Trzy sezony temu, gdy Josep Guardiola przejmował stery w Dumie Katalonii, wszyscy zastanawiali się, czy da sobie radę. Poradził sobie znakomicie, jednak ostatnio forma zespołu znacznie spadła.
Guardiola podpisał kontrakt 5 czerwca 2008 roku, a już 12 dni później został oficjalnie zaprezentowany jako trener pierwszej drużyny FC Barcelony. Większość fanów Blaugrany odczuwała niepokój, że tak mało znany trener miał odpowiadać za ich ukochaną drużynę. Katalończyk w swoim debiutanckim sezonie zdobył wszystkie możliwe trofea przez co był to najlepszy rok dla Dumy Katalonii w całej historii klubu. Obawa praktycznie natychmiast znikła. Drużyna grała świetny i widowiskowy dla oka futbol, a sam Guardiola został nazwany cudotwórcą. W ciągu zaledwie kilku miesięcy z przygaszonego zespołu, zdołał stworzyć perfekcyjnie funkcjonującą maszynę. Trzy razy z rzędu zdobywał La Liga, prawdopodobnie gdyby nie wybuch wulkanu i męcząca podróż do Mediolanu, również i Liga Mistrzów byłaby wygrana trzykrotnie. Wydawać by się mogło, iż jest to trener doskonały. Niestety jak wszyscy wiemy ideałów nie ma (nie licząc z wiadomych powodów literatury oraz filmów).
Pod koniec stycznia FC Barcelona zaczęła grać słabo, żeby nie powiedzieć fatalnie. Bezbramkowy remis z Villarrealem (28.01), wymęczony remis z Valencią (1.02), wygrana po ciężkim boju z Realem Sociedad (4.02), zwycięstwo z Valencią pomimo, iż Barcelona mogła spokojnie strzelić jeszcze co najmniej 3-4 gole (8.02) oraz wczorajsza porażka z Osasuną. Zdaję sobie sprawę, że każdego prędzej czy później może dopaść kryzys, ale we wczorajszym spotkaniu na ławce rezerwowych było aż trzech mistrzów świata, przy czym tylko jeden (Iniesta) powracał po kontuzji. Wystawienie Sergi Roberto czy też Pedro było co najmniej nieodpowiedzialne, tym bardziej iż ten ostatni również wracał do zespołu po urazie. Czemu w dalszym ciągu Guardiola stawia ślepo na Messiego od pierwszych minut? Widać, że Argentyńczyk potrzebuje odpoczynku, a nie gry non stop. Jedno spotkanie odpoczynku wielkiej straty drużynie by nie przyniosło, bowiem z Messiego ostatnimi czasy zbyt dużego pożytku nie ma. Te i inne nieopisane przeze mnie czynniki musiały wpłynąć na wczorajszą porażkę z Osasuną.
Pomimo wszystko nie rozumiem podejścia do całej sytuacji „sezonowców”… Fakt, liga jest już raczej przegrana. Z obecną formą zarówno FC Barcelony jak i Realu Madryt końcowy triumf byłby jak szóstka w totolotka. Prawdziwym cudem. Ale do wywalczenia są jeszcze dwa puchary! Nie można się łamać, gdyż w końcu musiało dojść do spadku formy. Nie oszukujmy się, każdy prędzej czy później ma kryzys. Charakter zespołu poznaje się po tym jak wychodzi z tego dołka. Być może Real wygra La Liga, ale Barçą ma szansę na dwa inne tytuły. Nie ma co się łamać! Wczorajsza porażka ma też swoje plusy. Prawdopodobnie, dzięki niej Blaugrana pozbędzie się „sezonowców”, którzy są praktycznie wszechobecni. Dumni po wygranej, wierni po porażce – to dewiza prawdziwych kibiców FC Barcelony.
Visca el Barça, Visca Catalunya!
Źródło: własne