier, jednak w końcowej klasyfikacji zajął siódme miejsce w tabeli La Liga. Wśród spadku formy pojawiły się doniesienia o masowych długu w klubie wynoszącym ponad 400 milionów euro. W kolejnym sezonie podano informację, że klub posiada zabezpieczenia na pokrycie kosztów zawodników do końca roku. Żadne rozwiązanie nie znalazło rozwiązania na ogromny dług Valencii, a klub musiał sprzedać swoich najlepszych piłkarzy, takich jak David Villa, Juan Mata i David Silva, aby uregulować swój stan finansowy. Dopiero w tym sezonie zespół przeżywa renesans, jednak do ekipy z początku XXI wieku jeszcze daleka droga…
Reasumując. Zgodzę się ze zdaniem, że Primera Division nie jest już tak mocna jak to miało miejsce kilka lat wstecz. Jednak gdyby kluby były zarządzane z głową przez profesjonalistów nie byłoby mowy o kryzysie czy też spadku poziomu ligi.
Źródło: własne