FC Barcelona musi opracować przyszły profil transferów zagranicznych, na wzór może posłużyć Javier Mascherano. Od pierwszego dnia na Camp Nou, Argentyńczyk rozwinął swoje skrzydła i stał się prawdziwym liderem na boisku i w szatni.
Był to podejrzany transfer, kiedy dołączył on do FC Barcelony w 2010 roku. Nikt nie spodziewał się takiej demonstracji umiejętności z jego strony. Za te dwa doskonałe lata klub szykuje dla Mascherano nowy kontrakt w nagrodę.
Javier trafił na Camp Nou z Liverpoolu za 21 milony euro. Podspisał kontrakt do 2014 roku z klauzulą wynoszącą 90 milionów euro.
Przyszedł do FC Barcelony w wieku 26 lat, a miałby ją opuścić mając 30. Idea klubu jest jednak nieco inna. Zawodnik ten doskonale przystosował się do stylu gry drużyny, a także przeszedł pomyślnie zmianę pozycji z defensywnego pomocnika na środkowego obrońcę.
Celem nowego kontraktu jest rozszerzenie zobowiązań na kolejny sezon, ale prawdopodobnie piłkarz zgodzi się podpisać umowe 1+1, jak to miało miejsce ostatnio z innymi zawodnikami. Oczywiście zarobki powędrowałyby także w górę.
Postawa i charakter Mascherano zachwyciła wszystkich od samego początku. To, że znalazł się na Camp Nou jest jego wielką zasługą. Wykazał się bardzo dobrze w trakcie negocjacji pomiędzy FC Barceloną a Liverpoolem, gdzie dosłownie zmusił angielski klub do rozmów.
Nie tylko to… Wiceprezydent Josep Maria Bartomeu i dyrektor sportowy Andoni Zubizarreta umieścili wtedy na stole ofertę finansową, która mówiła o utracie 20% wynagrodzenia.
Była to kwota oferowana przez Katalończyków, która mogła zaspokoić transfer piłkarza. W tym czasie nie było mowy o 3 milionach euro. Otworzył to drogę do rozmów politycznych, za co go teraz uwielbiają.
Inwestycja odpłacona
Inwestycja w tego piłkarza spłaciła się z nadwyżką. Na sporotwym poziomie, Pep podziękował mu za wszystko co wniósł do drużyny. Dzięki wyjątkowej pokorze, przyjął on rolę zmiennika Sergio Busquetsa na pozycji defensywnego pomocnika.
Nigdy nie skarżył się i nie tworzył żadnego konfliktu. Kiedy w końcówce sezonu 2010/11, Guardiola postawił go w środku obrony obok Puyola, Piqué i Abidala, nie protestował. Argentyńczyk przyjął tą rolę bez pytania. W pierwszych spotkaniach sporo kosztowało go dopasowanie się do nowej pozycji. Z pokorą znosił krytykę po nieudanych interwencjach i przyjmował winę na siebie po straconych bramkach.
W sezonie 2011/12 stał się prawie stałym bywalcem wyjściowej „11” i zawsze grał na środku obrony. Świetnie spusje się w defensywie złożonej z 4 zawodników, ale także i tej trzyosobowej. Stał się gwarancją dobrej gry defensywnej zespołu. Co raz trudniej przeciwnikom przejść przez zaporę stworzoną przez Mascherano.
Jego wizerunek jeszcze bardziej nabrał na wartości, gdy niczym Valdés, akrobatycznym sposobem uchronil drużynę od straty gola w meczu z Espanyolem. Kibice zgromadzeni na Camp Nou skandowali jego nazwisko. Nie jest on kapitanem, ale ma w drużynie takie samo uznanie jak Puyol, Xavi, Iniesta, Valdés czy nawet, jak Messi, jego wielki przyjaciel.
Źródło: MundoDeportivo.com