W drodze powrotnej ze stolicy Hiszpanii po wygranym 1:0 spotkaniu, zawodnicy FC Barcelony dowiedzieli się o porażce Realu Madryt z Sevillą. Na pokładzie samolotu wybuchła ogromna radość, gdy wszyscy dowiedzieli się, że przewaga nad Madrytem wzrosła do 8 punktów.
Zawodnicy wsiadali do samolotu wiedząc, że Madryt przegrywa od drugiej minuty na Sánchez Pizjuán, a koniec drugiej połowy zastał piłkarzy Barçy 10 tysięcy metrów nad ziemią. Najbardziej niecierpliwie na wynik oczekiwali Messi, Mascherano, Pinto i Thiago, którzy stłoczyli się na dwóch siedzeniach śledząc losy meczu.
Kiedy wszystko było już jasne, radość była tak ogromna, że Dani Alves i Adriano zawołali nawet „Vamos mi Sevilla!”, tradycyjną przyśpiewkę kibiców zespołu z Andaluzji. Valdés uniósł zaciśnięte pięści w geście triumfu, a większość klaskała – podobnie jak i kibice, którym udał się polecieć do Madrytu razem z zespołem.
W sobotę Barcelona, przy wielkiej pomocy Sevilli, zwiększyła prowadzenie z pięciu do ośmiu punktów. Wkrótce może się ono powiększyć, ale teraz głównym celem Tito Vilanovy jest utrzymanie przewagi, która zdarza się bardzo rzadko na początku sezonu.
Źródło: Mundo Deportivo