Leo Messi zdobył w tym sezonie siedem goli w sześciu spotkaniach w tym sezonie – w Barçy sześć bramek w pięciu meczach, a w Argentynie jeden na jeden. Dla porównania, Cristiano Ronaldo do bramki trafiał pięć razy – w Realu Madryt cztery na pięć i w reprezentacji Portugalii jeden na jeden.
Ostatni sezon dla tej dwójki miał stratosferyczny wymiar. Bili oni rekordy na potęgę, ale Pichichi został Messi. Teraz możemy oglądać „smutnego” Cristiano i Leo z idealnie wymierzonym celownikiem.
Każdy zna na pamięć rytuał Ronaldo wykonywany podczas rzutów wolnych – odliczanie kroków, głęboki oddech i… niech się dzieje wola nieba. Dla bramkarzy bywała ona bardzo brutalna, gdyż musieli wyciągać futbolówki z siatki.
Teraz jednak role obróciły się. Snajperem na topie jest Messi, który wygrywa z Portugalczykiem w bramkach 7-5. W poprzednim sezonie także Argentyńczyk miał ich więcej, bo bagatela 50 do 46.
Tutaj warto przytoczyć statystyki bramek z rzutów wolnych. W tym sezonie ta sztuka w ogóle nie udaje się Cristiano, a wręcz przeciwnie – Messiemu. Argentyńczyk ze stałego fragmentu gry pokonywał już Casillasa w Superpucharze Hiszpanii, a także portero Paragwaju we wczorajszym spotkaniu eliminacyjnym do Mistrzostw Świata 2014.
Jak zawsze, interesująca jest walka pomiędzy tymi dwoma piłkarzami w każdej możliwej strzeleckiej klasyfikacji. Walczą między sobą o Pichichi i Złotego Buta, nadchodzi kolejny sezon i znów to samo… Pichichi i Złoty But. Licznik już ruszył i nadal będzie się kręcił – aż do maja.
Źródło: MundoDeportivo.com