W sobotę Real Madryt wygrał z Realem Betis po skandalicznych decyzjach sędziego. Arbiter nie odgwizdał dwóch karnych w drugiej połowie, a w doliczonym czasie gry Sergio Ramos zatrzymał piłkę ręką.
Real Madryt znów wygrywa, o tak, ale kolejny – i to nie pierwszy raz w tym sezonie – mógł liczyć na pomoc sędziego. Saguéz Orkoz zastąpił po przerwie kontuzjowanego głównego arbitra spotkania, Iturralde Gonzáleza. Młody sędzia nie odgwizdał dwóch oczywistych rzutów karnych: jeden po zagraniu Xabiego Alonso, a drugi po ręce w polu karnym Sergio Ramosa, którą w doliczonym czasie gry widzieli chyba wszyscy na stadionie.
Wielki Betis
Betis wyszedł na to spotkanie ustawieniem 4-3-3 i radził sobie bardzo dobrze w dziesiątej minucie obejmując prowadzenie po golu Jorge Moliny. Obrońcy Madrytu sygnalizowali zagranie ręką przy przyjęciu piłki przez napastnika, jednak sędzia (González) uznał, że nie było to celowe zagranie.
Zespół Pepe Mela zasługuje na uznanie swoją grą, bo była to jedna z najlepszych wersji Betisu jakie mogliśmy oglądać w tym sezonie. Jednak w sprawnie przeprowadzonym kontrataku Higuaín, który odgrywa w tym sezonie bardziej drugoplanową rolę, dał Madrytowi remis zdobywając swoje 17. ligowe trafienie.
Remis nie był jednak sprawiedliwym wynikiem, ponieważ Andaluzyjczycy mieli jeszcze kilka okazji aby w pierwszej połowie wyjść na prowadzenie ponownie, a najlepszą z nich był strzał Moliny, któremu niewiele zabrakło aby umieścić piłkę pod poprzeczką tuż przed przerwą.
Po przerwie jedna tylko zmiana – zmienił się sędzia. Iturralde González doznał urazu tuż przed przerwą i nie mógł prowadzić spotkania. Zastąpił go czwarty arbiter, Sagués Orkoz.
Po przerwie Cristiano Ronaldo dał prowadzenie Madrytowi po piorunującym kontrataku, który poprowadził Marcelo w jednej ze swoich nielicznych akcji ofensywnych. To była wystarczająca kara dla Betisu, a radość Madrytu nie trwała długo. W 55. minucie Jefferson Montero wykorzystał błąd jednego z obrońców, któremu piłka odskoczyła przy przyjęciu, i bezlitośnie posłał strzał tuż obok bezradnego Casillasa.
I nadszedł skandal
Druga bramka gospodarzy rozbudziła w nich poszukiwania kolejnej. Mogli zdobyć ją z rzutu karnego, jednak Sagués Orkoz nie odgwizdał oczywistej ręki Xabiego Alonso w poli karnym. Tak więc z możliwego 3-2 dla Betisu zrobiło się 2-3 dla Madrytu. Piłkę ma Madryt, strzał Ramosa, Fabricio odbija piłkę, a dobija ją Ronaldo zdobywając drugą bramkę tego wieczora.
Mel nie zrezygnował i wystawił do przodu kolejnego zawodnika, grając właściwie nawet czterema napastnikami. Betis grał, Betis próbował, jednak sędzia nie pozwalał. W ostatniej akcji tego spotkania Jefferson Montero oddał strzał na bramkę Casillasa, jednak piłka najpierw trafia w ramię Marcelo, a następnie w wysuwającą się zza pleców rękę Sergio Ramosa. To już skandal, czy potrzeba czegoś jeszcze?
Źródło: Mundo Deportivo