Dziś FC Barcelona zmierzy się z Levante, zespołem zajmującym obecnie 5. miejsce w tabeli Primera División. Duma Katalonii nie ma innego wyjścia, jak wygrać dzisiejsze spotkanie, jeżeli chce jeszcze mieć jakiekolwiek szanse, chociażby zagrozić Realowi w walce o mistrzostwo kraju. Teraz, już na ostatniej prostej ligowych zmagań, kiedy strata do Królewskich stopniała do czterech punktów trzeba wszystko wygrywać i liczyć, że rosnąca presja da kolejny błąd Los Blancos.
W spotkaniu zapewne zagra Pedro Rodríguez, który chyba w końcu się odblokował i w ostatnich dwóch meczach strzelił dwa gole. Trzeba oddać honor Guardioli, że tak cierpliwie znosił niemoc tego gracza na boisku i wierzył, że się uda. Efekt jest i jak na razie Pedro zalicza kolejne trafienia, oby dziś jego dobra strzelecka passa miała swoją kontynuację.
Świetną informacją jest również powrót dwóch podstawowych zawodników: Gerarda Piqué i Daniego Alvesa. Obaj mieli problemy mięśniowe, które udało im się pokonać i prawdopodobnie wystąpią w dzisiejszym pojedynku.
Z graczy Barçy B powołani na dzisiejsze widowisko w Walencji zostali Cristian Tello i Martín Montoya. Ten drugi coraz częściej pojawia się ostatnio na boisku i całkiem nieźle sobie radzi. Zapewne zobaczymy go dziś w drugiej części spotkania, aby dać odpocząć defensorom podstawowym, przed czekającym drużynę półfinałem Ligi Mistrzów. Z kolei Tello można już niemal określić „półpodstawowym” graczem, bo zalicza niemal każde z ostatnich spotkań, jednak zwykle nie wychodzi od początku, a zmienia później któregoś z kolegów. Ten młody zawodnik już pokazał, że jest wartościowym piłkarzem i jeżeli nadal będzie sobie dobrze radził wejdzie do podstawowego składu. To niezwykle inteligentny zawodnik, który, co najważniejsze lubi odważny atak i nie boi się powalczyć o futbolówkę, takich właśnie napastników chce się oglądać.
Na murawę wbiegnie zapewne również Iniesta, którego będzie to już 400. oficjalny mecz w barwach Blaugrana.
Seydou Keita z kolei nie znalazł się na liście 18 powołanych zawodników na mecz z Levante, z powodu dolegliwości, jakie odczuwa w prawym udzie. Malijczyk dołączy do nieobecnych: Villi, Fontasa, Abidala i Afellaya. Ibrahim co prawda dostał zielone światło na mecz, ale nie grał on od 6 miesięcy i 21 dni, z powodu poważnej kontuzji, zatem klub woli zapewnić mu spokojny powrót do gry i dać jeszcze troszkę czasu. Bardzo dobrze, że wrócił, bo teraz team czeka najtrudniejszy odcinek sezonu i ten zawodnik jest niewątpliwie potrzebny.
Dzisiejszemu rywalowi FC Barcelony należą się słowa uznania. W sezonie 2007/08 drużyna z Walencji zajęła ostatnie miejsce w lidze i została zdegradowana do Segunda División. Do la Liga los Granotes powrócili dopiero w poprzednim sezonie i zajęli 13. miejsce w tabeli na koniec sezonu. Jednak teraz zespół Juana Ignacio Martíneza od samego początku sezonu nie daje sobie w kaszę dmuchać i zajmuje bardzo dobrze piąte miejsce, co daje mu awans do Ligi Europy. Na wyciągnięcie ręki (tylko dwa punkty) są jeszcze eliminacje do Ligi Mistrzów, więc Levante na pewno podejmie ryzyko. Ma jednak trudnych przeciwników, bo o awans do Europy walczą też Valencia (52 punkty), Málaga (50), Osasuna (46) i Bilbao, Sevilla, Atlético, Espanyol i Getafe (wszyscy po 42).
Jednak dla nas dobrym prognostykiem jest porażka Levante w poprzedniej kolejce w meczu ze Sportingiem Gijón (walczącym o utrzymanie!), który teraz stanie oko w oko z Realem Madryt. Na prowadzenie wyszło Levante po kwadransie dzięki bramce Valdo, jednak przed przerwą zdołał jeszcze wyrównać Trejo. Po przerwie goście wyszli na prowadzenie raz jeszcze za sprawą Koné, jednak na kwadrans przed końcem meczu wyrównać zdołał Lora. Ostateczne zwycięstwo Sportingu w tym meczu przypieczętował Sangoy zdobywając gola na 3-2.
Levante do meczu przystąpi bez jakichś szczególnych braków kadrowych, jednak to co powinno martwić jego kibiców to forma zespołu. Może i piąte miejsce jest wysokie, jednak na pewno w jego utrzymaniu nie pomoga rezultaty takie jak ze Sportingiem czy Osasuną, która także walczy o awans do Ligi Europy. Barcelona musi się mieć jednak na baczności, bo Levante pokazało już, że z groźnymi rywalami także wygrywać potrafi, a niech świadczą o tym choćby mecze z Atlético (2-0), Valencią (bezbramkowy remis, jednak także wynik warty odnotowania), Villarrealem (1-0) czy Espanyolem (1-2).
Realizując plan „dogonić Real” Barca musi wygrać to spotkanie i nie ma zupełnie innej opcji. Po szaleńczej pogoni za Królewskimi w walce o mistrzostwo nie można zatrzymać się na Levante, mimo, że uznawane jest za rewelację tego sezonu. Trzeba dać z siebie wszystko, tym bardziej, że Real ostatnio zgubił kilka punktów i nadzieja na tytuł powróciła. Wierząc zatem, że się uda trzymamy kciuki za Blaugranę. Do boju!
Przemysław Kuryłło (DumaKatalonii.pl): Podobnie jak inni kibice Barcelony nie oczekuję tutaj innego rezultatu niż zwycięstwo. Pewnie nie będzie o nie łatwo, bo Levante przeżywa swoje pięć minut i rozgrywa chyba najlepszy sezon w swojej historii, ale Guardiola potrafi zmotywować swoich chłopaków do dobrej gry. A jest jakaś lepsza motywacja niż zbliżenie się do Madrytu na odległość jednego punktu i perspektywa Gran Derbi w następnej kolejce?
Ewelina Kwit (BlogFCB.com): FC Barcelona musi wygrać jutrzejsze spotkanie i jestem przekonana, że tak będzie. I nie chodzi tylko o to, że trzeba to zrobić, jeżeli ekipa Guardioli chce się jeszcze liczyć w walce o mistrzostwo bo to jest oczywiste. Ale tu chodzi również o presję, którą Real odczuwa coraz mocniej. Za nic w świecie na tym etapie nie możemy zaliczyć wpadki, bo waśnie bordowo-granatowy oddech na plecach Królewskich jest tym, co może ich zatrzymać. Stawiam 1:4 dla Blaugrany.
Źródło: Własne/BlogFCB.com