Tito Vilanova w roli trenera pierwszego zespołu debiut w El Clásico ma już za sobą. Kibice pewnie pamiętają dwumecz z Realem Madryt w Superpucharze Hiszpanii, a w szczególności mecz na Camp Nou zakończony triumfem Blaugrany 3:2.
Pamiętne 3:2 z tego roku zdaniem wielu przypominało słynną manitę. Różnica była taka, że zespół był mniej skuteczny, a błędy w obronie ostatecznie zadecydowały, że tytuł trafił do Madrytu.
Spokój był zawsze największym sprzymierzeńcem klubu. Spokojne rozgrywanie piłki, do tego słynna tiki-taka, którą Blaugrana opanowała do perfekcji – taki właśnie jest styl Barçy. Wiele zespołów starało się ją w jakiś sposób zneutralizować – w jaki? Niech każda osoba czytająca ten tekst sobie na to pytanie odpowie.
Dodatkowo myśl, która sprawia, że po niedzielnym meczu Duma Katalonii może mieć, aż jedenaście punktów przewagi sprawia, że na październikowe Gran Derbi czeka się z niecierpliwością.
Nastroję studzą jednak piłkarze. Xavi dzisiaj na konferencji stwierdził, że ten mecz nie będzie czymś ostatecznym. „Cokolwiek się stanie, jest jeszcze wiele spotkań do rozegrania. Byłoby to ważne zwycięstwo i impuls dla nas, aby pozostawić ogromnego rywala 11 punktów w tyle”.
Krytyka ze strony Madrytu jest dla FC Barcelony pochwałą, można to tak śmiało nazwać. To zespół, który jest w stanie wymierzyć największy wymiar kary dla swojego przeciwnika za stratę przez niego piłki. Znakomity pressing jaki stosuje Duma Katalonii sprawia, że zespół czerpie z tego niesamowitą korzyść. Silną stroną są też rzuty rożne, którą są znakomicie bronione i po których Blancos wyprowadzają zabójcze kontrataki. Jednak w niedzielę zespół Tito musi być świadomy, że powinien być jeszcze bardziej precyzyjny niż jest zazwyczaj, jego zawodnicy muszą wymagać od siebie większej samokontroli.
Powrót do zespołu Iniesty spowoduję, że siła zespołu jeszcze bardziej wzrośnie. Możemy się spodziewać, że Tito wystawi swoją najsilniejszą linię pomocy, czyli Busquets-Xavi-Iniesta. Pierwsze minuty wtorkowego meczu w Lidze Mistrzów pokazały, że zespół traci, nie mając trzech filarów w swoim składzie.
W środę Real pokazał, że kryzys z początku sezonu ma już za sobą. Pokazali, że wracają na właściwy tor, a wszystkie informacje o rzekomym kryzysie są mocno naciągane przez media. Wydaje się, że dla samego Mourinho ten mecz powinien być łatwiejszy. Zatrzymał już wielką FC Barcelonę we wspomnianym Superpucharze, a co za tym idzie, presja powinna być mniejsza.
Fascynująco zapowiada się również pojedynek Messi-Ronaldo. O ile nie warto zwracać uwagę na to, że argentyński napastnik nie strzelił gola od trzech spotkań, o tyle pamiętajmy, że sytuacja Ronaldo zmieniła się i ostatnio bramki przeciwko Barcelonie strzela. Wydaje się, że obrona to jedyna formacja jakiej nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Do ostatnich chwil będzie trwała walka o powrót Piqué.
Tak czy inaczej, niedzielne derby zapowiadają się niezwykle ciekawie, bardziej nawet niż dwumecz o Superpuchar Hiszpanii. Podrażniona ambicja Tito spowodowała, że „nowy” trener FC Barcelony będzie chciał odpowiedzieć.
Źródło: MundoDeportivo.com/Własne