Za czasów wiceprezydentury Gasparta Mourinho był członkiem sztabu szkoleniowego FC Barcelony.
W sobotę 28 czerwca 1997 roku, FC Barcelona wygrała Copa del Rey z Betisem (3:2) na Santiago Bernabéu. Euforia po końcowym zwycięstwie trwała do wczesnych godziny porannych w niedzielę 29 czerwca na boisku Realu Madryt. To był wieczór niemal kompletny. Wiceprezydent Joan Gaspart chciał przekonać Portugalczyka Mourinho, aby zaśpiewał hymn FC Barcelony.
Ku zaskoczeniu wszystkich Gaspart pojawił się wieczorem na stadionie z szalikiem w ręku i zachęcał innych do świętowania po zdobyciu pucharu. Prawa ręka Bobbiego Robsona, José Mourinho wraz z innymi trenerami i piłkarzami zaczął śpiewać hymn Barcelony na Santiago Bernabéu co wzbudziło irytację prezydenta Realu Madryt Lorenzo Sanza.
Na boisku Mourinho, który wyznał wówczas, że jest „szczęśliwy i smutny jednocześnie”, zaintonował „tot el camp és un clam” a na jego twarzy widać było zaangażowanie w to co robi. Portugalczyk nie rozumiał, czemu musiał opuścić klub po wygraniu trzech tytułach: Superpucharu Hiszpanii, Copa del Rey oraz Pucharu Zdobywców Pucharów.
„Nauczyłem się szanować decyzje władz”, powiedział wówczas. Następnego dnia z balkonu Palau de la Generalitat powiedział, że on i Anglik czują się „bardzo smutni” po zakończeniu sezonu. Na koniec dodał nieco ironicznie: „Jeśli drużyna jest zjednoczona to najlepiej zmienić trenera”.
Źródło: Sport.es