Podopieczni Xaviego Pascuala nie dali rady w meczu o Superpuchar Endesa i ulegli Realowi Madryt 84:95.
Barça Regal nie zdołała zdobyć tego trofeum po raz piąty, gdyż uległa zespołowi z Madrytu po dobrym meczu z obu stron. Blaugrana, z Lorbekiem i Tomiciem pod koszem musiała stawić czoła Realowi, który opierał się przede wszystkim na rzutach z dystansu i półdystansu Rudy”ego Fernándeza oraz Sergio Llulla. Po trzech minutach gry to Królewscy prowadzili 11:6. Złą wiadomością był na pewno fakt, iż Pete Mickeal szybko złapał dwa przewinienia.
Trenerzy zaczęli sięgać po graczy z ławki. Mirotić i Carroll pomogli Realowi w objęciu siedmiopunktowego prowadzenia, a cały zespół trafił sześć rzutów na osiem prób z dystansu. Natomiast pod koszem trwała twarda rywalizacja pomiędzy Jawaiem i Begiciem. Liderem, pod względem zdobyczy punktowych, w Barcelonie był Xavi Rabaseda, który miał na koncie osiem „oczek” po pierwszej kwarcie. Wynik nie był jednak korzystny (26:32).
Azulgrana szybko wróciła na właściwe tory, głównie dzięki dobrej postawie Jawaia w strefie podkoszowej, „trójkom” Lorbeka oraz szybkim kontrom, które były kończone przez Inglesa. Australijczyk miał wczoraj bardzo dobry dzień i Barcelona Regal mogła wrócić do gry. Koszykarze schodzili na przerwę, ale wynik był bardzo zbliżony – 43:42 dla Realu Madryt. Druga połowa zapowiadała się bardzo interesująco.
Kibice Barcelony mieli nadzieję, że ich ulubieńcy przechylą szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Jak się jednak okazało, Królewscy wyszli bardzo zmobilizowani na trzecią kwartę i ich strzelcy dali znać o sobie. Objęli prowadzenie 56:46 po zdobyciu dziesięciu punktów z rzędu. Współpraca Huertasa i Jawaia układała się dobrze, a z dystansu trafił Lorbek i Rabaseda. Wynik 56:61 w 27. minucie dawał jeszcze nadzieję Katalończykom. Od tego momentu coś się zacięło w grze Barcelony, gdyż zaczęli pudłować, a ich obrona nie była już tak agresywna. Dziewięć punktów straty przed ostatnią kwartą, więc przewaga, która jest trudna do odrobienia z tak klasowym zespołem jak Real Madryt.
Spodziewaliśmy się w ostatniej odsłonie pościgu w wykonaniu Blaugrany, ale było zupełnie odwrotnie. Królewscy trafiali z dystansu i po trzech minutach ich przewaga wzrosła do dziewiętnastu punktów (81:62)! Nie wyglądało to dobrze, ale zespół nie składał broni i dzielnie walczył, czego konsekwencją było zdobycie ośmiu punktów z rzędu. Wyróżniali się Jawai i Mickeal, ale Real miał w swoim składzie Rudy”ego Fernándeza. Hiszpan (został wybrany MVP tego meczu) trafił trzy rzuty z dystansu w ostatniej kwarcie i przypieczętował zwycięstwo Królewskich.
FC Barcelona Regal 84:95 Real Madryt
FCB Regal: Huertas (3), Ingles (16), Mickeal (5), Lorbek (14) i Tomić (7). Rezerwowi: Rabaseda (11), Sada (5), Abrines (0), Jawai (20) i Wallace (3).
R.Madryt: Llull (14), Rudy (22), Mirotić (11), Suárez (5) i Slaughter (5). Rezerwowi: Pocius (2), Reyes (9), Sergio Rodríguez (8), Begić (2) i Carroll (17).
Źródło: FCBarcelona.com