FC Barcelona w niedzielę pokonała 4-2 Mallorcę. Nic nie było w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że drużyna Tito prowadziła 3-0, a potem straciła dwa głupie gole, które spowodowały, że Messi musiał dołożyć bramkę, aby zespół nie był nerwowy.
Vilanova na razie akceptuje fakt, że drużyna tak łatwo traci bramki: „Drużyny nie tworzą wiele szans przeciwko nam, ale to prawda, że tracimy sporo bramek mimo to”. Ma rację… Na Iberostar, RCD Mallorca skorzystała z dwóch prezentów – przy pierwszej bramce zawinił Mascherano, a w drugiej Busquets podarował karnego.
Chociaż prawdą jest, że przeciwnicy FC Barcelony rzadko tworzą sobie szansę i bywają w polu karnym Víctora Valdésa, liczby mówią same za siebie, a dokładniej statystyka porównawcza ilości oddanych strzałów na katalońską bramkę do ilości straconych bramek.
Jeden z siedem strzałów rywali daje bramkę i porównując do reszty zespołów z La Liga, Barça jest czwarta od końca w tej klasyfikacji. Tylko Rayo Vallecano, Deportivo i Zaragoza mają gorsze rezultaty. Valladolid i Real Madryt prowadzi pod tym względem. Przepaść między Barceloną i Królewskimi, który traci bramkę raz na dwanaście strzałów, jest jasna.
To są tylko wyniki z La Liga, ale w Europie nie jest wcale lepiej. Drużyna Vilanovy w Lidze Mistrzów traci bramkę raz na… pięć strzałów. W dwóch spotkaniach portero FC Barcelony wpuszczał po dwie bramki – z Celtikiem Glasgow oraz Spartakiem Moskwa. Do tego jeszcze jedna bramka z pierwszego meczu ze szkocką drużyną.
Źródło: Marca.com