Mimo pozornego spokoju po napięciu na linii „prezydent Athletic Bilbao – trener Marcelo Bielsa”, atmosfera w baskijskim klubie jest dobra i nienaruszona. Są jednak rzeczy, które mogą działać na korzyść FC Barcelony.
Niektórzy zawodnicy nie zgadzają się z metodami szkoleniowymi argentyńskiego trenera, a to może pomóc znacząco Barçy. Po Euro, wakacjach, a przed Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie, Javi Martínez jest z dala tego co dzieje się w jego klubie, ale wiąże się z tymi problemami.
Dla FC Barcelony każda okoliczoność, która sprzyja transferowi jest dobra. Wszechstronny pomocnik pozostaje priorytetem klubu i będzie nim do końca okienka transferowego. Do jego końca zostało niewiele ponad miesiąc, a zarząd katalońskiego klubu próbuje nadal kontaktować się z Athletic, aby dowiedzieć się, czy ci są chętni negocjować. Jednakże oni twardo utrzymują się przy klauzuli wynoszącej 40 milionów euro. Kolejne nieformalne rozmowy nie przyniosły niczego. Javi Martínez o tym wie i prosi, aby nikt i nic nie zakłócało jego koncentracji w reprezentacji Hiszpanii.
Barça nie zmienia jednak swoich działań. W budżecie na transfery było przeznaczone 40 milionów euro, 14 z nich zostało wykorzystanych na transfer Jordiego Alby. Mądra polityka klubu zobowiązuje nie odbiegać od tych zamiarów. Więc celem klubu jest, aby sam zawodnik wykonał gest w stronę swojego klubu, aby wymusić na nich negocjacje.
Należy spodziewać się, że sytuacja z tym wyjaśni się do 31 sierpnia. FC Barcelona oczywiście ma kilka alternatyw. Jedną z nich jest David Luiz, który kosztowałby około 25 milionów euro. Tito Vilanova i Andoni Zubizarreta wiedzą też doskonale, że mogą postawić na zawodników z rezerw – mowa tutaj o Marcu Bartrze i Andreu Fontàsie.
Źródło: MundoDeportivo.com