Nie trzeba nikomu mówić jaki dziś dzień i kto z kim gra. O godzinie 19:50 rozpocznie się jeden z najważniejszych i najbardziej elektryzujących piłkarski świat pojedynków, którego historia sięga ponad ośmiu dekad. Jednego możemy być pewni – emocji nie zabraknie, a jest ku temu wiele powodów.
Podstawowym jest chyba przewaga jaką Barcelona wypracowała sobie nad Madrytem, a właściwie jaką Real podarował Barçy na własne życzenie. Ale bez wysiłku Katalończykom nie udałoby się wywalczyć dzisiejszej pozycji. Przetrzebiona kontuzjami Barcelona wygrała wszystkie swoje mecze ligowe, w tym tak ważne spotkania jak przeciwko Valencii i Sevilli, czy Getafe i Osasunie, które pokonały zespół Guardioli w poprzednim sezonie.
Ostatnim meczem ligowym była bardzo ciężka przeprawa z Sevillą, w której Cesc Fàbregas w końcu zrobił to co do niego należało – po ośmiu miesiącach zdobył nareszcie bramkę, po niej przyszła kolejna. Pomijając już kontrowersje związane z czerwoną kartką dla Medela, Fàbregas został absolutnym bohaterem tego meczu dając Barcelonie bramkę kontaktową na 2-1 i później gola na 2-2. Nikt chyba nawet nie marzył o zwycięstwie, ale rozochocona Barça nie dała za wygraną i zwycięskiego gola zdobył David Villa. Jego bramka była świętowana równie mocno co gol Xaviego we wcześniejszym meczu z Granadą, w którym zwycięstwo również przyszło w ostatnich minutach.
Szacunek należy się Barcelonie głównie dzięki temu, że wychodziła zwycięsko z trudnych meczów, o których mówi się, że wygrywając je zdobywa się mistrzostwo. A zespół Tito Vilanovy dokonał tego w prawdziwych bólach – i to dosłownie. Na brak kontuzji niestety nie możemy narzekać, wręcz przeciwnie. Główne straty Barcelona poniosła w defensywie – kontuzjowani byli już Alba na zmianę z Adriano i Piqué z Puyolem. Dyspozycja Gerarda w dzisiejszym meczu będzie wiadoma dopiero po ostatnim treningu, jednak z całą pewnością za największego pechowca możemy uznać Carlesa Puyola. Kapitan Barcelony doznał już trzeciego urazu od początku sezonu, a złamanie kości jarzmowej czy zwichnięcie stawu łokciowego świadczą tylko o tym jak bardzo Puyol poświęca się dla swojego zespołu.
Podczas gdy Carles miał wykurować się na Gran Derbi – i zrobił to, ale doznał wspomnianego zwichnięcia zaraz po powrocie na boisko – do zdrowia wciąż dochodzi Piqué i mimo wszystko wątpliwy jest występ od pierwszej minuty w meczu z Madrytem. Parę środkowych defensorów stanowić będą najpewniej dwaj byli pomocnicy (z czego jeden jeszcze się przekwalifikowuje), Mascherano i Song, którzy mieli już okazję grać razem. W pomocy na pewno wystąpi najsilniejsze możliwe trio, czyli Busquets, Xavi i powracający do gry Iniesta. W ataku na pewno miło byłoby zobaczyć Messiego, Villę i Pedro, ale być może Tito zdecyduje się postawić na Alexisa od początku, a Guaje wpuści pod koniec, co ostatnio daje naprawdę wspaniałe efekty.
A co u naszego rywala? Po fatalnym początku sezonu wygląda na to, że Real Madryt wraca do bardzo dobrej formy. Podopieczni José Mourinho wygrali cztery ostatnie mecze (dwa w lidze i dwa w Lidze Mistrzów), w których zanotowali dorobek bramkowy 14:4. Co ważne, na dobre przebudził się Portugalczyk Cristiano Ronaldo, którego autorstwa było aż osiem z tych bramek, czyli nieco ponad połowa. Ronaldo zdołał już się zrównać z Lionelem Messim w klasyfikacji strzelców, co jednak nie zmienia faktu, że obaj znajdują się za plecami kolumbijskiego snajpera Atlético Madryt – Radamela Falcao. Drużyna Realu wygrywała kolejno z Manchesterem City (3:2), Rayo Vallecano (2:0), Deportivo La Coruña (5:1) oraz Ajaxem Amsterdam (4:1).
