Szkoleniowiec wyjaśnił powody, dla których wyznał, że Barça to nie „klub towarzyski”, jednak nie żałował wypowiedzianych przez siebie słów.
To prawda, że Tito Vilanova rozmawiał 27 sierpnia z Dos Santosem i Fontásem. Spotkał się również z Ibrahimem Afellayem, jasno wyrażając swoje stanowisko dotyczące przyszłości piłkarzy. Trener powiedział, że Barça nie jest „klubem towarzyskim” odnosząc się do sytuacji, w której Jonathan i Andreu mieliby pozostać w klubie. Szkoleniowiec nie przeprosił ich jednak za swoje słowa, jak w zeszłym tygodniu podały niektóre media.
„Jeśli musiałbym przeprosić, nie miałbym z tym problemu, ale w tym przypadku nie widzę takiej konieczności, ponieważ nie wydaje mi się, żebym powiedział cokolwiek złego”, rzucił w kierunku piłkarzy. Wypowiadając tamte słowa, Tito miał na myśli, że nikt nie dostanie za darmo minut na boisku pierwszej drużyny i jeśli nie zdecydują się odejść do końca sezonu, to mogą zakończyć tegoroczne rozgrywki z zerową liczbą występów na koncie.
Słowa Vilanovy zostały doskonale zrozumiane przez Afellaya i Fontása. Ibrahim zdążył znaleźć sobie klub przed zakończeniem okienka i przeniósł się do niemieckiego Schalke 04, natomiast obrońca zbyt późno rozpoczął poszukiwania pracodawcy, a poważna kontuzja, którą Andreu leczył przez niemal cały poprzedni sezon znacznie utrudniła sprawę.
Przypadek Jonathana Dos Santosa jest zupełnie inny. Sztab szkoleniowy wciąż nie potrafi zrozumieć dlaczego pomocnik postanowił odrzucić ofertę Sevilli, która mogła być idealną szansą do rozwoju i zdobywania doświadczenia. Decyzja o pozostaniu z pewnością źle odbije się na karierze piłkarza, którego w tym sezonie raczej nie czeka nic dobrego. Przynajmniej jeśli chodzi o szeregi Dumy Katalonii.
Źródło: Sport.es