Start w La Liga w wykonaniu Barçy i Realu to dwa, zupełnie różne bieguny.
FC Barcelona: dwa mecze, dwa zwycięstwa, siedem strzelonych bramek, dwie stracone, sześć punktów. Real Madryt: dwa mecze, jeden remis, jedna porażka, dwie bramki strzelone, trzy stracone, jeden punkt.
Sezon 2012-2013 zaczął się dla drużyn prowadzonych przez Tito Vilanovę i José Mourinho bardzo różnie. Oczywiście absurdem byłoby zacząć świętowanie osiągnięcia jakiegokolwiek sukcesu. To dopiero początek sezonu, a w Pampelunie, Blaugrana również nie zagrała na swoim optymalnym poziomie.
Jednak liczby nie kłamią. FC Barcelona zaliczyła dobry start w lidze, zdobywając komplet punktów, natomiast Real Madryt zdobył tylko jeden punkt. W obecnej chwili kataloński zespół ma pięciopunktową przewagę nad swoim największym rywalem, dlatego teraz nie może pozwolić sobie na zniwelowanie tak sporej przewagi punktowej.
Aby uświadomić sobie, jak wielkim wyczynem jest mieć pięć punktów przewagi nad Los Blancos wystarczy przyjrzeć się pewnej statystyce. Otóż zyskanie tak dużej przewagi nad Madrytem zdarza się średnio dopiero po 14. kolejce Primera División. Wymęczone zwycięstwo FC Barcelony i wpadka Realu w meczu z Getafe spowodowały, że od dawna nie było tak ciekawego startu ligi.
Porażka drużyny Mourinho to dobra wiadomość dla Barçy przed rewanżowym meczem o Superpuchar Hiszpanii. Na Bernabéu Real będzie w złym nastroju, ale z drugiej strony na pewno motywacja piłkarzy z Madrytu będzie większa. Mimo wszystko w środę FC Barcelona będzie w dogodnej sytuacji na to, by wbić swojemu odwiecznemu rywalowi gwóźdź do trumny.
Źródło: Sport.es