Ksenofobii w stolicy ciąg dalszy… Jakiś czas temu pisaliśmy o tym, że szkółka FC Barcelony nie została zbyt ciepło przyjęta przez kluby oraz trenerów w Warszawie. Niedawno znowu zawrzało.
„Liczę, że urzędnicy zaczną się kierować dobrem dzieci, ich rodziców, a co za tym idzie rozwojem polskiej piłki”, powiedział Witold Miller, dyrektor FCB Escola Varsovia.
W obawie przed negatywnymi skutkami treningów na śniegu i ujemnej temperaturze, trenerzy akademii FC Barcelony postanowili przenieść zajęcia do zadaszonych sal treningowych. Ta ten temat wypowiedział się Carlos Ferrer Alos, dyrektor techniczny szkółki: „W La Masii na co dzień trenujemy tylko na powietrzu, ale obecne warunki atmosferyczne nie pozwalają nam na to, dlatego w obawie o dobro dzieci musieliśmy się przenieść do hal”.
Jednak to nie pogoda stanowi największy problem akademii Blaugrany. Władze stolicy otwarcie mówią, iż FCBescola Varsovia nie jest im już potrzebna. Po odejściu w grudniu ubiegłego roku, dyrektora biura sportu w urzędzie miasta, Wiesława Wilczyńskiego (pomysłodawcę stworzenia szkółki), Warszawa przestała być patronem akademii. Według mnie to karygodne zapraszać tak wielki klub do współpracy, a następnie (mówiąc językiem kolokwialnym) olać całą sprawę. Na szczęście Ministerstwo Sportu i Polski Komitet Olimpijski postanowiły zająć miejsce miasta stołecznego Warszawy.
„Zrezygnowaliśmy z patronatu miasta, gdyż nie mieliśmy od władz miasta żadnego wsparcia. Nie zamierzamy robić nic na siłę. Skoro nas nie chcą to trudno, szkoda tylko, iż początkowo byli zachwyceni całym projektem. Od stycznia miasto podniosło nam czynsz za wynajem boisk. Wcześniej za godzinę płaciliśmy 250 zł obecnie 500. Nie ukrywam, że to nie jest fer w stosunku do nas. Szukamy sponsorów, gdyż nie chcemy podwyższać opłat w szkółce.” powiedział Witold Miller.
„FCB Escola Varsovia nie jest typową fundacją czy stowarzyszeniem. Akademia nie generuje absolutnie żadnych zysków. Powstała na podstawie ustawy o pożytku publicznym. Dlatego nie rozumiem zachowania władz miasta”, stwierdził jeden z rodziców, którego syn uczęszcza do szkółki FC Barcelony.
Co na temat całej sytuacji myśli Renata Popek, następczyni Wiesława Wilczyńskiego: „Problem jest dla mnie zupełnie obcy. Nie jestem właściwą osobą, by udzielać odpowiedzi na takie pytania. Odsyłam do biura prasowego”.
Swoją drogą dziwne, iż dyrektor do spraw sportu, piastujący to stanowisko od ponad miesiąca nie znalazła czasu na zapoznanie się z prawdopodobnie najistotniejszym projektem sportowym w stolicy.
Hiszpanie nie rozumieją całego zamieszania. Z resztą nie ma co się dziwić. Ja również nie mam pojęcia, dlaczego tak szlachetny projekt, który nie otrzymuje żadnego wsparcia, jest lekceważony przez urzędników. W październiku na testy zgłosiło się prawie 3000 dzieci w wieku od 6 do 12 lat. Przyjęto ok. 650. W kwietniu tego roku, 48 najlepszych uda się na dwa turnieje do Hiszpanii. Natomiast w maju ma odbyć się kolejny nabór. Oby się udało, bowiem jak się uczyć to tylko od najlepszych.
„Polska rzeczywistość nie ma niestety poszanowania do takich projektów. Nasze dzieci mogą na tym tylko i wyłącznie skorzystać. Warszawa również, ponieważ szkółka utrzymuje się sama. Jednak kiedy władze miasta będą zwiększać stawki za wynajem gruntów, wówczas możemy stracić prawdopodobnie jedną z najlepszych akademii w Europie. Nikt tak nie szkoli młodzieży tak jak FC Barcelona. Skoro nasze dzieci mają się czegoś nauczyć niech to robią od najlepszych” stwierdził rodzic, którego syn strenuje w FCB Escola Varsovia.
Poprzedni artykuł na ten temat znajdziecie tutaj
Źródło: Gazeta Wyborcza, Własne