Z tym ostatnim spotkaniem wiąże się zresztą bardzo ciekawa anegdotka. Otóż ‘Królewscy’ nie tak dawno mierzyli się na Camp Nou w lidze z Barceloną tuż po rozgromieniu Ajaxu na holenderskim terenie. Miało to miejsce dokładnie w 2010 roku. Tak, dobrze myślicie, Drodzy Czytelnicy. Po zwycięstwie w Holandii 0:4, zespół José Mourinho doznał wtedy upokarzającej porażki 5:0 w stolicy Katalonii.
Sytuacja kadrowa w Realu jest idealna pod względem zdrowotnym, niemniej jednak dochodzą do nas słuchy, że w szatni na Santiago Bernabéu dochodzi do rozmaitych niesnasek i podziałów. Otwarcie mówi się o konflikcie szkoleniowca mistrzów Hiszpanii, José Mourinho, z takimi zawodnikami jak Sergio Ramos i Mesut Özil. W ostatnim meczu ligowym z Deportivo, Hiszpan miał nawet wystąpić w obronie zdjętego w przerwie niemieckiego kolegi, zakładając pod swoją koszulkę trykot z numerem i nazwiskiem byłego gracza Werderu Brema. Portugalczykowi nie po drodze jest podobno także z kapitanem drużyny – Ikerem Casillasem, a także nawet jednym członkiem portugalskiej ekipy w Madrycie – Fabio Coentrão. Ten ostatni, po wyrzuceniu i zawieszeniu za obrażenie sędziego w meczu z Getafe, ma wielkie problemy z załapaniem się choćby na ławkę rezerwowych. Często się jednak zdarza, że w obliczu wielkiego pojedynku, takiego jak El Clásico, zespół Los Merengues jest w stanie się niesamowicie zmobilizować i zapomnieć na te dwie godziny o wszelkich możliwych konfliktach.
Przypuszczalny skład Realu Madryt na El Clásico:
Casillas – Arbeloa, Pepe, Ramos, Marcelo – Alonso, Khedira, Di María, Modrić, Ronaldo – Benzema.
Martyna Niesyto (DumaKatalonii.pl): Jeśli spojrzeć na tabelę, to wskazanie faworyta tego meczu wydaje się jasne. Osiem punktów różnicy mówi samo przez się. Jednak trzeba pamiętać, że statystyki ani tabela na boisku nie mają znaczenia, a mecze między Barceloną i Realem Madryt rządzą się własnymi prawami. Przed Katalończykami niezwykle trudne spotkanie. Madryt po złym początku z meczu na mecz gra coraz lepiej. Barça z kolei jest osłabiona przez kontuzję tak kluczowego zawodnika jakim jest Carles Puyol, co nie powstrzyma jednak drużyny przed daniem z siebie wszystkiego i próbą powiększenia przewagi nad największym rywalem do jedenastu punktów. Jednego możemy być pewni, Gran Derbi jak zwykle dostarczą nam dużą dawkę emocji i pięknego futbolu.
Kuba Seweryn (BlogFCB.com): Różnica ośmiu punktów w ligowej tabeli przed tym meczem może być bardzo myląca. Po koszmarnym dla siebie początku, Real wrócił na dobre tory, osiągając w ostatnim czasie cztery zwycięstwa z rzędu. Trzy ostatnie mecze Królewskich to teatr jednego aktora – drużyny Realu Madryt, w tym przede wszystkim bardzo skutecznego Cristiano Ronaldo. Komplet punktów na koncie Barcelony to wspaniala zaliczka w kontekście walki o mistrzostwo Hiszpanii, mała przewaga psychologiczna przed niedzielnym pojedynkiem, ale żadna informacja na temat realnej mocy zespołu Tito Vilanovy. Trzeba przypomnieć, że cztery ligowe zwycięstwa (z sześciu) Blaugrany były osiągane po naprawdę sporych mękach. Na dodatek jutro prawdopodobnie czeka nas po raz kolejny wątpliwa przyjemność oglądania na pozycji stoperów pary Javier Mascherano – Alex Song. Real musi wygrać, Barcelona może pozwolić sobie na remis i taki też wynik przewiduję.
Źródło: Własne/BlogFCB.com