Obrońca Barcelony, Javier Mascherano, powiedział kilka słów na temat jutrzejszego starcia przeciwko Realowi Madryt i podkreślił, że każdy następny jest coraz bardziej skomplikowany.
„Będzie trudno. Gdy graliśmy cztery Klasyki w krótkim odstępie czasu to była męka. Te mecze pozostaną w pamięci kibiców, ale dla nas były po prostu straszne. Za dużo razy mierzyliśmy się z Realem i trudno było znaleźć słabe punkty przeciwników oraz ich zaskoczyć”, powiedział Mascherano.
Argentyńczyk trafił do stolicy Katalonii po przeprowadzce z Liverpoolu. Nie zapomniał, jakie towarzyszyło mu wówczas uczucie. „Przybyłem tutaj, aby stać się częścią czegoś, co było wtedy budowane. Chciałem mieć w tym wszystkim swój udział. Nawet malutki”, dodał. Inną sprawą jest pozycja, na której gra Mascherano. Zawsze występował jako defensywny pomocnik, ale w Barcelonie gra na środku obrony. „Wiedziałem, że przechodzę wówczas do wymarzonego klubu. To ekipa, która wygrała wcześniej wszystko. Mój pierwszy sezon zakończył się na Wembley w finale Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi United”.
Javier pamięta jak to się wszystko zaczęło: „Podczas meczu w Doniecku, Pep Guardiola powiedział mi, abym zagrał na środku obrony i trzymał się Gerarda. Stwierdził, że to nie jest proste zadanie, ale ja, jako pomocnik powinienem sobie dać z tym radę”. Teraz Mascherano całkowicie zaadaptował się do tej roli i jest filarem defensywy. Docenia również wkład Sergio Busquetsa. „Jeśli nie jesteś nim, to nie masz szans na grę w środku pola Barcelony. Ustawia się perfekcyjnie, zalicza mnóstwo odbiorów i tym samym ułatwia zadanie innym graczom”.
Argentyńczyk przyznał na koniec, że jest szcześliwy ze swojej roli w ekipie Blaugrany, ale przede wszystkim czuje się doceniony. „Barça to wielka drużyna i człowiek uczy się tutaj każdego dnia. Nie liczy się to, czego już dokonałeś, ale to, co zrobisz jutro. Czuję się doceniony przez ludzi, którzy tu pracują i jest to dla mnie największa nagroda”, zakończył Mascherano.
Źródło: Sport.es